Migawka pierwsza: Lee Miller i David E. Scherman, korespondent „Life”, z niedowierzaniem rozglądali się wokół. Znajdowali się w monachijskiej rezydencji Adolfa Hitlera, dopiero co zajętej przez aliantów. Wokół, w doskonałych nastrojach, siedzieli amerykańscy żołnierze, popijając drinki w szklankach z wygrawerowaną swastyką. Miller zaglądała za kolejne drzwi, w pośpiechu wykonując fotografie. Wszystko wyglądało jak surrealistyczny sen. W pewnej chwili trafiła do łazienki. Czyste kafelki i białe ręczniki uderzająco kontrastowały z brudnymi mundurami. Miller odkręciła kurki nad wanną.
– Jest ciepła woda! – krzyknęła do stojącego za drzwiami Schermana. Nagle wpadła na szalony pomysł. Rozebrała się szybko i owinięta tylko ręcznikiem wciągnęła Schermana do środka, każąc mu zrobić zdjęcie, kiedy będzie brała kąpiel w wannie Hitlera. Jej przyjaciel miał początkowo obawy, lecz szybko zrozumiał groteskowy pomysł Lee. Oboje zaaranżowali wnętrze: brudne buty, wojskowe ubranie, rzeźba, portret Hitlera. Tak powstało jedno z najbardziej ikonicznych zdjęć drugiej wojny światowej. Był 30 kwietnia 1945 r. Niemal w tym samym czasie przebywający w Berlinie Adolf Hitler popełnił samobójstwo.
Migawka druga: im bardziej zbliżali się do Buchenwaldu, tym smród był coraz gorszy. Lee i Scherman wysiedli pod bramą niedawno wyzwolonego niemieckiego obozu. Wokół niespiesznie chodzili alianccy żołnierze, jakby nie dowierzając temu, co wokół widzą. Na torach kolejowych stały bydlęce wagony. To stamtąd dochodził największy odór. Lee przycisnęła do twarzy chustkę i podeszła do jednego z nich. Amerykański żołnierz otworzył jego drzwi. Ze środka wysypały się rozkładające się zwłoki. Reporterka z trudem pohamowała przerażenie i łzy. Zaczęła robić zdjęcia. Szła dalej. W barakach trafiła na kolejne zwłoki. Jedne wychudzone ciała leżały samotnie, inne na stertach. Odczłowieczone, pozbawione godności, niczym na wysypisku śmieci. Te obrazy prześladowały Miller do końca życia. Zwycięska Europa nie chciała jednak oglądać tak nieprzyjemnych widoków. Brytyjski „Vogue” odmówił publikacji fotografii. Miller była załamana. „Uwierzcie w to! To się DZIAŁO!” – krzyczała. Na próżno.
Migawka trzecia: Antony Penrose poznał swą matkę dopiero po jej śmierci. Pewnego dnia na strychu rodzinnego domu odkrył kartony pełne fotografii i artykułów Lee Miller. Takiej kobiety nie znał.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.