Bitwa o Monte Cassino to starcie, które trwale zapisało się w naszej pamięci. Choć Polacy walczyli na wielu frontach II wojny światowej i brali udział w licznych bitwach, to właśnie Monte Cassino jest prawdopodobnie wspominane najczęściej. Wokół tego włoskiego wzgórza, o które toczono tak zacięte walki, urósł bowiem swoisty mit. Przyczynił się do niego, choć niezamierzenie, Feliks Konarski tworząc utwór „Czerwone maki na Monte Cassino”, który został swego rodzaju polską pieśnią narodową. Duże zasługi w tworzeniu „mitu” miał także Melchior Wańkowicz dzięki swojej monumentalnej pracy „Bitwa o Monte Cassino”, którą komuniści cenzurowali i utrudniali jej rozpowszechnianie.
Dla władz PRL Polacy walczący na zachodnich frontach, w tym 2. Korpus na czele z gen. Władysławem Andersem, byli wizerunkowo bardzo niebezpieczni. Jednak czym mocniej starano się wyrugować pamięć o polskich żołnierzach na Zachodzie, tym bardziej rosła ich legenda.
Kluczowy punkt w linii Gustawa
W roku 1943 alianci wylądowali na Sycylii. Od tamtej pory posuwali się stopniowo na północ, spychając Niemców do środkowych Włoch. Ostatnim punktem oporu było Monte Cassino. W przypadku jego zajęcia droga do Rzymu stałaby otworem.
Półwysep Apeniński przegrodzony został liniami umocnień. Najsilniejszą była linia Gustawa biegnąca miedzy Gaetą i Ortoną. Był to najbardziej imponujący wał umocnień w całej ówczesnej Europie. Jednym z kluczowych jego punktów była miejscowość Cassino wraz z leżącym na wzgórzu opactwem benedyktynów.
Jak pisał Melchior Wańkowicz: „Przejście na Rzym pod Monte Cassino było od niepamiętnych czasów miejscem, w którym obrońcy Włoch zastępowali drogę najeźdźcom ciągnącym z południa. W tym miejscu góry spiętrzone od morza do morza zostawiają tylko pas dziesięciokilometrowej szerokości, którym płynie rzeka Liri. O sforsowanie tego przejścia walczono od wieków i ten klasyczny przedmiot obrony był stale przerabiany w zadaniach włoskiego sztabu generalnego".
Z kolei Matthew Parker, autor książki „Monte Cassino. Opowieść o najbardziej zaciętej bitwie II wojny światowej” pisał: „Masyw Cassino, na którym stał klasztor, był kluczowym stanowiskiem w linii Gustawa, systemie połączonych niemieckich linii obronnych, biegnącym przez całą szerokość najwęższej części Włoch między Gaetą i Ortoną. Był to przykład imponującej inżynierii wojskowej, najpotężniejszy system obronny, z jakim podczas wojny zetknęli się Brytyjczycy i Amerykanie. W znacznej części górował nad rzekami o stromych brzegach, w szczególności Garigliano i Rapido, lub też rozciągał się na nadbrzeżnych bagnach lub na wysokich górskich szczytach. Naturalne korzyści, jakie dawało górskie położenie, zostały wzmocnione przez Niemców dzięki usunięciu budynków i drzew i poszerzeniu w ten sposób pola rażenia. W innych miejscach powiększono występujące w tej okolicy naturalne jaskinie, a pozycje obronne wzmocniono dźwigarami kolejowymi i betonem. Wykopano ziemianki, połączone podziemnymi przejściami. Umocnienia nie były jedną linią, a raczej wieloma liniami z tak zaplanowanymi stanowiskami, żeby można było natychmiast przeprowadzić kontrnatarcia na utraconych obszarach frontu”.
W tym miejscu Niemcy postanowili stawić opór aliantom. Kiedy obsadzili okoliczne wzgórza mogli obserwować wszystkie okoliczne drogi oraz ruchy wojsk przeciwnika. Wiedziano, że zdobycie Cassino będzie dla aliantów niezwykle trudne, a nawet – jak liczono – niemożliwe. W końcu, jak uczyła historia, od czasów Belizariusza (dowódcy cesarza bizantyńskiego Justyniana Wielkiego), nikt nie zdobył Italii idąc od południa.
Niemcy wiedzieli jednak, że nadchodząca bitwa będzie miała kluczowe znaczenie. Choć w teorii to oni mieli przewagę, należało do walki przygotować się niezwykle starannie. „W ciągu kilku następnych dni rozpocznie się bitwa o Rzym. Będzie miała decydujące znaczenie dla obrony środkowych Włoch i przesądzi o losie 10. Armii (…) Bitwa musi się toczyć w duchu świętej nienawiści do wroga, który prowadzi okrutną wojnę w celu eksterminacji narodu niemieckiego” – brzmiał niemiecki rozkaz.
Walka o Monte Cassino nie miała być bitwą wojsk pancernych ani starciem lotnictwa. O zwycięstwie przesądzić miały walki piechoty, starcia pomiędzy pojedynczymi żołnierzami uzbrojonymi w karabiny, bagnety i granaty.
„Nacieraliśmy w mesztach. Niemiec strzelał ponad naszymi głowami i w tym huku podszedłem. Gdy napadłem na nich zaczęła się walka wręcz. Złamałem kolbę w pistolecie automatycznym Thompson, dlatego, bo on mnie uderzył w szczękę pistoletem. Ja go uderzyłem w głowę. Ta walka była prawdziwa. Z niego się krew lała i ze mnie. Tylko dlatego przeżyłem, że działałem z zaskoczenia” – wspominał później żołnierz 2 Korpusu Antoni Adamus.
Walki o Monte Cassino
Natarcie na Monte Cassino rozpoczęło się 17 stycznia 1944 roku, lecz nie przyniosło żadnych efektów. Drugi raz alianci zaatakowali w połowie lutego. Klasztor benedyktynów na Monte Cassino został wówczas zniszczony w nalocie bombowców. Alianci utrzymywali, że Niemcy wykorzystywali klasztor jako punkt obserwacyjny, lecz nie ma na to dowodów.
Trzeci atak na Monte Cassino nastąpił w drugiej połowie marca, lecz wciąż nie przyniósł rezultatu. Decydująca bitwa miała rozpocząć się w nocy z 11 na 12 maja. Atak zaplanowany został na całym lewym skrzydle włoskiego frontu, od Monte Cassino po Morze Tyrreńskie. Do natarcia przygotowywały się wojska amerykańskie, francuski Korpus Ekspedycyjny, oddziały indyjskie, brytyjskie oraz 2. Korpus Polski. Polacy otrzymali najtrudniejsze zadanie: mieli uderzyć na grzbiet górski łączący pozycje niemieckie i klasztorem na Monte Cassino. O tym, czy Polacy wezmą udział w walkach miał osobiście zdecydować gen. Anders. Nie było czasu, aby skonsultował tę decyzję z polskim dowództwem w Londynie.
Anders we wspomnieniach zatytułowanych „Bez ostatniego rozdziału” wskazał powody, dla których zgodził się na udział Polaków w bitwie o Monte Cassino: „23 marca przyjechał do mnie do Vinchiaturo gen. Leese i udzielił mi następujących wiadomości. Niemcy odparli ponowne natarcie na miasto Cassino. Wojska sojusznicze na przyczółku Anzio znajdują się w trudnym położeniu. Wobec tego zdecydowano wielką ofensywę na odcinku frontu włoskiego od miasta Cassino do wybrzeża Morza Tyrreńskiego. 8 Armia otrzymała zadanie przełamania linii Gustawa, której najsilniejszym punktem są wzgórza Monte Cassino oraz linii Hitlera, której zawiasem jest Piedimonte. Dla 2. Korpusu Polskiego przewidziano najtrudniejsze zadanie zdobycia w pierwszej fazie wzgórz Monte Cassino, a następnie Piedimonte. Była to dla mnie chwila doniosła. Rozumiałem całą trudność przyszłego zadania Korpusu. (...) Zaciekłość walk w mieście Cassino i na wzgórzu klasztornym były już wówczas dobrze znane. Mimo że klasztor Monte Cassino był bombardowany, mimo że oddziały i czołgi sojusznicze dochodziły przejściowo na sąsiednie wzgórza, mimo że z miasta Cassino zostały tylko gruzy, Niemcy utrzymali ten punkt oporu i nadal zamykali drogę do Rzymu. Zdawałem sobie jednak sprawę, że Korpus i na innym odcinku miałby duże straty. Natomiast wykonanie tego zadania ze względu na rozgłos jaki Monte Cassino zyskało wówczas w świecie mogło mieć duże znaczenie dla sprawy polskiej. Byłoby najlepszą odpowiedzią na propagandę sowiecką, która twierdziła, że Polacy nie chcą się bić z Niemcami. Podtrzymywałoby na duchu opór walczącego Kraju. Przyniosłoby dużą chwałę orężowi polskiemu. Oceniałem ryzyko podjęcia tej walki, nieuniknione straty oraz moją pełną odpowiedzialność w razie niepowodzenia. Po krótkim namyśle oświadczyłem, że podejmuję się tego trudnego zadania”.
Niemcy zastosowali specyficzny rodzaj obrony. Chronili się w niewielkich schronach, które otoczone były polami minowymi i stanowiskami moździerzy oraz artylerii. Stanowiska osłonięte były drutami kolczastymi, w każdym znajdowało się trzech ludzi. Najbardziej zaciekłe walki toczyły się w rejonie zwanym „Widmo”.
Generał Władysław Anders zdawał sobie sprawę z trudności, z jakimi mierzą się jego ludzie, lecz wierzył w powodzenie. Zwycięstwo pod Monte Cassino miało zademonstrować aliantom siłę i zdolności polskich żołnierzy.
Poświęcenie Polaków opłaciło się. W nocy z 17 na 18 maja Niemcy zaczęli wycofywać się z Monte Cassino
„18 maja to moment rozpoczęcia natarcia. Moment, którego nie można zapomnieć. Wieczorem, góry przed nami się zapaliły. Przygotowanie artyleryjskie - jak okiem sięgnąć jedna wielka łuna ognia. Trzeba pamiętać, że na naszym odcinku było 1100 dział. Nad nami słychać było szum pocisków i w pewnym momencie salwa niemiecka. Koło mnie spadło ze 100 pocisków” – wspominał żołnierz 2 Korpusu Polskiego.
Około godziny 10:00 18 maja 12. Pułk Ułanów Podolskich wdarł się do ruin klasztoru na Monte Cassino, gdzie zatknięto biało-czerwoną flagę. W samo południe jeden z polskich żołnierzy, Emil Czech odegrał na Monte Cassino hejnał mariacki.
W czasie walk o Monte Cassino zginęło 924 Polaków, a 3 tysiące zostało rannych. Podobne straty ponieśli też pozostałe wojska alianckie. Zdobycie Monte Cassino okupione zostało więc wielkim poświeceniem i krwią licznych żołnierzy. Sukces był jednak znaczący. Droga na Rzym była otwarta, choć Niemcy nie zostali jeszcze zupełnie rozbici – zdołali bowiem wycofać się na północ. Stolica Włoch została zdobyta 4 czerwca 1944 roku.
W 1945 roku na Monte Cassino otwarto polski cmentarz wojenny, na którym spoczęło 1072 polskich żołnierzy. W 1970 roku pochowany tam został również generał Władysław Anders.
Na miejscu ich wiecznego spoczynku wyryto napis: „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”.
Czytaj też:
Władysław Anders. Kim był i komu sprzeciwiał się zwycięzca spod Monte Cassino?Czytaj też:
Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich. "Szczury Tobruku" w walce z "lisem pustyni"Czytaj też:
Ludzie Bohusza-Szyszko. Zmarnowany potencjał i smutny koniec Samodzielnej Brygady Strzelców PodhalańskichCzytaj też:
QUIZ: Najsłynniejsi polscy dowódcy na frontach II wojny światowej. Co o nich wiesz?