W 1945 roku, po kilku latach okupacji niemieckiej i sowieckiej, Polska powróciła na mapy w innych graniach. Ustalono je wstępnie podczas konferencji przywódców mocarstw w Teheranie w roku 1943. Na mocy postanowień teherańskich Polska utraciła Kresy, czyli liczne tereny na wschodzie, w tym Lwów i Wilno. „W zamian” zyskać miała terytoria na zachodzie – w tym część Śląska, Wielkopolskę, Mazury i Warmię. Ta zamiana najkorzystniejsza była oczywiście dla samego Związku Sowieckiego. Kresy odebrane Polsce weszły w skład m.in. Ukraińskiej czy Litewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, a więc znalazły się w granicach jednej z republik zależnych wyłącznie od Moskwy. Sowieci zyskiwali jednocześnie dostęp do leżącego na zachodzie Polski Śląska, a więc terenów uprzemysłowionych, bogatych w kopalnie i zakłady produkcyjne. Moskwa mogła twierdzić, że obszar ten otrzymuje Polska, lecz wiadomo było, iż to Kreml czerpie największe zyski z wytwarzanych w Polsce dóbr.
Tereny na zachodzie i północy Polski, które nasz kraj otrzymał po drugiej wojnie światowej, nazwano Ziemiami Odzyskanymi. Ziemie te faktycznie w różnych okresach czasu, krócej i dłużej, wchodziły w skład Korony Polskiej czy Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Niektóre, choć od kilku wieków nie znajdowały się w granicach państwa polskiego, były z naszym krajem związane historycznymi więzami.
Hasło „Ziemie Odzyskane” uznawane jest niekiedy za hasło przesadzone, gdyż niektóre tereny, jak część Pomorza, nie miały wiele wspólnego z Polską od czasu Bolesława Krzywoustego. Komuniści wykorzystywali jednak to hasło, chętnie podkreślając, że Polska otrzymała z powrotem „dawne ziemie piastowskie”, zajmowane jakby tylko tymczasowo przez Niemców.
„Argumentacja propagandowa skupiała się wokół czterech kategorii zagadnień: historycznych, geopolitycznych, ekonomicznych oraz moralnych. W uzasadnieniu historycznym, przemawiającym za przynależnością Ziem Zachodnich do Polski, widać wyraźne nawiązania do tradycji piastowskiej. Powrót nad Odrę i Nysę oznaczał jej zwycięstwo nad koncepcją jagiellońską i odwrót od „błędnej” polityki, która zaciążyła na całej przeszłości Polski i stała się przyczyną jej osłabienia39. »Chwila obecna daje nam szansę do ręki, aby błąd Konrada Mazowieckiego naprawić (...). Nie Kijów a Gdańsk, Szczecin i Wrocław – oto nasza przyszłość«. Argumentacja historyczna sięgała nawet przed wiek X w., nawiązując do słowiańskiego charakteru ziem między Bugiem a Odrą na długo przed powstaniem państwa polskiego. »Historia narodów słowiańskich wypełniona jest na przestrzeni tysiąclecia zażartą walką z niemieckim imperializmem i militaryzmem. W dziesiątym (...) wieku Słowianie zamieszkiwali tereny po Łabę, Berlin, jak wiadomo, był osadą słowiańską«” – pisał Radosław Domke w artykule pt. „Propaganda wobec Ziem Odzyskanych w latach 1945–1948”.
Wokół Ziem Odzyskanych narosło wiele mitów. Komuniści od początku starali się stworzyć ich legendę, m.in. poprzez, czasami nawet komiczne, nadawanie na siłę nazw polskich wszystkim miejscowościom. Prof. Rafał Stobiecki w książce „Historiografia PRL” pisze:
„Dobrym przykładem może być w tym kontekście masowe nadawanie, czasem wbrew źródłom, polskich nazw miejscowościom. Powstała wówczas, istniejąca do dzisiaj, swoista fosa semantyczna oddzielająca nas od Niemców. Celem było uczynienie »przeszłości obcej», »przeszłością naszą«. Działania te koordynowała specjalna komisja zajmująca się problemem nowych nazw na Ziemiach Odzyskanych”.
Ministerstwo Ziem Odzyskanych
Odzyskanie ziem na Zachodzie postulowały już w latach 30. XX wieku środowiska endeckie. Mówił o tym także rząd polski w Londynie po roku 1939. Jednym z najważniejszych teoretyków postulujących przyłączenie terenów leżących na Zachodzie był prof. Zygmunt Wojciechowski. W czasie drugiej wojny światowej działał on w Organizacji Ziem Zachodnich „Ojczyzna”, która pod koniec 1944 roku przekształciła się w Instytut Zachodni. Pomimo wielkich różnic ideologicznych komuniści zgodzili się włączyć środowiska endeckie w prace mające przygotować ziemie zachodnie na przejęcie i zagospodarowanie. Wiosną 1945 roku powołano Biuro Studiów Osadniczo-Przesiedleńczych, Radę Naukową dla Zagadnień Ziem Odzyskanych, Urząd Generalnego Pełnomocnika Rządu dla Ziem Odzyskanych oraz Państwowe Urzędy Repatriacyjne koordynujące przesiedlenia Polaków z utraconych Kresów na Ziemie Odzyskane. Wkrótce powstawać zaczęły kolejne instytucje i organy, które zajmować miały się zagospodarowywaniem przejmowanych terenów.
Ministerstwo Ziem Odzyskanych zostało utworzone 13 listopada 1945 roku. Na jego czele stanął pierwszy sekretarz KC PPR i wicepremier, Władysław Gomułka. Nowy resort otrzymał nadzór nad pozostawionym mieniem poniemieckim i nadzorował „operację” przesiedleń. Ministerstwo Ziem Odzyskanych miało duże kompetencje, nie było jednak „rządem” i musiało słuchać poleceń płynących z centrali.
Celem Gomułki, który kierował Ministerstwem Ziem Odzyskanych, było m.in. ograniczenie działalności sowieckich funkcjonariuszy i agentów na zachodnich terenach Polski. Swoje poglądy wyrażał jednak wyłącznie podczas zamkniętych spotkań w ministerstwie, wiedząc, że na działanie sowieckich szpiegów i tak nie ma większego wpływu. Gomułka swą pracę w ministerstwie postrzegał bardzo ambicjonalnie. Uważał, podobnie jak wielu innych komunistów, że zasiedlenie Ziem Odzyskanych jest kluczowe dla zdobycia poparcia społecznego dla nowej władzy. Jedną z inicjatyw resortu było wydawanie dwutygodnika pt. „Osadnik na Ziemiach Odzyskanych”. Jego redaktorem naczelnym był przedwojenny działacz Obozu Narodowo-Radykalnego, Adolf Józef Reutt.
Reformy
Ministerstwo Ziem Odzyskanych przeprowadziło na zarządzanych przez siebie terenach szereg reform. Najważniejszą była reforma rolna. Środowiska narodowe i związane z Polskim Stronnictwem Ludowym postulowały podzielenie wielkich poniemieckich posiadłości na mniejsze, liczące 30 hektarów. Władze w Warszawie nie zgodziły się na tę propozycję, stwierdzając, że największe utworzone na Ziemiach Odzyskanych gospodarstwa mogą liczyć co najwyżej 15 hektarów, zaś 10 procent wszystkich ziem przejmuje państwo.
Większość Polaków z entuzjazmem patrzyła na możliwość zasiedlenia nowych terenów. „Ziemie zachodnie postrzegano jako miejsce, w którym można zacząć nowe życie w poniemieckim domu, a często uwolnić się od przeszłości. Swoją przyszłość na zachodzie widziało wielu żołnierzy AK, którzy mieli nadzieję, że tam ukryją się przed bezpieką”. (dzieje.pl)
„Wielokrotnie słyszeliśmy w dobie tej wojny głosy z zagranicy, wskazujące na konieczność radykalnego rozwiązania zagadnienia niemieckiego, wytrzebienia ducha prusactwa, przepędzenia hakatystów pruskich z ziem ongiś polskich, na których usłali sobie wygodne gniazda. (…) Musimy głosić światu słowem i czynem, że domagamy się tych wszystkich ziem, które nam w ciągu dziejów zrabowała niemczyzna” – pisano ponadto na łamach ówczesnego „Tygodnika Powszechnego”.
Życie na Ziemiach Odzyskanych nie było jednak usłane różami. Choć niektórzy chętnie przenosili się na zachód, to wciąż towarzyszył im strach, że mieszkanie tam jest tylko czymś chwilowym, a dom, który otrzymali, zostanie im niedługo odebrany, gdyż „wrócą Niemcy” (te lęki komuniści także chętnie wykorzystywali). Na Ziemiach Odzyskanych władzę sprawowali często, de facto, sowieccy funkcjonariusze, szerzyły się grabieże. Ludziom przesiedlonym z Kresów trudno było odnaleźć się w nowym miejscu, dochodziło do konfliktów pomiędzy sąsiadami.
Ministerstwo Ziem Odzyskanych działało do 11 stycznia 1949 roku. W tym czasie w odbudowę tego obszaru zainwestowane około 150 miliardów złotych. 21 lipca 1948 roku we Wrocławiu, jako podsumowanie działalności resortu, otwarto Wystawę Ziem Odzyskanych. Na wydarzeniu tym zabrakło już jednak Gomułki, który popadał w coraz większą niełaskę, a wkrótce trafił do więzienia.
Czytaj też:
I była Polska na pierwszegoCzytaj też:
"O rany boskie!". Reakcja partii na wybór Karola Wojtyły na papieżaCzytaj też:
Węgrzy przeciwko zniewoleniu. Zemsta Sowietów była okrutna