Anna Kosiarska: Co wydarzyło się we Włoszech 24 lipca 1943 r.?
Marco Patricelli: Tego dnia odbyło się głosowanie Wielkiej Rady Faszystowskiej, która odgrywała jedynie rolę doradczą, a nie decyzyjną, i która od wybuchu wojny niemal w ogóle się nie zbierała. Wniosek złożony przez Dino Grandiego miał na celu ocalenie faszyzmu za cenę poświęcenia osoby Duce winnego niepowodzeń. Tenże zresztą doskonale orientował się w treści dokumentu przedstawionego przez Grandiego, gdyż został on mu wcześniej przedłożony do przeczytania. Mussolini nie był zaskoczony samymi wypadkami, ale tym, że większość hierarchów faszystowskich zagłosowała za jego odsunięciem od władzy. Sam Grandi nie był pewien wyniku głosowania i przybył na posiedzenie rady z pistoletem i dwoma granatami, po czym udał się do kościoła przy pl. Colonna czy to by się pomodlić, czy wyspowiadać.
Faszyzm, zwracając królowi jego prerogatywy przewidziane w Statucie albertyńskim, konstytucji z 4 marca 1848 r., jednocześnie dał mu mandat do zawarcia pokoju. Chociaż prawdą jest, że to Mussolini, jako szef rządu, wypowiedział wojnę Francji, Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym, to zgodnie ze statutem należało to do króla jako do zwierzchnika państwa i od niego było zależne zawarcie pokoju, czego oczekiwali odeń ci, którzy chcieli ocalić w jakimś stopniu reżim. Jednak Wiktor Emanuel III i koła monarchiczne od dłuższego czasu przygotowali się, by uwolnić się tak od Duce, jak od faszyzmu, i czekali tylko sposobnej chwili, którą na srebrnej tacy dostarczyło im posiedzenie Wielkiej Rady Faszystowskiej.
Dlaczego król zdecydował się aresztować Duce?
Dymisja Mussoliniego była aktem legalnym, który nastąpił po równie legalnym akcie, jakim było głosowanie, które odbyło się w Wielkiej Radzie Faszystowskiej. Aresztowanie zaś Mussoliniego przez króla w willi Savoia, dokąd Wiktor Emanuel wezwał Duce po tym, jak zastąpił go marszałkiem Pietrem Badogliem, było aktem nielegalnym. Wszystko zostało dokładnie zaplanowane. W parku zostali rozmieszczeni karabinierzy, przed willą stał samochód gotowy wywieźć więźnia, inni karabinierzy czekali w samej willi, a jeden za zasłonką w pokoju, w którym odbywała się rozmowa Wiktora Emanuela III z byłym Duce. Król uspokajał „kawalera” Mussoliniego, mówiąc mu, że jest jedynym przyjacielem, który mu pozostał, i jednocześnie informując go o tym, że podjął wszystkie kroki, by aresztować go, a wszystko to „dla jego bezpieczeństwa” – jak zaznaczył. W ten sposób królowi udało się doprowadzić do upadku reżimu, a manifestacjom radości w całej Italii na wieść o dymisji Mussoliniego towarzyszyła totalna bierność ze strony faszystów i faszystowskiej milicji. Sposób, w jaki reżim upadł, zadziwił samych Niemców. Mussolini będzie później ubolewał, że nikt z jego ludzi nie bił się za niego. Z jednym wyjątkiem – Manlia Morganiego, dyrektora Agencji Stefani, który na wieść o aresztowaniu Duce popełnił samobójstwo.
Co zdecydowało o wyborze miejsc uwięzienia Duce?
Kryteria wyboru miejsc, w których przetrzymywano Mussoliniego (Ponza, Maddalena i Campo Imperatore), odpowiadały całej serii wymogów nie zawsze możliwych do pogodzenia i nieuważnie przeanalizowanych. Jednym z nich był bez wątpienia pośpiech, w jakim wszystko się odbywało i który narzucał ten, a nie inny wybór. Drugim, być może ważniejszym, była konieczność umieszczenia więźnia tam, gdzie nie było Niemców, a przynajmniej w miejscu trudno osiągalnym, takim jak wyspy. Po trzecie, wszystko okryte było tajemnicą, by uniemożliwić niemieckiemu wywiadowi ustalenie miejsca przetrzymywania Duce. W końcu podjęto też wiele prób zmylenia przeciwnika, częściowo skutecznych. Dwukrotnie włoskim tajnym służbom udało się zwieść Niemców przenosinami Duce przeprowadzonymi w ostatniej chwili. O pośpiechu, z którym po wyspach wybrano najwyższy szczyt Apeninów z hotelem na wysokości 2,2 tys. m, świadczy to, że w chwili przybycia kolumny z więźniem do Assergi w hotelu zakwaterowani byli jeszcze goście, którzy musieli zostać szybko ewakuowani. Chodziło o to, by nikt nie zdołał zająć posiadłości znajdującej się nieopodal początkowej stacji kolejki, będącej własnością hrabiny Rosy Mascitelli. Klucze do willi musiano sprowadzić dopiero z Rzymu, a następnie przedsięwziąć wszelkie środki ostrożności zapewniające bezpieczeństwo więźniowi znajdującemu się na Gran Sasso.
W jaki sposób Niemcy wpadli na trop Duce?
Wywiad niemiecki pracował niezależnie w ramach Abwehry adm. Wilhelma Canarisa i poprzez Sicherheitsdienst SS w osobie szefa policji w Rzymie, Herberta Kapplera. Jako że spadochroniarze gen. Kurta Studenta nie dysponowali siatką szpiegowską, odegrali oni drugorzędną rolę w polowaniu na Mussoliniego, z wyjątkiem misji zleconej przez samego Studenta lekarzowi Leo Krutowowi, który udał się motocyklem na stację początkową kolejki w Assergi, by przekonać się, czy Duce rzeczywiście może przebywać w hotelu. Niemcy nie mieli pewności w tej kwestii aż do momentu, w którym kpt. Gerd Langguth dostrzegł Duce wychylającego się z okna swego pokoju i zawrócił w kierunku bazy w Pratica di Mare, by osobiście poinformować o wszystkim Studenta. Nie ma wątpliwości, że najbardziej precyzyjne wskazówki zebrał Kappler, który miał swoje kontakty we włoskiej policji i który udał się z tajną misją do Assergi, by upewnić się co do swych podejrzeń, co potwierdził mi w liście z 1996 r. kapitan SS Erich Priebke.
Jeśli chodzi o wykrycie poprzednich miejsc uwięzienia Duce na Ponzie i Maddalenie, aktywną rolę odegrał tu Otto Skorzeny, który dodatkowo odebrał osobiście zadanie od Hitlera i któremu bezpośrednio podlegał Ernst Kaltenbrunner.
W tym natomiast przypadku doszło do przecieku informacji ze strony cywili i personelu strzegącego Duce, które dotarły do Kapplera. Odegrał on pierwszorzędną rolę w fazie dochodzeniowej operacji „Dąb”. Zupełną pewność zdobył on w chwili, gdy przechwycił telegram, w którym informowano Rzym, że „wszystkie środki bezpieczeństwa wokół i na Gran Sasso zostały dopełnione”, i gdy odebrał wiadomość, że „hotel jest twierdzą nie do zdobycia”.
Jak wyglądała najbardziej widowiskowa operacja niemieckich spadochroniarzy?
Operacja „Dąb” (Fall Eiche) należy z całą pewnością do najbardziej spektakularnych operacji II wojny światowej. Plan operacyjny był owocem intuicji mjr. Haralda Morsa, dowódcy Lehrbataillon II dywizji Fallschirmjäger, który 11 września otrzymał rozkaz od gen. Studenta. Ten nakreślił mu plan nie do zrealizowania, jeśli chodzi zarówno o czas, jak i miejsce (wydawało się niemożliwe zrzucenie spadochroniarzy właśnie 12 września na wysokości 2,2 tys. m przy niewiadomych warunkach atmosferycznych).