Może to dobry czas, aby wrócić pamięcią do ludzi, którzy zginęli służąc Polsce. Tym bardziej, że Święta Wielkanocne Anno Domini 2010 był ostatnimi, które spędzili na tej ziemi, z rodzinami. Warto, aby Zmartwychwstali w naszej pamięci.
Poprzednio pisałem o Pierwszym Obywatelu, Pierwszej Damie, prezydencie Ryszardzie Kaczorowskim, Grażynie Gęsickiej, Przemku Gosiewskim, Mariuszu Handzliku i Macieju Płażyńskim. Dziś kolej na następnych – ludzi, których znałem i szanowałem.
Zawsze uśmiechnięta i pomocna Katarzyna Doraczyńska- zastępca dyrektora gabinetu prezydenta RP. Miała jechać do Smoleńska pociągiem, ale ze względu na maleńką córeczkę Hanię poprosiła swojego szefa,Jacka Sasina żeby się z nią zamienił: on pojechał pociągiem specjalnym i przeżył... Harcerka, radna osiedla Kamionek,na którym sto parędziesiąt lat wcześniej urodził się Roman Dmowski. Brała udział w „Wiośnie Polaków”- w kampanii wyborczej PiS w 2005 roku, podwójnie wygranej (wybory parlamentarne i prezydenckie). Potem za czasów premiera Marcinkiewicza pracowała w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Dziś jej córka ma 19 lat.
Artur Francuz – "BOR-owik", przez lata ochraniał prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Poszedł na kurs oficerski – zachęcony do tego przez „prezydenta z Londynu” i wrócił do służby przy nim akurat kilka dni przed wylotem do Smoleńska. Bardzo rodzinny: żona Kasia, córka Ola i kilkuletni syn Marcin. Miał nie lecieć, bo początkowo prezydenta Kaczorowskiego mieli ochraniać BOR-owcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Miał inne plany na weekend- rodzinno- przyjacielski grill. O tym, że leci dowiedział się w piątek wieczorem (wylot był w sobotę rano). Lubił dobrze zjeść. Bardzo pogodny: z jego anegdot często śmiał się prezydent RP na Uchodźctwie. Choćby z tej, jak to jego paroletni synek przykuł się znalezionym w domu kajdankami do deski do prasowania i musiał czekać z ową deską na kolanach oglądając bajki w telewizji parę godzin aż przyjedzie tata, który miał do tych kajdanek kluczyki. Nie zdążył odebrać swojego patentu oficerskiego – zrobiła to żona już po jego śmierci.
Krystyna Bochenek- niemal wszyscy zapamiętali ją jako wicemarszałka Senatu z ramienia PO, a ja zupełnie inaczej -jako pomysłodawcę i organizatora corocznego ogólnopolskiego dyktanda, które odbywało się zawsze w Katowicach, w gmachu Polskiego Radia,gdzie pani redaktor – jeszcze nie parlamentarzystka -pracowała. To była świetna promocja mowy ojczystej. Pani Krystyna wraz z zespołem organizowała też specjalne dyktanda dla polityków: wiem o tym dobrze, bo sam brałem w takim udział jeszcze w dekadzie lat 1990-ch, zajmując w nim najgorsze z możliwych, bo tuż za podium czwarte miejsce (przegrałem wtedy z m.in Markiem Borowskim i Januszem Korwin-Mikke). I przez ten pryzmat będę zawsze wspominał panią Krystynę i „jej” narodowe dyktando.
Ksiądz Prałat Bronisław Gostomski- szef Polskiej Misji Katolickiej w Londynie. Przyleciał z Anglii do Warszawy z prezydentem Kaczorowskim. Nie miał lecieć do Smoleńska. Mieszkał podczas tego pobytu u prezydenta RP na Uchodźctwie w jego mieszkaniu w Alejach Niepodległości. W ostatniej chwili zastąpił w delegacji mojego znajomego pana G. W jego kontekście można zastanawiać się nad rolą przypadku w ludzkich dziejach. Mówiono, że prezydent nie chciał zostawić go samego w mieszkaniu -bo "nie wypadało tak" – i dlatego zaaranżował podróż do Rosji...
Generał Bronisław Kwiatkowski- Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych RP. Wcześniej dowodził słynnymi komandosami- „Czerwonymi Beretami” w Krakowie. Lot do Smoleńska miał być jego ostatnią podróżą służbową- przechodził na emeryturę 5 maja. Mieszkał w Krakowie i tam został pochowany- na Salwatorze. Wyszkolony już w strukturach NATO, awansowany na generała przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego był jednym z tych generałów, wtedy nie najliczniejszych, którzy mówili po angielsku. Bardzo lubiany przez żołnierzy dowódca, ciepły, niezwykle kulturalny człowiek.
Barbara Mamińska- dyrektor Kancelarii Prezydenta RP. Odpowiadała za ważną „działkę” dla polskiej polityki historycznej: prezydenckie odznaczenia. Przy okazji takich właśnie odznaczeń – dla często zapomnianych już działaczy „starego” NZS spotkaliśmy się po raz ostatni. Serdeczna, dobra osoba i bardzo sprawny urzędnik. Byłą żoną szefa PKP za „pierwszego”, a potem też „drugiego” PiS, Krzysztofa Mamińskiego.
Stanisław Zając- senator, b. wicemarszałek Sejmu (za czasów AWS) i b. prezes ZChN. Adwokat, w stanie wojennym bronił – za darmo – więźniów politycznych. Jego dom w Jaśle był miejscem spotkań wielu ważnych, w skali kraju, ludzi, a także lokalnych działaczy – nieraz zapadały tam ważne decyzje personalne. Pozbierał się po poważnym udarze. 10 kwietnia 2010 roku nie było z Rzeszowa żadnego porannego samolotu- Staszek wsiadł w samochód i popędził na złamanie karku na lotnisko wojskowe na Okęciu. W ostatniej chwili zdążył na samolot. Ale nie zdążył doczekać się narodzin bardzo wyczekiwanej wnuczki- przyszła na świat kilka dni po tragedii smoleńskiej. Wierny w przyjaźniach. Jego żona Ala została wybrana senatorem w wyborach uzupełniających, niejako na jego miejsce (i jest nim dotąd). Syn Wojtek-po ojcu adwokat – przez parę kadencji był radnym Sejmiku Podkarpackiego, córka Agnieszka- też jest prawniczką. Chrześniaczka Świetlana, wnuczka rektora Akademii Górniczo Hutniczej, absolwentka pedagogiki UJ, do tej pory ma komputer – prezent od ojca chrzestnego. AKAPIT Warto o nich pamiętać nie tylko przy okazji rocznic...