Ponad 10 lat temu Selim Chazbijewicz pisał w książce „Tatarzy krymscy. Walka o naród i wolną ojczyznę”, że celem zamieszkałych na Krymie Tatarów – około 10 proc. mieszkańców – jest stworzenie autonomicznej republiki w ramach Ukrainy. Przypomniał, że Tatarzy konsekwentnie stali od 1991 r. po stronie Ukrainy w sporze z Rosją o Krym i Sewastopol.
W związku z ukraińskim kryzysem Tuncer Kalkay, szef organizacji Tatarów krymskich w Turcji, powiedział w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”: „Kiedyś będziemy przekonywać Ukraińców, że powinni zgodzić się na utworzenie państwa Tatarów na Krymie”.
Takie państwo już tam było
Niemal sto lat temu, w 1917 r., powstało, efemeryczne wprawdzie, państwo Krymska Republika Ludowa, powołane podczas rozpadu carskiej Rosji przez Tatarów. W 1918 r. nastąpiła inwazja Armii Czerwonej. Po jej wyparciu przez Niemców powstał rząd, na czele którego stanął polski Tatar, rosyjski gen. Maciej Sulejman Stankiewicz, urodzony koło Lidy. W skład rządu wchodzili także inni polscy Tatarzy: Aleksander Achmatowicz (minister sprawiedliwości) i gen. Aleksander Miłkowski (sprawy wojskowe), a także Rosjanie, którzy stanowili już wówczas większość ludności Krymu. Urzędowymi językami ogłoszono tatarski i rosyjski.
Czytaj też:
Habsburgowie - Polacy z wyboru
„Od czerwca do października 1918 roku polscy Tatarzy zdominowali życie polityczne oraz kulturalne Krymu, a także krymskich Tatarów i gdyby państwowa niepodległość Krymu zdołała się zachować, być może byłoby to państwo zorganizowane i kierowane przez polskich Tatarów, analogicznie do Izraela, w przeszłości organizowanego i kierowanego przez wschodnioeuropejskich Żydów, w tym bardzo wielu polskich” - pisze Selim Chazbijewicz w swojej książce. Ostatecznie kres państwu tatarskiemu przyniosła ponowna inwazja Armii Czerwonej na Krym w 1920 r.
Kalkay zapewne z nostalgią wspomina czasy innego państwa – Chanatu Krymskiego – które przez ponad trzy stulecia (1449–1783) było ważnym graczem w regionie. Krym był jego ośrodkiem, a Morze Azowskie wewnętrznym morzem tego państwa. Chanat Krymski był to sojusznikiem, to wrogiem wszystkich sąsiadów: Moskwy, a następnie Rosji, Rzeczypospolitej, Złotej Ordy oraz Kozaków i próbował niekiedy rozluźnić więzy zależności od XV w. łączące go z Turcją.
Pastwo Tatarów istniało niemal do końca XVIII w. Po 200 latach, w 1774 r. w wyniku wojny turecko-polskiej, imperium ottomańskie musiało zrezygnować ze zwierzchnictwa nad Chanatem Krymskim, który stał się od tego czasu rosyjskim protektoratem. Pretekstem do wkroczenia wojsk rosyjskich Katarzyny II były wewnętrzne zaburzenia w chanacie. 8 kwietnia 1783 r. caryca wydała manifest włączający Krym do Imperium Rosyjskiego.
„Przyłączenie Krymu do Rosji przeszło w Europie bez większego echa. Sami Tatarzy nie stawili żadnego oporu i spokojnie przyjęli swój los. Zaangażowana w wojnie amerykańskiej Europa Zachodnia nie zareagowała. Turcja ograniczyła się tylko do dyplomatycznego protestu. W zajętej wewnętrznymi zmianami Rzeczypospolitej niemal nie zauważono zmiany, która zaszła nad Morzem Czarnym” – pisał Leszek Podhorodecki w książce „Chanat krymski i jego stosunki z Polską w XV–XVIII wieku”.
Chanat Krymski był państwem w dużej mierze żyjącym z grabieżczych napadów i brania niewolników lub zakładników, których można było wykupić. Cierpiały na tym kresowe ziemie Rzeczypospolitej: Kijowszczyzna, Podole, Ruś Czerwona. Tatarskie zagony posuwały się szlakami: czarnym (między Bohem a Dnieprem), kuczmańskim (między Bohem a Dniestrem) i wołoskim (na południe od Dniestru). Napady te były szczególnie intensywne w latach 1474–1534 i 1605–1633.
Do pierwszego bardzo niszczącego napadu doszło w 1474 r. „Wszystek kraj podolski, prawie w każdym zakątku, od człeka aż do bydlęcia zakrwawiony i sponiewierany, a z nim znaczna część Rusi, wydały jęk bolesny, a wiele tysięcy ludzi płci obojga w wieczną niewolę zostały uprowadzone i sprzedane” – pisał kronikarz Jan Długosz.
Los uprowadzonych mieszkańców Rzeczypospolitej nie da się ująć w stereotypową formułę, choć niewola to była niewola. Najgorsze, tragiczne doświadczenia były udziałem tych, którzy trafili do kamieniołomów i na galery. Kobiety były brane do haremów.
Jednak – jak pisze Leszek Podhorodecki – zupełnie inne było położenie tych, którzy stali się służbą domową, pracowali w rolnictwie i rzemiośle, „ponieważ na Krymie panowały patriarchalne stosunki, jeńców traktowano niemal jako członków rodziny, dobrze żywiono i odziewano. Niektórzy otrzymywali działki ziemi, budynki i inwentarz, zajmowali się ogrodnictwem i sadownictwem, zakładali rodziny. Zdarzało się nawet, że dawni chłopi pańszczyźniani czuli się tu lepiej niż na folwarku szlachcica lub u bojarów w dawnej ojczyźnie”.
Rzecz jasna jeszcze lepiej dbano o tych, za których spodziewano się dostać okup. Bywało, że Polacy zostawali tłumaczami, dyplomatami, urzędnikami chanów czy sułtana. Musieli jednak przejść na islam.