PIOTR WŁOCZYK: 12 maja rano lotem błyskawicy obiegła Warszawę informacja, że w Milusinie w nocy dokonano próby zamachu na życie Józefa Piłsudskiego. Co wiadomo na temat tego – jak dziś byśmy go nazwali – „fake newsa”?
PROF. ANDRZEJ CHWALBA: Dopiero później, gdy nie miało to już żadnego znaczenia, okazało się, że nie była to prawdziwa informacja. Jednak kluczowego 12 maja zrobiła piorunujące wrażenie na mieszkańcach stolicy. Jej adresatem były przede wszystkim warszawskie środowiska robotnicze związane z PPS-em, które faktycznie „zagotowały się” na tę wieść i widziały w tym wszystkim rękę prawicy. Do dziś nie wiemy, kto przygotował i nagłośnił ten „fake news”, ale oczywiste jest, że zagrywka ta była dobrze przemyślana ze strony obozu legionowego.
Nawiasem mówiąc nie byłby to pierwszy zamach na Piłsudskiego, więc ta wiadomość brzmiała całkiem wiarygodnie. Lewica nie miała żadnych wątpliwości, że to prawica chciała zgładzić Józefa Piłsudskiego. W ciągu kilku godzin powstało kilka wersji plotki. Niektórzy opowiadali, że ktoś zginął w obronie Piłsudskiego, inni powtarzali, że sam Marszałek został raniony. Chaos informacyjny też sprzyjał zamachowcom.
Czytaj też:
Zemsta za obrazę Marszałka Piłsudskiego. Oficerowie WP nie znali litości
Na co właściwie liczył Piłsudski i jego otoczenie? Że prezydent i rząd tak po prostu ugną się pod presją?
Piłsudski liczył na pokojowe przejęcie władzy i zdymisjonowanie rządu Witosa, którego lewica nie cierpiała. Kojarzono go z hiperinflacją i z rozruchami robotniczymi 1923 roku, generalnie z trudnymi warunkami życia. Dlatego powierzenie, po raz kolejny, premierostwa Witosowi ludzie lewicy uznali za prowokację.
Równocześnie Piłsudski zdawał sobie sprawę, że lewica nie jest w stanie przejąć władzy na drodze pokojowej, bo jest na to zbyt słaba. Zostawał mu więc tylko przewrót wojskowy.
Piłsudski uważał, że do realizacji tego scenariusza wystarczy manifestacja siły, pokazanie, że ma za sobą ogromną część armii. Spotkanie z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego 12 maja było kluczowe dla jego planów. Marszałek liczył, ze Wojciechowski, jego przyjaciel z dawnych lat w PPS-ie, nie będzie stawiał oporu. Okazało się, że Piłsudski nie doceniał determinacji prezydenta. Obaj byli państwowcami z tej samej szkoły, więc Wojciechowski uznał, że skoro został legalnie wybrany, to nie może ustąpić przed siłą.
Galeria:
Najpiękniejsze defilady II RP - tak świętowano 3 Maja przed wojną!
Zwolennicy Józefa Piłsudskiego często zwracają uwagę na konfrontacyjną wypowiedź Witosa, która 9 maja ukazała się w „Nowym Kurierze Polskim”: „Mówią, że Piłsudski ma za sobą wojsko, jeśli tak, to niech bierze władzę siłą […], jeśli Piłsudski tego nie zrobi, to zdaje się nie ma jednak tych sił za sobą”. Czy ten prowokacyjny ton faktycznie odegrał tu jakąś większą rolę?
Myślę, że nie, choć ten wywiad rzeczywiście wygląda jak rękawica rzucona Marszałkowi. Józef Piłsudski i bez takiej „zachęty” rozpocząłby działania. Witos ewidentnie przeliczył się w swoich kalkulacjach. Był przekonany, że siły rządowe panują w pełni nad sytuacją i zamachowcy nie mają szans na powodzenie.
Z perspektywy Piłsudski wygląda na wroga demokracji – jego soczyste wypowiedzi na temat parlamentaryzmu każdy świetnie zna. Zawsze tak było?