Piotr Zychowicz: Himmler nazywał go „supermózgiem gestapo”. Hitler uważał za jednego z najinteligentniejszych narodowych socjalistów. A Reinhard Heydrich zginął jak głupiec.
Prof. Robert Gerwarth: Rzeczywiście, w dniu swojej śmierci protektor Czech i Moraw złamał wszystkie procedury ochrony dygnitarzy III Rzeszy, które sam wcześniej wprowadził. Rano 27 maja 1942 r. wyjechał ze swojej willi bez żadnej eskorty. W otwartym mercedesie 320 byli tylko on i jego szofer o nazwisku Klein. Stanowili niezwykle łatwy cel.
Skąd ta brawura?
Poruszanie się kuloodporną limuzyną w asyście oddziału goryli byłoby dla niego upokarzające. To byłby dowód na to, że boi się Czechów. A to Czesi mieli bać się jego. Jego zachowanie wynikało również z chłodnej kalkulacji. Przywódcy ruch oporu w Protektoracie byli bardzo ostrożni. Nie przeprowadzali spektakularnych operacji, bo wiedzieli, że Niemcy odpowiedzą na nie, rozstrzeliwując czeskich zakładników. Heydrich wiedział o tym i czuł się bezpieczny.
W tej sprawie się nie pomylił – to nie ruch oporu stał za jego śmiercią.
Tak. Operację „Anthropoid” zorganizowało brytyjskie Kierownictwo Operacji Specjalnych (SOE) we współpracy z rządem Edvarda Beneša. Zamachowcy Jozef Gabčík i Jan Kubiš zostali przeszkoleni w Wielkiej Brytanii i zrzuceni do Protektoratu na spadochronach. To był element szerszego brytyjskiego planu „podpalenia Europy”. Czyli skłonienia narodów okupowanych do walki z Niemcami. Brytyjczycy potrzebowali symbolu, chcieli zadać Niemcom spektakularny cios. Hitler był poza ich zasięgiem – padło więc na Heydricha.
Niemiecki kontrwywiad pokpił sprawę.
Niemieckie służby ostrzegały Heydricha, że został wydany na niego wyrok. W 1941 r. na dworcu w Warszawie Niemcy zatrzymali podejrzanego człowieka z dużym futerałem. Powiedział, że jest muzykiem udającym się na występy do Pragi. W futerale znajdował się jednak karabin snajperski. Człowiek ten przyciśnięty przez gestapo przyznał się, że zamierzał zastrzelić Heydricha. Latem 1942 r. Niemcy dowiedzieli się zaś o tym, że do Czech skoczyli brytyjscy spadochroniarze z zadaniem zgładzenia Heydricha. Protektor te ostrzeżenia zignorował.
Dlaczego?
To był szczyt jego kariery. Heydrich był w euforii. Uważał, że jest niezwyciężony, nietykalny. Nie wierzył, że ktoś śmie podnieść na niego rękę. To był bardzo arogancki, pewny siebie człowiek.
Wróćmy do samego zamachu. W jego trakcie Heydrich również się nie popisał.
To było ok. godz. 10.30. Heydrich – jak co dzień – jechał do swojej siedziby w zamku na Hradczanach. Zamachowcy czekali na niego na ostrym zakręcie, gdzie mercedes musiał zwolnić. Gabčík wyskoczył przed maskę samochodu, wyszarpnął pistolet maszynowy sten i nacisnął spust. Broń jednak się zacięła! Nie padł ani jeden strzał. Gdyby Heydrich kazał Kleinowi dodać gazu i wyminąć Gabčíka, nic by mu się nie stało. On kazał jednak zatrzymać samochód.
Po co?
Żeby zastrzelić zamachowca! Gabčík stał jak oniemiały, Heydrich wymierzył do niego z pistoletu Luger. Protektor jednak źle ocenił sytuację – myślał, że Gabčík jest sam. I to go zgubiło. W tej samej sekundzie do akcji wkroczył bowiem Kubiš, który cisnął w protektora granat.
Nie trafił.
Nie trafił. Granat eksplodował na zewnątrz pojazdu przy nadkolu. Wówczas rozpoczęła się bezwładna strzelanina. Heydrich strzelał z lugera, a Gabčík i Kubiš z coltów. Wszyscy trzej byli jednak zszokowani potężnym wybuchem i żaden z nich nie trafił. Protektor wydostał się z samochodu i zaczął gonić uciekającego Gabčíka. Nagle jednak zwalił się na chodnik.
Co się stało?
Heydrich w ferworze walki, z adrenaliną pulsującą w żyłach, nie zauważył, że został ranny w momencie eksplozji granatu. W jego plecy i bok wbił się deszcz ostrych jak brzytwa drzazg z samochodowej stolarki i kawałków końskiego włosia z tylnej kanapy. Miał uszkodzoną śledzionę i płuco.
Słuchając pana, dochodzę do wniosku, że źle oceniłem Heydricha. Może on nie był głupcem. Może był po prostu odważnym człowiekiem.
W dniu swojej śmierci Heydrich podjął walkę, zachował się jak mężczyzna. To prawda. Heydrich miał bowiem pewien kompleks charakterystyczny dla esesmanów i członków SD, którzy siedzieli za biurkami, kiedy cały naród niemiecki walczył na froncie. Chodziło o ludzi, którzy organizowali Holokaust i inne zbrodnie niemieckie. Oni chcieli udowodnić, że wcale nie są tchórzami ani dekownikami. Dlatego Heydrich, kiedy tylko mógł, wyrywał się na front, aby latać myśliwcem.
Himmlerowi to się chyba nie podobało.
Himmler był wściekły. Uważał, że Heydrich się niepotrzebnie naraża i że jest zbyt cenny dla Rzeszy, aby zginąć jak zwykły żołnierz. Heydrich jednak lubił adrenalinę, walkę twarzą w twarz. Proszę pamiętać, że uprawiał szermierkę i był w tym bardzo dobry. Starcie z Gabčíkiem potraktował więc jako rodzaj pojedynku. Szansę na zdobycie sławy.
Heydrich zginął nie tylko przez brawurę, lecz także przez swój tępy nacjonalizm.
Rzeczywiście, gdy przewieziono go do szpitala Bulovka, Heydrich kategorycznie odmówił, aby operował go czeski lekarz. Postanowił czekać na przybycie specjalisty z Berlina. Wynikało to z jego rasizmu i niechęci do Czechów, a także z obawy, że czeski lekarz może specjalnie źle przeprowadzić operację, aby go dobić.
Kiedy wreszcie namówiono go do zmiany zdania, było za późno.
Z protokołu autopsji ciała Heydricha wynika, że w wyniku penetracji jego ciała przez kawałki końskiego włosia doszło do zakażenia krwi. Jego stan po operacji zaczął się pogarszać. Heydrich stracił przytomność i zmarł 4 czerwca 1942 r. Gdyby Niemcy dysponowali wówczas penicyliną, zostałby uratowany.
Gdzie go pochowano?
Pogrzeb odbył się w Berlinie i był to największy państwowy pogrzeb w historii III Rzeszy. Było to spektakularne narodowosocjalistyczne widowisko. Olbrzymie, czarne sztandary z runami SS. Muzyka Wagnera, pochodnie, kompania reprezentacyjna SS w lśniących hełmach. Mowy Hitlera i Himmlera. Po zakończeniu uroczystości Hitler podszedł do jednego z synów Heydricha i poklepał go po policzku.
Jednocześnie wprowadzony został państwowy kult Heydricha.
Aparat propagandowy III Rzeszy uczynił z niego figurę mityczną. Wzorcowego esesmana, narodowosocjalistycznego wojownika zamordowanego podstępnie przez ciemne moce. Jego imieniem nazwano ulice w Protektoracie i Rzeszy. W każdej jednostce SS wisiało jego zdjęcie. Miał być inspiracją i wzorem do naśladowania dla młodych Niemców chcących wstąpić do tej formacji. I nie tylko Niemców. W magazynie dla skandynawskich ochotników do Waffen-SS napisano, że Heydrich był… reinkarnacją króla wikingów.
W Berlinie zapanował nastrój, który określił pan w swojej książce jako „żądza krwi”. Rozumiem, że Hitler, kiedy dowiedział się o śmierci Heydricha, wpadł w amok podobny do tego, który został pokazany w głośnym filmie „Upadek”.
Hitler był naprawdę zły. To był poważny cios dla prestiżu Rzeszy i aparatu policyjnego. Heydrich był najwyższym rangą narodowosocjalistycznym dygnitarzem zabitym w zamachu w trakcie II wojny. Kierował wywiadem SS, był jednym z kluczowych kreatorów polityki antyżydowskiej, protektorem Czech i Moraw. A więc kraju, którego przemysł miał gigantyczne znaczenie dla niemieckiej machiny wojennej. Hitler i Himmler darzyli go pełnym zaufaniem. Hitler w pierwszym gniewnym odruchu w odwecie za jego śmierć kazał zamordować 10 tys. Czechów.
Dlaczego zmienił zdanie?
Do Berlina przybył natychmiast z Pragi zastępca Heydricha, przywódca Niemców sudeckich Karl Hermann Frank. Udało mu się przekonać rozwścieczonego Hitlera, żeby odwołał ten szalony rozkaz. Taka masowa, ślepa rzeź zdezorganizowałaby bowiem cały Protektorat i zakłóciła sprawne działanie czeskiego przemysłu. Frank zgadzał się jednak, że należy dać Czechom nauczkę.
Dlaczego wybrano Lidice?