Podjęcie decyzji o produkowaniu wyłącznie metalowych samolotów bojowych sprawiło, że tylko w PZL można było produkować maszyny wojenne. Produkcja ta była w zasadzie wystarczająca pod względem ilościowym, ale pojawiły się problemy z produkcją kilku typów samolotów jednocześnie. Z niejasnych powodów inne wytwórnie, jak PWS nie mogły otrzymać licencji a samoloty metalowe i opanować ich produkcji. Podobnie było z silnikami. Nie jest również jasne, czy możliwa była jednoczesna produkcja motorów dwóch rodzajów - rzędowej PZL Foki i gwiazdowych Pegazów i Merkurych.
Być może mamy tu do czynienia z typowymi problemami rozwijającego się planowania socjalistycznego: monopolistyczne wytwórnie zaniżały swoje możliwości produkcyjne, a zawyżały ceny. Dlatego Łoś opuszczający wytwórnię był w zasadzie półproduktem, wymagającym włożenia wielu godzin pracy w wykończenia. W zasadzie dlaczego nie ujednolicić silników jeszcze bardziej i wyposażyć Łosia w cztery Foki. To rozłożyłoby też program budowy tego bombowca.
Doktryna odstraszania bombowego
Realizacja planów modernizacji lotnictwa z lat 1932-34 - po pięciu latach narad, wytycznych, planów – zaowocowała wprowadzeniem linii 36 średnich bombowców Łoś, zresztą nie w pełni wyposażonych. Nie wszystkie miały systemy łączności pokładowej. Nie zdołano przeprowadzić kompensacji części busol. Ogólnie zbudowano prawie sto Łosi, z których kilka się rozbiło. Maszyny znajdujące się w szkolnictwie były skompletowane jeszcze gorzej, niż liniowe. Części nie zdołano wyposażyć.
Postulowane pościgowce skończyły się na nieudanych prototypach, zapóźnione było również zaplecze, czyli transport zaopatrzenia i budowa lotnisk. Powstaje więc pytanie: czy faktycznie sanacja robiła wszystko, co możliwe w celu modernizacji lotnictwa? Albo nie było zaniedbań i faktycznie realne możliwości Polski były tak niewielkie, albo ówcześni decydenci traktowali lotnictwo po macoszemu i z ulgą zabierali konieczne do jego rozbudowy środki. Pretekstem było zaś opóźnienie w konstruowaniu nowych samolotów. Wydaje się logiczne, że jeśli do roku 1942 mamy wyprodukować 200 bombowców i 300 pościgowców, to w sytuacji opóźnienia produkcji pościgowców, rzucamy najpierw wszystkie środki na wytworzenie bombowce, a potem nadrabiamy problemy z myśliwcami.
Czytaj też:
Doktryna Rayskiego
Generalny Inspektor Sił Zbrojnych (GISZ) marszałek Edward Rydz-Śmigły obcinał środki na projekty moderizacyjne skierowane do realizacji przez Komitet do spraw Uzbrojenia i Sprzętu (KSUS). Nie informował o tych cięciach owego KSUS-u, co obciąża poważnie sanacyjne zarządzanie wojskiem. Z drugiej strony gen. Rayski starał się zaspokoić potrzeby lotnicze tegoż wojska jak najniższym kosztem. Stąd wykreowanie tzw. lotnictwa towarzyszącego o zerowej wartości bojowej, a także pomysły na niskopułapowy pseudomyśliwiec nie nadający się do walki, o zerowej bądź znikomej wartości bojowej (PZL 39 i następcy). Jak widać przede wszystkim kierował się takimi kryteriami, jak koszt godziny lotu szkoleniowego. Inną sferą zainteresowania były prestiżowe osiągnięcia w międzynarodowym środowisku lotniczym. Wystawienie niedziałającego Wilka na Międzynarodowym Salonie w Paryżu było mimo wszystko pewnym sukcesem.
Generał Rayski kreując swoje wizje był też nieco skrępowany realiami. Musiał też spełnić pewne wymogi formalne, np. złożyć formalny wniosek o zgodę na budowę prototypu. Czy faktycznie budowa takiego prototypu musiała czekać na wydanie tej zgody przez Sztab Główny? Wydaje się że jednym z podstawowych problemów badawczych było przywiązywanie wagi do pewnych formalności, które musiały być dopełnione. Rezygnacja z jednosilnikowych jednomiejscowych myśliwców była zaś autorskim pomysłem Departamentu Aeronautyki, który to pomysł nie spotkał się z należytą krytyką wyższych szczebli. Nikt na świecie tak nie robił i gdyby myśliwce faktycznie okazały się bojowo niesprawne, gen. Rayski zostałby okrzyknięty lotniczym wizjonerem. Ponieważ było dokładnie odwrotnie: myśliwce się sprawdziły, a niewielkiego dwusilnikowca ze słabymi silnikami nie udało się zbudować w ogóle, Rayskiemu przysługują określenia zgoła przeciwne.