W przestrzeni publicznej funkcjonuje szereg pytań i wątpliwości. Choćby i taka, że jak to jest możliwe, aby najkrótszy z możliwych kurs pilotowania awionetki przez terrorystów wystarczyć miał do przejęcia sterów samolotu odrzutowego? Pytania te stawia chociażby stowarzyszenie zawodowych pilotów samolotów odrzutowych powołane do „wykrycia prawdy” o dramacie sprzed prawie ćwierćwiecza. Inni podnoszą wątpliwości odnośnie trzeciej wieży, która nie została uderzona przez samolot, a jednak się zawaliła. Jeszcze inni mocno powątpiewają w możliwość odnalezienia wśród ruin World Trade Center nadpalonego paszportu, który pozwolił na identyfikację jednego z terrorystów. Nie będę w to wchodził, bo nie mam do tego wystarczającej wiedzy ani przygotowania. Odnotowuję tylko pytania, które stawiają sobie do dziś miliony Amerykanów.
Nie sądzę zresztą, aby ich liczba specjalnie się zmniejszała. Dowodzi tego chociażby percepcja wcześniejszego niemal o cztery dekady zamachu na prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Do dziś przecież krąży na ten temat szereg spiskowych (?) teorii, w których powtarzają się pytania, na które nie ma odpowiedzi. Nie oznacza to wcale, że owa alternatywna historia, z którą stykamy się odnośnie tragedii w Nowym Jorku i zabójstwa prezydenta USA w Dallas może być realnym punktem odniesienia. Stwierdzam tylko fakt, że istnieje ona w przypadku obu tych dramatów i niekoniecznie wierzą w obie te kontrnarracje ci sami ludzie. Nie ulegając owym teoriom stwierdzam fakt, dotychczasowa literatura, a także filmy dokumentalne i fabularne na te tematy nie odpowiedziały, niestety, na pytania stawiane nie tylko przez wariatów, ale nieraz i fachowców z poszczególnych dziedzin, którzy podważają szczegóły, co może pośrednio prowadzić do tezy, że skoro detale się nie zgadzają to być może i całość jest mało wiarygodna.
Między skutecznym zamachem na JFK a największym atakiem terrorystycznym w dziejach Stanów Zjednoczonych Ameryki było też jeszcze jedno wydarzenie, które – choć na pierwszy rzut oka wydaje się to nieprawdopodobne – budzi wśród niektórych kontrowersje. Tak, część z Państwa się domyśliła, że chodzi o lądowanie człowieka na księżycu, czyli amerykański podbój Srebrnego Globu, który miał miejsce 20 lipca 1969 roku. W Polsce, za komuny, telewidzowie zobaczyli ledwie 11-sekundowy film z lądowania, a pełna transmisja dostępna była tylko dla gości zaproszonych tego dnia do ambasady USA w Warszawie. Powszechnie uznano że był to „mały krok jednego człowieka i wielki krok ludzkości”. Tyle tylko, że wciąż istnieją niedowiarkowie, którzy czepiają się szczegółów. A to np. dlaczego zatykana przez Neila Armstronga – pierwszego człowieka, który stanął na księżycu – flaga USA powiewa na wietrze, kiedy przecież w księżycowej atmosferze nie ma żadnych wiatrów ani podmuchów? Albo – słyszymy powtarzające się pytania – jak to możliwe, że Armstrong miał ledwie kilka godzin nalotu na maszynie, analogicznej do tej na której lądował na księżycu? Przecież nawet piloci helikoptera muszą mieć wylatanych co najmniej kilkadziesiąt albo i ponad sto godzin, aby uczestniczyć w akcjach typu przekazanie ładunku w sytuacji nieruchomego, na pewien czas, zawiśnięcia śmigłowca. I skąd się, u licha, wzięły odgłosy jakiegoś stukania w nagraniach z lądowania w lipcu Anno Domini 1969, gdy właśnie na księżycu ponoć było to wykluczone? Wreszcie czemu przewodnicy turystyczni na należącej do Hiszpanii wyspie Lanzarote (znacznie mniej znanej niż Wyspy Kanaryjskie), na której miejscami wulkaniczny krajobraz przypomina, jako żywo, filmy z lądowania na księżycu właśnie – twierdzą z przekonaniem, przysięgając i klnąc się na wszelkie świętości, że to właśnie tutaj było prawdziwe lądowanie na rzekomym księżycu?
Nie jestem specjalistą, a więc nie znam odpowiedzi na te pytania. Wierzę w oficjalne wersje i tym bardziej nie rozumiem, dlaczego dotychczas nie wyjaśniono wszystkich wątpliwości i pytań? Czemu tak mało znamy pozostałą ósemkę -poza Neilem Armstrongiem, Buzzem Aldrinem i Michaelem Collinsem, którzy jako pierwsi brali udział w podboju księżyca? Czemu ci ludzie nie udzielali na okrągło wywiadów w telewizji? Było ich przecież w sumie ledwo jedenastu i na zdrowy rozum nie powinni wychodzić ze "szklanego okienka". Przecież większość dni dożyła czasów niespotykanego rozwoju telewizji. A część nawet rozkwitu mediów społecznościowych.
Teorie spiskowe szerzą się najbardziej wtedy, gdy brak jest odpowiedzi na zwykłe, najprostsze, najbardziej elementarne pytania stawiane nie przez ludzi „nawiedzonych” czy szaleńców,ale przeciwnie: ludzi często wykształconych i fachowców. A wszystkich odpowiedzi przecież wciąż nie ma. Czy dlatego, że ktoś uznał, że nie warto się owymi pytaniami przejmować? Czy dlatego, że skoro już tyle razy o tym mówiono, to założono, że nie ma sensu mówić o rzeczach „oczywistych”, tyle razy już wyjaśnianych ? Bo przecież chyba nie jest tak, że w roku 1963, 1969 i w 2001 stało się coś, co uznano, że nie powinno być nigdy pokazane opinii publicznej? Ta ostatnia możliwość jest zdecydowanie najgorsza. I czy w związku z tym należy skorzystać z tytułu książki Józefa Mackiewicza: „Nie trzeba głośno mówić”?