Część czołgistów zginęła, część dostała się do niewoli. Okazało się, że w niektórych z nich siedzą, jako przewodnicy, miejscowi komuniści: Lipszyc, rozpoznany jako morderca ucznia na zabawie, został zabity przez jego kolegę, Margolis (poległ), Aleksandrowicz (przed wojną zbiegł do Sowietów).
Nocą z 20 na 21 września do miasta weszły 101. i 102. rezerwowe pułki ułanów. Wraz z nimi przybył gen. Wacław Przeździecki. Uważał, że trzeba ewakuować załogę Grodna w kierunku granicy litewskiej.
Dziecko rozkrzyżowane na czołgu
21 września Grodno było atakowane także przez bataliony piechoty. Te jednak radziły sobie słabo i byłyby rozbite, gdyby na pomoc nie przyszły im czołgi i samochody pancerne. Jeden z czołgów został uszkodzony strzałem z karabinu przeciwpancernego – jedynego w 101. Pułku – przez rtm. Narcyza Łopianowskiego. Nadal w kierunku sowieckich czołgów leciały butelki z benzyną. Jedną z nich rzucił 13-letni Tadeusz Jasiński. Został schwytany przez czerwonoarmistów.
„Oczy Danki Bukowińskiej błyszczą dziko, chowa się przed czołgami, nie ze strachu, lecz z nienawiści. – Nie mogę słuchać ich warkotu – tłumaczy. Widzę na dalekim czołgu jasną plamę. Nagła straszna pewność: Głogów! Nie zważam na Dankę, nie słyszę jej krzyku. Śmiercionośna maszyna toczy się naprzód, a ja stępiała na wszystko lecę prosto na nią. Przeraźliwy zgrzyt... Czołg staje tuż przede mną. Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowane, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie sprawy z tego, co się dzieje. A z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni trzyma brauning, za nim drugi grozi nam. Z podniesioną po bolszewicku do góry pięścią ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i dziecko. Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem przy jego głowie. Chwytamy nosze i pozostawiając oniemiałych naszym zuchwalstwem oprawców, uciekamy w stronę szpitala. Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem – to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi. […] Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach” – pisała Grażyna Lipińska.
Czytaj też:
Żołnierze najbardziej wyklęci
Symboliczny gród Tadeusza Jasińskiego znajduje się na cmentarzu pobernardyńskim.
Tamtego dnia przewodnikiem plutonu por. Janusza Wielhorskiego był 13-letni, może 14-letni harcerz. Był uzbrojony w automatyczny winchester „na którego kolbie miał już »zakarbowanych« kilku »kacapów«” – zapamiętał Wielhorski.
Sowiecki nacisk 21 września był tak duży, że po południu walki toczyły się już w centrum Grodna. Wieczorem broniło się tylko kilka odizolowanych punktów, między innymi zamek, gmach szkół zawodowych i koszary 81. Pułku Piechoty. Nocą znaczna część obrońców Grodna opuściła miasto, część wróciła do swoich domów.
„Z płaczem przechodziliśmy przez Grodno. Wszyscy chcieliśmy walczyć, ale był rozkaz wycofania się w kierunku Litwy” – wspominał ochotnik Olgierd Kozłowski.
Sowiecka zemsta
W walkach o miasto Sowieci stracili ponad 50 zabitych i 160 rannych, uszkodzonych lub zniszczonych było 19 czołgów.
Po opanowaniu Grodna Armia Czerwona przystąpiła, przy pomocy komunistów żydowskich i białoruskich, do wyszukiwania, chwytania i rozstrzeliwania jego obrońców – żołnierzy i cywili.
„Nad ranem przybiegli do naszej piwnicy dwaj bracia Waniukiewicze – 16 i 20 lat, synowie grabarza z cmentarza ewangelickiego. Do swego domu już nie dobiegli, bo szosą jechała kawaleria. […] Inni szli piechotą w tych czapach z »czubami«, brudni, straszni. Szli szosą, to tylko ja z dziadkiem wyjrzałam i zaraz schowaliśmy się, ale nas zauważono. Przybiegli do piwnicy i kazali wychodzić. Cóż, kobiety z dziećmi, dziadek stary, miał 72 lata i ci młodzi Waniukiewicze. Rusek podszedł i na oczach wszystkich strzelił tym dwom prosto w twarz – mózg widziałam, głowy rozbite” – wspominała ówczesna uczennica (relacja w książce „Wojna polsko-sowiecka 1939”).
Miejscami egzekucji były między innymi „Psia Górka” – tu zabito 20 uczniów-ochotników, ogrody przy ulicy Pohulanka, lasek „Sekret”, otoczenie klasztoru franciszkanów, przedmieście Rumlówka, koszary 76. Pułku Piechoty, na „Krzyżówce” koło Poniemunia. Ofiarami sowieckiej zemsty padło około 300 obrońców Grodna.
Wielkie zasługi w przypomnieniu walk w Grodnie ma Karol Liszewski (Ryszard Szawłowski), autor pracy „Wojna polsko-sowiecka 1939” (wydanie pierwsze 1986 r.). Pisał o nich także Czesław Grzelak w niewielkiej książce „Płonące kresy”. O zbrodniach sowieckich pisali w artykule historycy IPN Mariusz Filipowicz i Edyta Sawicka. Ta bohaterska karta Września na Kresach Wschodnich nie doczekała się jednak na razie godnej swojego znaczenia monografii. Trzeba to uznać za zaniedbanie polskich historyków. Obrona Grodna nie doczekała się symbolicznego upamiętnienia okolicznościową monetą ani znaczkiem pocztowym. We Wrocławiu, w Warszawie i Białymstoku są ulice obrońców Grodna. W 2014 r. siłami społecznymi powstał film „Krew na bruku”. Jego producentami były Fundacja im. Joachima Lelewela i Związek Polaków na Białorusi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.