Heinrich Himmler - pokraczny herszt rasy panów

Heinrich Himmler - pokraczny herszt rasy panów

Dodano: 

Gdy tylko NSDAP uchwyciła całą władzę, przekształcił SS w awangardę Rzeszy. Pod jego kierownictwem z grupy elitarnych bojówkarzy instytucja ta stała się służbą wywiadowczą tropiącą wrogów ustroju i potem całego państwa (SD), zarządem obozów koncentracyjnych (pierwszy z nich założony w 1933 r. w Dachau), organizacją paramilitarną i w końcu regularnym wojskiem (Waffen-SS). Od 1936 r. Himmler, po targach i układach z Göringiem, został również szefem całej policji III Rzeszy, w tym niesławnego gestapo. Mając tak potężnego protektora jak Hitler, nie zawahał się zdradzić dawnego dobrodzieja – Röhma, organizując wraz z szefem podległej sobie SD – Heydrichem – noc długich noży.

Kolejne awanse przypadły na lata II wojny światowej – szefostwo MSW, Armii Zapasowej (czyli praktycznie wszystkich wojsk na terenie Rzeszy) i upragnionych jednostek liniowych – Grupy Armii Górny Ren (1944) i Grupy Armii Wisła (1945). Dowódcą okazał się jednak marnym, czego nie omieszkał mu zresztą wypalić Guderian. Dowodzenie tak go przerosło, że zaszył się w łóżku, zasłaniając się katarem, a operacjami dowodził za niego gen. Wenck. Lawirując między wiernością Hitlerowi a pokusą przejęcia władzy, popadł pod koniec kwietnia w niełaskę Führera. 22 maja 1945 r. dał się złapać Anglikom w dość głupi sposób. Przebrał się w mundur oficera żandarmerii polowej i dał się wylegitymować, nie zdając sobie sprawy, że jest to jedna ze służb pilnie obserwowana przez aliantów.

Obrzydliwi Żydzi

„Przesadnie zaślepiony nienawiścią do Żydów”. „Tendencyjna powieść z motywami antysemickimi”. To nie są fragmenty jakiejś współczesnej recenzji z „The New York Timesa”. Słowa te w 1920 r. napisał w swoim dzienniku młody Heinrich Himmler po przeczytaniu książki Artura Dintera „Die Sünder wider das Blut”. Raptem dwa lata później pisał już inaczej: „Obrzydliwi Żydzi!”; „Straszna zesłana przez Boga plaga Żydów kapitalistów, która nas dusi”; „Chrześcijaństwo było i jest największym protestem Aryjczyków przeciw Żydom, dobra przeciw złu”. Taka zmiana miała rożne przyczyny. Himmler czytał bardzo wiele. Jego dzieciństwo przepełnione było opowieściami o czystych, mężnych Germanach, na których tle cieniem kładł się wizerunek Żyda kupca. Żyd wywoływał wojny, zawyżał ceny, zwalniał z pracy. Nie był tutaj osamotniony – w podobny sposób myślały tysiące Niemców po I wojnie światowej.

Czytaj też:
Niemieckie gwałty na Polkach

Himmler nie miał żadnych powodów, by jakiegoś Żyda nienawidzić osobiście. W jego umyśle tkwiła jednak silna chęć porządkowania wszystkiego. Nordycko-chłopska utopia stała się ucieleśnieniem dobra, zaś Żydzi mitologicznego zła. Nagromadzone frustracje osobiste i polityczne potęgowały te omamy. W przemówieniach Himmlera dostrzec też można było sadystyczne fascynacje, które mogły być również ich owocami. W swoich instrukcjach skierowanych do strażników obozowych nakazywał „chłodne, całościowe i metodyczne” postępowanie pozbawione indywidualnej przemocy. Gorliwa wiara katolicka została zastąpiona kultem „germańskiego Stwórcy”. Kościół, a zwłaszcza jezuici, podobnym wrogiem jak masoni.

Chwała temu, co hartuje

Reichsführer-SS miał pod sobą policję, obozy wraz ze strażnikami i wierną gwardię. Sam był lojalny wobec Hitlera, fanatyczny i opętany ideą czystej rasy germańskiej. Tylko on zatem nadawał się do „rozwiązania kwestii żydowskiej”. Himmler w swych wypowiedziach z początku wojny jest dość podobny do reszty funkcjonariuszy NSDAP. Mało który z nich zakładał wtedy fizyczną, całkowitą eksterminację Żydów. Przed inwazją na Sowiety wiosną 1941 r. Himmler przeżył podobno krótkie chwile załamania nerwowego w związku z decyzją o wymordowaniu Żydów sowieckich. Szybko narzucił sobie jednak ideologiczną dyscyplinę: „Jest przekleństwem wielkości, że musi kroczyć po trupach, żeby zbudować nowe życie”. W relacji Hossa mówił tak: „Żydzi są odwiecznymi wrogami Niemców i muszą ulec eksterminacji. Jeśli nie zdołamy zniszczyć bazy biologicznej Żydów, pewnego dnia unicestwią niemiecki naród”. W gabinecie powiesił sobie hasło: „Chwała temu, co hartuje”.

Himmler wizytował kilka razy Einsatzgruppen dokonujące egzekucji w białoruskich i ukraińskich lasach, kilka razy był świadkiem zagazowywania ludzi w obozach zagłady. Po tych oględzinach, zadowolony, elokwentny i ujmujący urządzał zawsze dla załogi obozu solidną i suto zakrapianą kolację. Były żarty, pytania o rodzinę, odznaczenia. Najstraszniejsze były jednak tzw. mowy poznańskie do gauleiterów i dowódców SS w 1943 r. Powiedział wtedy wprost: „Jak to jest z kobietami i dziećmi? Nie uważam, żebym miał prawo wytępić mężczyzn, że tak powiem, zabić czy kazać zabić, i pozwolić na to, by mściciele w postaci ich dzieci zabili w przyszłości naszych synów i wnuki. Zorganizowanie i wypełnienie tej misji było najtrudniejszym zadaniem, jakie mieliśmy do tej pory. Zostało ono wykonane tak, iż nasi ludzie nie doznali uszczerbku na duszy”.

Prawa zwierząt i odzyskiwanie dobrej krwi

Jego lekarz i masażysta Kersten wziął go kiedyś na spytki na temat polowań. Warto przytoczyć wypowiedź Reichsführera, która w kontekście wyżej przytoczonych mów jest porażająca: „Często polowałem na jelenie, ale muszę powiedzieć, że za każdym razem miałem nieczyste sumienie, kiedy patrzyłem na ich zamknięte oczy”. Biograf Peter Padfield streścił to, co Himmler zakomunikował swojemu lekarzowi: „Po wojnie zamierzał wydać surowe przepisy dotyczące ochrony zwierząt. Dzieci będzie się uczyć w szkole, żeby kochały zwierzęta. Towarzystwa opieki na zwierzętami otrzymają specjalne wsparcie policji”.

Podejście Himmlera do eksterminacji Polaków przybierało coraz brutalniejsze formy. Postulując germanizację polegającą na wywózkach „wartościowo rasowego elementu do Niemiec” i sprowadzenie reszty do roli niewolników oraz wyniszczenie elity, mówił pokrętnie: „Jeżeli na podstawie wewnętrznego przekonania odrzucimy bolszewickie metody fizycznej eksterminacji narodu jako niegermańskie i nie do przyjęcia, wówczas ta metoda jest w istocie najłagodniejsza i najlepsza”. Potem na temat kradzieży polskich dzieci było już ostrzej: „Musimy zabrać takie dziecko do Niemiec. Jeżeli nie chce się z tym pogodzić, musimy je uśmiercić, ponieważ jest niebezpieczne, gdyż może stać się groźnym przywódcą innych. Jeżeli pogodzi się z losem, musimy je wychować”. Słynna była jego wypowiedź o powstaniu warszawskim:

Z historycznego punktu widzenia to, co zrobili Polacy, jest błogosławieństwem. Warszawa, stolica, serce tego dawniej 16–17-milionowego narodu, będzie zniszczona. Narodu, który powstrzymywał nas od marszu na wschód przez 700 lat.

Mistyka rasy i gleby

Trudno sobie wyobrazić, jak wiele czasu Himmler poświęcał na zrealizowanie planu osiedleńczego na wschodzie i stworzenia z SS rasowej arystokracji. Niektóre zarządzenia i plany Reichsführera miały charakter bądź to sekciarski, bądź rodem z powieści fantastycznej. Założył fabrykę porcelany, w której wyrabiano germańskie przedmioty kultu. Można było tam nabyć „Świeczniki Życia” czy „Świeczniki Jul” mające zastąpić tradycje bożonarodzeniowe. Wysyłał ekspedycje do Tybetu, aby zbadały szczątki Aryjczyków.

Jeszcze dobrze nie rozpoczęła się kampania przeciw Sowietom, a Himmler już dzielił zdobyte ziemie między osadników. Miał bzika na temat rolnictwa, miasta były bowiem według niego siedliskiem zepsucia. Weterani z SS mieli wzorem starożytnych Spartan otrzymywać w zdobytych Sowietach 100-hektarowe działki ziemi. Rolnicze osady miały być samowystarczalne i posiadać nawet własne siły pancerne. Pas takich wsi miał się ciągnąć w formie wielkiego krzyża ze wschodu na zachód i wzdłuż granicy z pokonanymi Sowietami. Himler pragnął stworzyć nową kategorię społeczną – „Wehrbauerów” (chłopożołnierzy), którzy w przerwach między doglądaniem ziemi ruszaliby na wałęsające się tu i ówdzie niedobitki band bolszewickich.

Czytaj też:
Polacy w Kraju Warty

Himmler godzinami przesiadywał nad zdjęciami kandydatów do SS, analizując, czy proporcje ich twarzy są zgodne z nordyckim kanonem (obsesja pociągłej twarzy, blond włosów i niebieskich oczu). Sprawdzał, czy odpowiedni wygląd mają też narzeczone esesmanów. Owładnięty wizją nordyckiej wiernej matki-żony zaplanował stworzenie Żeńskiej Akademii Mądrości i Kultury, gdzie kobiety (starannie dobrane) uprawiałyby sport, strzelanie, uczyłyby się języków, dyplomacji, sztuki kulinarnej i gospodarstwa domowego. Osobiście przeglądał drzewa genealogiczne, doszukując się żydowskich korzeni. Planował, iż w wyniku włączenia „rasowo dobrego elementu” ludność Niemiec zwiększy się do około 100 mln. Surowo napominał, aby Holendrzy, Flamandowie, Duńczycy i Norwegowie wstępujący do SS byli traktowani ze zrozumieniem i z delikatnością, na przykład w czasie nauki języka. Przypomnijmy, iż sam podobnie – jak wielu pokracznych nazistów – odbiegał od głoszonego przez siebie kanonu. Jeden z członków partii powiedział wprost: „Gdybym wyglądał jak on, nie powiedziałbym słowa o rasie”.

Artykuł został opublikowany w 4/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Autor: Jakub Ostromęcki