Zemsta za obrazę Marszałka Piłsudskiego. Oficerowie WP nie znali litości

Zemsta za obrazę Marszałka Piłsudskiego. Oficerowie WP nie znali litości

Dodano: 
Gen. Stefan Dąb-Biernacki, w pierwszym szeregu, pierwszy od prawej. Fotografia z sierpnia 1938 r.
Gen. Stefan Dąb-Biernacki, w pierwszym szeregu, pierwszy od prawej. Fotografia z sierpnia 1938 r. Źródło: NAC
Generał Stefan Dąb-Biernacki wydał rozkaz pobicia dziennikarzy „Dziennika Wileńskiego” za to, że w jednym z tekstów opublikowanych w gazecie Piłsudskiego nazwano kabotynem. Oficerowie, którzy skatowali dziennikarzy nie ponieśli żadnej kary, zamiast tego aresztowano i postawiono przed sądem ofiary. W czasie procesu Sejm przyjął ustawę, na podstawie której krytykowanie Piłsudskiego mogło być karane pięcioma latami więzienia.

Józef Mackiewicz odnosząc się po latach – już na łamach prasy emigracyjnej – do okoliczności napadu uzbrojonych żołnierzy Wojska Polskiego na niewinnych ludzi w lutym 1938 r. w Wilnie, stwierdził: „Najbardziej wstrząsające wydaje się wszakże nie to, że starzy, zasłużeni Polacy byli masakrowani kolbami pistoletów, leżąc na ziemi, kopani w głowę oficerskimi butami oficerów polskich za to jedynie, że prof. Cywiński ośmielił się w »Dzienniku Wileńskim« zamieścić artykuł – nie wymieniając zresztą imienia – jakoby krytykujący zmarłego przed trzema laty Piłsudskiego... Najbardziej wstrząsający wydaje mi się fragment przybywających po napadzie przedstawicieli egzekutywy prawa, policji, na czele z wicestarostą grodzkim, którzy nie ścigają przestępców, lecz... aresztują i zabierają do więzienia ofiary przestępstwa”.

Napad na redakcję opozycyjnego „Dziennika Wileńskiego” 14 lutego 1938 r. był kolejnym z wielu epizodów brutalnego rozprawiania się z niewygodnymi dla dyktatury piłsudczyków przeciwnikami politycznymi. Jednymi z najbardziej znienawidzonych przez piłsudczyków byli narodowcy. Wynikało to z faktu ogromnej popularności tej, zarazem najliczniejszej, formacji politycznej w II RP. Narodowców zsyłano do obozu w Berezie Kartuskiej, ale padali również ofiarami zabójstw ze strony przedstawicieli władz. Odnotujmy tu choćby przypadek śmierci z rąk Policji Państwowej działacza narodowego, sędziego, ziemianina i byłego posła na Sejm – Wawrzyńca Sielskiego – w 1936 r. Ofiarami napaści w lutym 1938 r. również stali się narodowcy.

Feralna recenzja

Na początku 1938 r. ukazała się praca Melchiora Wańkowicza zatytułowana „C.O.P – ognisko siły: Centralny Okręg Przemysłowy”. Książka ta dość szybko, bo już 30 stycznia tego roku, doczekała się recenzji na łamach związanego ze Stronnictwem Narodowym „Dziennika Wileńskiego”. Jej autorem był prof. Stanisław Cywiński – historyk literatury polskiej, filozof, pisarz i pedagog. Stanisław Cat-Mackiewicz tak charakteryzował Stanisława Cywińskiego: „To był jeden z najszlachetniejszych i najbardziej krystalicznych ludzi, jakich znałem w życiu. […] Poznałem go, gdy byłem uczniem w gimnazjum Winogradowa w Wilnie, a on nauczycielem języka polskiego. Było to w roku 1911. Cywiński był niezdolny do żadnego kłamstwa. Był on hiperentuzjastycznie nastrojony do swej pracy, do swoich obowiązków patriotycznych. Pamiętam, jak kiedyś rozpłakał się na lekcji, gdy myślał, żeśmy nie docenili znaczenia nauki języka polskiego w gimnazjum rosyjskim. W czasie wielkiej wojny, gdy Wilno znalazło się pod okupacją niemiecką, Cywiński pracował po 17 godzin dziennie. Był wtedy zastępcą dyrektora polskiego gimnazjum, prócz tego wykładał na zorganizowanych wyższych kursach. […] Wtedy Cywiński miał poglądy tzw. niepodległościowe i był zwolennikiem Piłsudskiego i Legionów. Pod koniec wojny jednak zmienił poglądy. Od czasu zamachu majowego stał się wyraźnym wrogiem Piłsudskiego”. Dodajmy, że w latach 30. Stanisław Cywiński był redaktorem narodowego „Dziennika Wileńskiego”.

Czytaj też:
Polska była największym producentem gazu ziemnego i naftowym potentatem

Omawiając książkę Melchiora Wańkowicza, Cywiński napisał takie oto słowa, które – jak się miało niebawem okazać – stały się przyczyną jego osobistej tragedii. „Jednym tchem czytamy emocjonującą książkę Melchiora Wańkowicza o Centralnym Okręgu Przemysłowym […]. Otóż w okręgu tym powstaje obecnie długi szereg poważnych inwestycji, takich np. jak »ujarzmienie« Wisły i Dunajca, które tak fatalnie dały się we znaki temu lat 3 i pół, jak kopalnie rudy, fabryki celulozy, betoniarnie, jak olbrzymi gazociąg ciągnący się już dziś paręset kilometrów, jak powszechna elektryfikacja itp. Wańkowicz (kochany Mel…, jak go nazywają nasi przyjaciele) opowiada o tym wszystkim z zachwytem. Barwnym stylem obfitującym w dobitne powiedzonka, przeplatając tekst często terminami naukowymi i liczbami (nie żal mu milionów!), daje szereg obrazków tego, co widział, no i czego nie widział, ale podobno ma powstać w czasie najbliższym w tym sercu Polski, zadając kłam słowom pewnego kabotyna, który mawiał o Polsce, że jest jak obwarzanek: tylko to coś jest warte, co jest po brzegach, a w środku pustka”. W tym miejscu autor recenzji postawił nawias z odniesieniem do strony 21. książki Wańkowicza.

W istocie na tej stronie autor książki o COP wspomniał słowa wypowiedziane kiedyś przez Józefa Piłsudskiego – o Polsce jako obwarzanku. Początkowo tekst Stanisława Cywińskiego przeszedł bez najmniejszego echa. Więcej – nikt w redakcji dziennika nie zwrócił uwagi na określenie „kabotyn” – podobnie jak cenzura, która artykuł dopuściła do druku. Wypada w tym miejscu zaznaczyć, że praktyki cenzorskie, konfiskaty artykułów czy całych numerów gazet były powszechne w Polsce rządzonej przez piłsudczyków. Dotykały one nie tylko organów SN, ale także całej prasy opozycyjnej; pism socjalistów, ludowców, a na gruncie wileńskim także konserwatywnego „Słowa” wydawanego przez Stanisława Mackiewicza.

Czytaj też:
Kara śmierci za korupcję

Jednak w warszawskim dwutygodniku „Naród i Państwo”, będącym organem tzw. naprawiaczy środowiska znanego pod nazwą Naprawa, której członkowie wchodzili w skład sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego, ukazał się niepodpisany artykuł, zatytułowany „Plugastwo słowa”, będący w istocie donosem na Stanisława Cywińskiego. Według Stanisława Mackiewicza „w pompatycznej formie zostało wskazane, że prof. Cywiński przez »kabotyn« miał na myśli tego, »czyją trumnę Prezydent Rzeczpospolitej odprowadził na Wawel«. Trudno stwierdzić, kto był autorem donosu. Mówiło się o tym, że napisał go sam Wańkowicz, który jednak twardo, także po latach, na łamach prasy peerelowskiej temu zaprzeczał. Cat z kolei sugerował, że autorem anonimu był redaktor pisma »Naród i Państwo«, Bolesław Srocki. Abstrahując jednak od tego, kto był autorem tekstu, treść donosu trafiła do Wilna, do rąk generała dywizji i inspektora armii, Stefana Dęba-Biernackiego.

Artykuł został opublikowany w 1/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.