Ten z wykształcenia rolnik, oficer Legionów i fanatyczny wielbiciel swego Komendanta, wpadł we wściekłość. Generał, jak sam zeznawał – już w czasie wojny, gdy przebywał na Zachodzie – »wobec umieszczenia w artykule przez Cywińskiego wyrażenia o marszałku Piłsudskim «kabotyn», jako kawaler orderu Virtuti Militari, stojąc na straży honoru zmarłego marszałka, kazałem oficerom 1. Dywizji Legionowej, odznaczonej orderami Virtuti Militari na sztandarach, ukarać przez pobicie po mordzie [sic! – przyp. M.W.] wyżej wspomnianego Cywińskiego oraz współwinnego wydawcę «Dziennika Wileńskiego», Zwierzyńskiego. Jako najwyższy rangą i stanowiskiem wojskowy w Wilnie powziąłem decyzję ukarania najmocniejszego po «mordzie»«”.
Napad ludzi w mundurach
„Dałem wytyczne – mówił Stefan Dąb-Biernacki – że w pobiciu wyżej wymienionych mają wziąć udział oficerowie tych pułków garnizonu wileńskiego, które są odznaczone orderami Virtuti Militari, uważając, że te pułki w pierwszym rzędzie muszą stać na straży honoru i czci zmarłego marszałka, te grupy oficerów z poszczególnych pułków miały być prowadzone przez oficerów sztabowych, odznaczonych orderami Virtuti Militari. Wykonanie planu powierzyłem wykonawcom mojej decyzji, nie wyznaczając poszczególnych osób, wychodząc z założenia, że oficerowie wezmą udział w powyższym ochotniczo. O wykonaniu mego rozkazu dowódcy poszczególnych grup pułków mieli mi złożyć meldunek”.
Czytaj też:
Czesi ratują agentów. Przykład, z którego nie skorzystał polski wywiad
W dniu 14 lutego 1938 r. rozkazy zostały wydane. W dowództwie 1. Dywizji Legionów mieli stawić się wyznaczeni oficerowie z pułków wileńskich – ubrani służbowo, z bronią krótką i szablami przy bokach oraz orderami na piersiach. Tam poinformowano ich, iż w „Dzienniku Wileńskim” pojawił się artykuł szkalujący Józefa Piłsudskiego i w związku z tym – z rozkazu gen. Stefana Dęba-Biernackiego – żołnierze muszą zaprotestować oraz wymierzyć sprawiedliwość, gdyż „cześć marszałka Piłsudskiego została zbezczeszczona”. Oficerów podzielono na cztery grupy. Jedna z nich miała udać się do mieszkania prof. Stanisława Cywińskiego. Kolejne – pojechać do mieszkań Aleksandra Zwierzyńskiego i dr. Zygmunta Fedorowicza. Ostatnia do redakcji dziennika.
Aleksander Zwierzyński oprócz tego, że był wówczas wydawcą „Dziennika Wileńskiego”, był także wcześniej posłem trzech kadencji, wicemarszałkiem Sejmu i jednym z działaczy ścisłego kierownictwa Stronnictwa Narodowego. Doktor Fedorowicz w okresie tzw. Litwy Środkowej został wybrany głosami ludu Wileńszczyzny do Sejmu Wileńskiego. Został jego wicemarszałkiem. To przede wszystkim usilnym zabiegom dr. Fedorowicza wilnianie zawdzięczali to, że ich ziemia bez żadnych warunków dodatkowych została włączona w skład Państwa Polskiego. Był on również dyrektorem Gimnazjum Zygmunta Augusta, wileńskim kuratorem oświaty, radnym z ramienia Stronnictwa Narodowego oraz redaktorem „Dziennika Wileńskiego”.
Czytaj też:
Polskie imperium kolonialne
Oficerowie wtargnęli do mieszkania prof. Cywińskiego. Według świadectwa Zygmunta Fedorowicza, który zapewne znał okoliczności napadu od poszkodowanego, „jeden z przybyłych oficerów oświadczył Cywińskiemu – »Pan ośmielił się obrazić marszałka Piłsudskiego«. Po tym oświadczeniu wszyscy oficerowie w liczbie 5–6 rzucili się na Cywińskiego, poczęli go bić, obalili na podłogę, bijąc i kopiąc leżącego aż do zemdlenia. Dokonawszy tego wyczynu, opuścili lokal. Dodajmy, że bili go na oczach przerażonej żony i 14-letniej córki.
Na Mostowej
Dwie kolejne grupy udały się pod wskazane adresy marszałka Zwierzyńskiego i dr. Fedorowicza. Nie zastawszy ofiar w mieszkaniach, zostały odwołane. Najliczniejsza grupa, korzystając z wojskowych aut, przybyła do redakcji „Dziennika Wileńskiego”, mieszczącej się przy ulicy Mostowej 1 w centrum miasta. Przebieg napaści na redaktorów i pracowników narodowej gazety możemy odtworzyć na podstawie tzw. materiałów dochodzeniowych zebranych przez sędziego Piotra Siekanowicza, w ramach powołanej w 1941 r. na uchodźstwie „Komisji w związku z wynikiem kampanii wojennej 1939 r”., wspomnień dr. Zygmunta Fedorowicza, a także kopii zeznania jednej z poszkodowanych – Zofii Kownackiej, złożonego 21 lutego 1938 r. Była ona działaczem Obozu Wielkiej Polski oraz SN w Wilnie, a także redaktorem „Dziennika Wileńskiego”.