Zwierzęta na wojnie

Zwierzęta na wojnie

Dodano: 
Niedźwiedź Wojtek i pies jednego z oficerów 2. Korpusu Polskiego
Niedźwiedź Wojtek i pies jednego z oficerów 2. Korpusu Polskiego 
Zwierzęta wniosły znaczący wkład w konflikty zbrojne. Wykrywały miny, ratowały ludzkie życie, przenosiły meldunki, ostrzegały przed gazowymi atakami wroga.

Osłaniały ludzi własnym ciałem, dodawały otuchy i pomagały przetrwać swoim opiekunom, chociaż same przeżywały koszmar. Bały się przecież tak samo jak ludzie, a może jeszcze bardziej, bo nie rozumiały o co w tym wszystkim chodzi. Cierpiały na równi z ludźmi i ginęły jak żołnierze, wykonując rozkazy przełożonych.

•Czołgi starożytności - słonie bojowe w akcji
•Najbardziej znane zwierzęta w polskiej armii: Wojtek z armii Andersa, Kasztanka Marszałka i biała niedźwiedzica Baśka Murmańska
•Słynne w historii konie bojowe: Bucefał Aleksandra Wielkiego, Marengo - siwek Napoleona, Pałasz i Tarant – ulubione rumaki Jana III Sobieskiego i Stefana Czarnieckiego, sierżant sztabowy – Reckless, Warrior – koń gen. Jacka Seelyʹego.
•Psy wojny – czworonożni wojownicy na polach dawnych bitew, w okopach I wojny światowej, na frontach II wojny i współcześnie
•Psia galeria sławy – 13 najsłynniejszych psów-żołnierzy w historii
•Gołębie – niezastąpione latające telegrafy i ich tresowani śmiertelni wrogowie
•Nietoperze bojowe jako alternatywa bomby jądrowej
•Uderzenie spod wody - delfiny i lwy morskie na pierwszej linii
•Wszędobylskie drony – wszy i inne miniaturowe a kąśliwe zwierzęta.

Książka przeniesie nas w niezwykły świat, gdzie zwierzęta stanowią część wojennego dramatu. Poznamy jasne i ciemne strony historii, odkryjemy bohaterstwo i łajdactwo związane z wykorzystywaniem zwierząt w wojnach.

Poniższy tekst to fragment książki Teresy Kowalik i Przemysława Słowińskiego pt. „Zwierzęta na wojnie”, wyd. Fronda.

Militarne użycie delfinów i lwów morskich

Oba te gatunki to niezwykle inteligentne i bardzo szybko przyswajające wiedzę ssaki wodne. Próby oswojenia tych zwierząt i militarnego ich użycia na morzu rozpoczęto dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku. Przyniosły pozytywne efekty. Eksperymenty mające zbadać ich użyteczność do celów militarnych przeprowadzali Amerykanie. W bazach wojskowych w San Diego, na Florydzie i na Hawajach pracowano nad użyciem ich do zadań specjalnych. Okazało się, że posiadają możliwości wykorzystania ich w operacjach morskich. Wprawdzie badania te otoczone są głęboką tajemnicą, ale wiadomo, że między rokiem 1960 a rokiem 1990 Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych wykorzystywała do celów militarnych około 240 delfinów. Sprawdzano, czy tresowane mogą używać swojego sonaru, by odnajdywać różne przedmioty na dnie morskim. Okazało się to możliwe. Odkryto także, że delfiny mogą wykonywać zadania obronne, np. ostrzegać o pojawieniu się podwodnych terrorystów.

T. Kowalik, P. Słowiński, Zwierzęta na wojnie, wyd. Fronda

„Porty są najtrudniejszym miejscem pracy dla ekspertów – nurków. Mętna woda, grube warstwy mułu i śmieci na dnie – wszystko to sprawia, że łatwo o groźną pomyłkę. Delfiny nie mają problemów z orientowaniem się pod wodą – pracują równie dobrze i w dzień, i w nocy. Mogą wielokrotnie schodzić na dużą głębokość bez szkody dla zdrowia. A co najważniejsze, dzięki zdolności do echolokacji, bezbłędnie odszukują miny. Potrafią je wykryć nawet pod warstwą piasku grubości jednego metra. (…) Delfiny podczas szkolenia są uczone rozróżniania kilku rodzajów min. Wiedzą, że nie mogą dotykać ani zanadto się zbliżać do znalezionego przedmiotu. Wybrane miejsce oznaczają boją i wracają na powierzchnię po nagrodę. Delfinom stale towarzyszą ich opiekunowie w łodziach. Dzięki zamontowanemu na płetwie czujnikowi mogą śledzić częstotliwość, z jaką delfin wykorzystuje echolokację, jego zanurzenie, prędkość i kierunek, w jakim się porusza. Pozostawioną przez butlonosa boję odszukuje nurek i unieszkodliwia minę” – opisuje pracę delfinów Ewa Nieckuła w artykule „Zwierzaki na froncie” w czasopiśmie Focus (numer specjalny 3/2020 Zadziwiające zwierzęta).

Najczęściej występującym i najszerzej rozpowszechnionym delfinem jest delfin butlonosy. Występuje we wszystkich oceanach i morzach świata, poza wodami arktycznymi i Bałtykiem. Właśnie ten gatunek jest wykorzystywany militarnie. Dojrzałe osobniki osiągają długość 380 centymetrów i wagę do 500 kilogramów. Pod wodą mogą przebywać do 15 minut, osiągają prędkość 40 kilometrów na godzinę, nurkują na głębokość 300 metrów. Mają znakomity wzrok, a słuch tak bardzo wyczulony, że nie tylko odbierają dźwięki słyszane przez człowieka, ale także ultradźwięki. Dzięki tym cechom, a także nadzwyczajnej pojętności idealnie nadają się do wykorzystania przez marynarkę wojenną.

Zaczęto więc szkolić delfiny do poszukiwania niebezpiecznych przedmiotów pod wodą. Przyuczano ssaki do tego, aby za pomocą swojego wyczulonego słuchu lokalizowały miny, okręty podwodne, a nawet płetwonurków sabotażystów. Z tą „wiedzą” miały powracać do opiekunów, którzy zakładali im kamerę lub inne urządzenie, które miało wskazać miejsce wykrytego celu pod wodą. Dzięki temu marynarka z łatwością mogła zlikwidować zagrożenie.

Z wielkim oddaniem służyły armii, strzegąc floty wojennej przed sabotażem. „Żaden robot nie ma takiego zestawu umiejętności” – twierdzi Elisabeth Braw z ośrodka analitycznego American Enterprise Institute.

W ślad za Amerykanami poszli Rosjanie. Program szkolenia delfinów Marynarka Wojenna ZSRS uruchomiła w latach siedemdziesiątych. Według amerykańskich źródeł delfiny na Krymie były szkolone m.in. do umieszczania materiałów wybuchowych na wrogich okrętach i wyszukiwania zatopionych statków na Morzu Czarnym. „Sowieci mogli szkolić ssaki morskie do wykorzystania w wojskowych systemach operacyjnych, takich jak pomoc nurkom i odzyskiwanie sprzętu na Morzu Czarnym” – napisała CIA w ściśle tajnej notatce z 1976 roku, która została już odtajniona. Sowietom jednak „tak bardzo brakowało wiedzy na temat ssaków morskich, że skorzystali z usług wybitnych artystów cyrkowych ze swojego kraju, którzy byli przyzwyczajeni do występów z fokami” – pisze Braw na łamach magazynu „Foreign Policy”.

Ostatecznie Sowietom udało się uruchomić program z wykorzystaniem ssaków morskich w bazie w Sewastopolu. Swoje delfiny wykorzystali na przykład do pracy w porcie syryjskiej bazy w mieście Tartus.

Po upadku ZSRS Ukraina, z należącymi do niej Krymem i Sewastopolem, uzyskała niepodległość. Mimo że rosyjska marynarka wojenna mogła korzystać z portu w Sewastopolu, tamtejsze akwarium zostało zajęte przez Ukrainę, która zmieniła przeznaczenie żyjących w nim zwierząt; od tamtej pory miały pomagać dzieciom z niepełnosprawnościami. Po nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku rosyjska flota wojenna wznowiła program szkolenia morskich ssaków. Krótko przed inwazją na Ukrainę w lutym 2022 roku Rosjanie zainstalowali przy porcie w Sewastopolu dwie zagrody dla delfinów.

Do militarnych celów Amerykanie wykorzystali także lwy morskie, które mogły wykonywać podobne zadania dzięki temu, że posiadały zbliżone właściwości do delfinów. Nie są aż tak zdolne i inteligentne jak delfiny, ale cenione przez wojsko za niezwykle wyczulony słuch i zdolności widzenia w ciemności, a także większą odporność na upały. Te ssaki morskie świetnie sprawdziły się podczas wojny w Wietnamie w latach 1970–1971. Wraz z delfinami strzegły amerykańskich składów amunicji na brzegu zatoki Cam Ranh Bay, zresztą bardzo skutecznie. Statki i okręty amerykańskie w zatoce były atakowane przez wietnamskich płetwonurków. Strona amerykańska nie potrafiła się z tym uporać. Zaangażowano więc ssaki morskie, których zadaniem było niedopuszczanie nurków do zakotwiczonych w zatoce statków i okrętów. Powierzone zadanie zwierzęta wykonywały precyzyjnie: wykrywały płetwo nurków i alarmowały opiekunów. Były też takie wypadki, że same eliminowały zagrożenie dostarczając w pobliże nurka materiały wybuchowe. Ataki nieprzyjaciela skończyły się dzięki wyjątkowej skuteczności delfinów i lwów morskich w likwidowaniu namierzonego niebezpieczeństwa.

Te sukcesy uzmysłowiły marynarce wojennej, że rola delfinów i lwów morskich jest nie do przecenienia w służbie wojskowej. Mają ogromną przewagę nad wszelkimi urządzeniami skonstruowanymi przez człowieka w wykrywaniu płetwonurków, min i wszelkich innych obiektów znajdujących się pod wodą. Nie ma takiej technologii, która zastąpiłaby te ssaki. Są wykorzystywane do wykonywania zadań o bardzo różnym charakterze. Należy do nich obrona przeciwpodwodna portów i jednostek marynarki wojennej, „patrolowanie” akwenów płytkich wód żeglugowych, portów oraz nadbrzeżnych instalacji militarnych.

Ich wyjątkowe umiejętności zostały wykorzystane w większości konfliktów, w których brała udział amerykańska marynarka wojenna. W 1987 roku podczas wojny między Iranem a Irakiem delfiny rozminowywały wejście do irackiego portu Umm Kasr, miejsca odbioru pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska. Następnie przez kolejne tygodnie strzegły go przed podwodnym atakiem. Natomiast lwy morskie pełniły funkcję podwodnej policji w Bahrajnie. Na patrole wypływały, trzymając w pysku urządzenie działające jak kajdanki połączone z długą linką lub boją. Gdyby znalazły wroga, miały zatrzasnąć kajdanki wokół jego kostki, a resztę załatwiliby żołnierze. Zwierzęta morskie torowały drogę statkom i okrętom poruszającym się na wodach Zatoki Perskiej, namierzając miny morskie oraz inne niebezpieczne obiekty. Ssaki morskie pełniły także misje pokojowe. W 2001 roku delfiny amerykańskie wraz z międzynarodową ekipą nurków przez dwa miesiące rozminowywały wybrzeże Norwegii. Oceniano, że od czasu drugiej wojny światowej tkwiło tam około 80 tysięcy niemieckich min.

„Zwierzęta w US w ramach programu United State Navy Marine Mammal Program mają specjalizację – część szkolona jest do wykrywania i montowania ładunków wybuchowych do torped, min i obiektów wyposażonych w nadajniki akustyczne. Z kolei inne szukały min ukrytych w mulistych lub piaszczystych dnach. Natomiast specjalizacją delfinów butlonosych jest ochrona portów i kotwiczących w nich okrętów. Obecnie Pentagon utrzymuje jednostkę złożoną z około 70 delfinów i 20 fok, która rocznie generuje koszty na poziomie 20 milionów dolarów. Amerykanie w szkoleniu lwów morskich kalifornijskich osiągnęli takie postępy, że zwierzęta te potrafią zlokalizować płetwonurka przeciwnika i założyć mu na nogę pętlę przymocowaną do wyciągarki – nurek jest więc wyławiany z wody niczym zwykła ryba na wędce” – pisze Elizabeth Braw na łamach wspomnianego magazynu.

W amerykańskiej marynarce wojennej lwy morskie są rutynowo wykorzystywane do pomocy przy wydobywaniu na powierzchnię elementów wyposażenia wojskowego, takich jak na przykład kosztowne tarcze strzelnicze. Podczas takich operacji zwierzęta nurkują na głębokość około 150 metrów, lokalizują obiekty na dnie morskim, a następnie mocują do nich sprzęt wydobywczy. Ssaki morskie to groźna broń. Ich szkolenie było elementem wyścigu zbrojeń między USA a ZSRS w okresie zimnej wojny. W latach siedemdziesiątych wojsko USA zaczęło szkolić białuchy (wieloryby), które są zdolne do wpływania na głębsze i zimniejsze wody niż delfiny czy lwy morskie; również Sowieci zaczęli współpracę z białuchami.

Czy białucha Hvaldimir, pierwszy raz zauważona u wybrzeży Norwegii w 2019 roku, mogła być tajną bronią Władimira Putina? – pyta na łamach wspomnianego magazynu Elisabeth Braw. Białucha przezwana przez Norwegów Hvaldimir (połączenie norweskiego słowa hval oznaczającego wieloryba i imienia Putina) zbliżyła się cztery lata temu do wędkarzy na Morzu Norweskim. Wkrótce odkryto, że waleń ma przyczepioną uprząż z napisem w języku angielskim „Equipment of St. Petersburg” oraz z uchwytem do działającej pod wodą kamery. Biolodzy morscy założyli, że białucha była trenowana przez rosyjską flotę wojenną i w jakiś sposób uciekła. Niedawno Hvaldimira zauważono u wybrzeży Szwecji. „Białuchy, które czują się dobrze wśród ludzi, to absolutna rzadkość w tym regionie” – zauważa Braw, dodając, że przypłynięcie Hvaldimira na wody Skandynawii unaocznia „niezwykłą pracę zwierząt wojskowych”. Dzięki pojawieniu się Hvaldimira świat stał się bardziej świadomy istnienia zwierząt służących w siłach zbrojnych, czy to na rzecz sojuszników, czy wrogów – podsumowuje na łamach „Foreign Policy” Elisabeth Braw.

Powyższy tekst to fragment książki Teresy Kowalik i Przemysława Słowińskiego pt. „Zwierzęta na wojnie”, wyd. Fronda.

Czytaj też:
Śmierć Andrzeja Zauchy. Zabił go mąż jego ukochanej
Czytaj też:
Święci oddawali życie za wiarę. My oddajemy wiarę za wygodne życie
Czytaj też:
Chrześcijańskie posłannictwo Polski. "Bóg wtajemnicza w polskość"