Już jesienią 1941 r., podczas wlewania się oddziałów Wehrmachtu na Krym, Niemcy zauważyli, że pewna część tatarskiej społeczności jest nastawiona wrogo wobec bolszewików. Tatarzy stanowili wówczas ok. 19 proc. ludności półwyspu (niemal połowa mieszkańców była pochodzenia rosyjskiego, a 14 proc. ukraińskiego). Zdarzało się, że w niektórych tatarskich wsiach wkraczające oddziały Wehrmachtu witano chlebem i solą. Bywało też, że udzielano Niemcom informacji o miejscach pobytu sowieckich oddziałów partyzanckich oraz ich baz żywnościowych.
Obserwując te tendencje, niemieckie struktury okupacyjne zainicjowały działania na rzecz tworzenia pośród mieszkańców Krymu formacji samoobrony. O proniemieckich nastrojach wśród Tatarów wspominał dowódca walczącej na Krymie 11. Armii, gen. Erich von Manstein, pisząc: „Tatarzy natychmiast wzięli naszą stronę. Widzieli w nas swoich wyzwolicieli spod jarzma bolszewickiego, tym bardziej że szanowaliśmy ich obyczaje religijne”. Rozumiejąc szansę, którą dawał pozytywny stosunek Tatarów do Niemców, późniejszy dowódca Grupy Armii Południe wydał instrukcję, aby w czasie operacji antypartyzanckich nie stosować represji wobec ludności tatarskiej (należało przy tym szczególnie poprawnie zachowywać się wobec kobiet). Mienie Tatarów miało być szanowane, a rekwizycje miały być dozwolone tylko w przypadku zupełnego braku możliwości zdobycia pożywienia i tylko na rozkaz dowódcy batalionu. Takim postępowaniem niemiecki dowódca chciał sobie zjednać Tatarów i z ich udziałem zwalczać sowiecką partyzantkę. Zamierzenia von Mansteina się powiodły – w niemieckich oddziałach antypartyzanckich zaczęli pojawiać się tatarscy przewodnicy, często dezerterzy z grup podziemnych.
Berlin i Ankara
Polityka niemieckiej armii wobec Tatarów krymskich była zbieżna z polityką wsparcia nierosyjskich narodów zamieszkujących okupowane terytoria ZSRS, realizowaną przez Alfreda Rosenberga i podległe mu Ministerstwo ds. Obszarów Wschodnich. Poza pragmatycznymi przesłankami wynikającymi z potrzeb dowództwa postępowanie to wiązało się również po części z polityką zagraniczną III Rzeszy. Początkowo Adolf Hitler, uważający Krym za prastare ziemie niemieckie zamieszkiwane przez plemię Gotów, zamierzał półwysep zgermanizować, przeprowadzając deportację wszystkich jego nieniemieckich mieszkańców, osiedlając w ich miejsce Niemców, m.in. z Tyrolu. Jednak ze względu na toczące się działania wojenne oraz wagę, którą przywiązywano do relacji z Turcją, tymczasowo zrezygnowano z tej koncepcji, przekładając ją na okres powojenny. Ankara bowiem, nęcona sugestiami współpracy z państwami Osi (postrzegająca siebie jako swoistego opiekuna muzułmanów, a więc i Tatarów na okupowanych obszarach ZSRS), bacznie przyglądała się niemieckiej polityce na Krymie. T
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.