Sprawa służby wojskowej alumnów była „kartą przetargową” we wzajemnych stosunkach Kościoła katolickiego i władzy świeckiej w Polsce. Już w czasach II Rzeczpospolitej groźba przymusowego poboru kleryków sprawiła, że kardynał Adam Sapieha zgodził się na pochówek Józefa Piłsudskiego na Wawelu, czemu początkowo usilnie się sprzeciwiał. Po zakończeniu wojny wspomniana kwestia stała się jednym z elementów represji władzy ludowej wobec katolickiego duchowieństwa.
Bat na księży
W początkowym okresie funkcjonowania ustroju komunistycznego na Ziemiach Polskich kwestię służby wojskowej alumnów seminariów diecezjalnych oraz prowadzonych przez zgromadzenia zakonne regulowało porozumienie z 14 kwietnia 1950 roku zawarte pomiędzy Episkopatem Polski, a rządem. W punkcie czwartym tej umowy określono, że wobec alumnów stosowane będzie odroczenie służby wojskowej, tak aby mogli bez przeszkód dokończyć naukę. Ponadto strona kościelna otrzymała gwarancję niepowoływania księży będących tuż po przyjęciu święceń kapłańskich. Kapłanom tym zaliczano służbę wojskową poprzez urzędowe przeniesienie do tzw. ponadkontyngentu.
Sytuacja ta uległa jednak zmianie pod koniec lat 50. Wtedy to władze postanowiły zaostrzyć swój kurs wobec Kościoła katolickiego. Po krótkotrwałej odwilży i przede wszystkim zwolnieniu z internowania prymasa Stefana Wyszyńskiego, rządzący powrócili do agresywnej walki z polskim duchowieństwem. Przymusowy pobór alumnów do armii był atakiem, który wedle zamysłu komunistów miał uderzyć wielowymiarowo w Kościół katolicki. Strategicznym celem obozu władzy było rozbicie jedności Kościoła poprzez wtargnięcie w jego autonomię względem instytucji państwa. Poza tym efektem służby wojskowej alumnów miało być skuteczne przerwanie i zahamowanie ich toku nauki oraz formacji kapłańskiej, co w ostatecznym rozrachunku miało wpłynąć na poziom ich posługi duszpasterskiej. Kolejnym zamierzeniem władz miała być sukcesywna demoralizacja alumnów, która miała być dokonywana przez zmuszanie młodych adeptów kapłaństwa do obcowania z niemoralnymi treściami, takimi jak chociażby pornografia. Warto również pamiętać, że podczas pobytu w jednostce wojskowej alumni byli indoktrynowani przez specjalnie do tego przygotowanych oficerów politycznych.
Niespodziewane nawrócenia
W pierwszych latach poboru kleryków do armii byli oni wcielani do licznych jednostek wojskowych na terenie całego kraju, co powodowało ich rozproszenie oraz potrzebę asymilacji z pozostałymi poborowymi. Taki stan rzeczy wymuszał często potrzebę dostosowania się kleryków do zwyczajów panujących w wojsku, jak i również stwarzał sytuacje, w których byli oni szykanowani przez innych „świeckich” oficerów. Istniała też druga strona medalu. Poborowi klerycy ewangelizowali zarówno towarzyszy swojej służby wojskowej oraz zawodowych oficerów, powodując w ten sposób wiele nawróceń. Wobec tego zjawiska, osoby władze PRL zdecydowały o zmianach w systemie poboru alumnów.
Remedium na wspomnianą sytuację miało być w zamyśle władz utworzenie specjalnych kompanii kleryckich. Pierwsze takie jednostki powstały w 1964 roku i zostały rozmieszczone w Gdańsku, Opolu i Szczecinie. Rok później kompania gdańska została przeniesiona do Bartoszyc, a opolska do Brzegu. W 1966 wszystkie kleryckie jednostki wojskowe zostały przekształcone w samodzielne jednostki wojskowe ratownictwa terenowego. Co ciekawe, nie posiadały one charakteru stricte bojowego, a głównym założeniem towarzyszącym myśli o ich powołaniu była programowa indoktrynacja alumnów.
Stopień represyjności panujący we wspomnianych jednostkach kleryckich był tak zatrważający, że w 1965 roku prymas Polski kard. Stefan Wyszyński zdecydował się wystosować specjalny list do ówczesnego ministra obrony gen. Mariana Spychalskiego, w którym poprosił o zaniechanie brutalnych praktyk oraz przymusowej indoktrynacji. Wojskowy aparat represji był niezwykle zróżnicowany i opierał się na przemocy fizycznej i psychicznej. Podstawową metodą było radykalne ograniczenie swobody kultu religijnego. Przejawiało się to w ograniczaniu niedzielnych przepustek dla kleryków, zakazywaniu osobistych modlitw oraz definitywnym zakazie noszenia symboli religijnych. Alumnów zmuszano do udziału w wykładach, na których głoszono ateistyczną wizje społeczeństwa oraz przedstawiono Kościół katolicki w jak najgorszym świetle. W kilku przypadkach klerycy byli także zmuszani do oglądania filmów pornograficznych, co w zamierzeniu dowódców miało wpłynąć negatywnie na ich kondycję moralną.
Nie można także zapomnieć o tym, że pobyt w wojsku przede wszystkim odrywał alumnów od życia w seminaryjnej rzeczywistości, stając się tym samym nierzadko powodem rezygnacji wielu z nich z drogi kapłańskiej. Byli oni separowani od swoich rodzin, gdyż przełożeni zwykle z wielką niechęcią udzielali zezwoleń na spotkania z najbliższymi. Głównymi karami za łamanie wewnętrznych przepisów panujących w jednostce były uciążliwe, ponadprogramowe ćwiczenia wojskowe, które miały skutecznie zniechęcić alumnów do okazywania swojego przywiązania do wiary katolickiej.
Pod prąd
Kwestią wartą uwagi jest postawa alumnów wobec wymienionych powyżej szykan. Przede wszystkim podejmowali próby zachowania religijności na terenie „kleryckich” jednostek wojskowych. Wynikało to ze świadomości religijnej alumnów oraz ze zrozumienia istoty własnego powołania kapłańskiego. Wspólne modlitwy, odprawianie mszy świętych oraz lektura Pisma Świętego były odpowiedzią skoszarowanych na walkę ich dowódców z każdym przejawem kultu religijnego.
Z potrzeby rozwijania własnej duchowości wynikała jednak przede wszystkim niespotykana w ówczesnym, polskim wojsku wzajemna solidarność alumnów odbywających szkolenie wojskowe. Wspierali się oni nawzajem w pokonywaniu represji, co stało się jednoznacznym dowodem na niepowodzenie dążeń władzy ludowej do dezintegracji i wewnętrznego skłócenia środowiska kleryckiego. Ponadto alumni odznaczali się w większości miłością bliźniego, dzięki czemu nie odnotowywano przypadków agresji, czy też odwetów skierowanych w stronę kadry dowódczej. Młodzi adepci kapłaństwa zachowywali również obowiązek posłuszeństwa wobec biskupów diecezji, z których pochodzili. Stąd też biorąc pod uwagę wszystkie przejawy represyjności panującej w kleryckich jednostkach wojskowych należy stwierdzić, że w większości przypadków alumni przechodzili przez dwuletni okres pobytu w wojsku obronną ręką i nie rezygnowali z dążeń do przyjęcia święceń kapłańskich, a wręcz przeciwnie, wracali do seminariów z jeszcze większym pragnieniem pełnienia służby kapłańskiej.
Po 1989 roku rozpoczął się proces stopniowej rehabilitacji i naprawiania krzywd kapłanom zmuszonym do odbycia szkolenia wojskowego w poszczególnych jednostkach wojskowych. Losy tych księży stały się tematem wielu prac historycznych oraz świadectw wiary. Jednak przede wszystkim zostali oni uhonorowani awansami na pierwszy stopień oficerski. Patenty oficerskie zaczęły być wręczane po 2015 roku i do dziś otrzymało je blisko 800 księży. W sumie wojsku ludowym w latach 1959-1980 służyło ok. 3 tys. kleryków studiujących w seminariach duchownych na terenie kraju.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.