Opowieść o wielkiej, szalonej miłości wojennej nie byłaby pełna, gdyby nie pojawiła się tutaj choćby krótka wzmianka o Mali Zimetbaum i Edwardzie Galińskim. To para, do której przylgnęło określenie „Romeo i Julia z Auschwitz”. Młodych ludzi więźniowie tego ponurego miejsca kojarzyli również z nadzieją, wolnością, a także z przekonaniem, że nikt nie jest w stanie zabrać człowiekowi godności.
Dziewczyna pochodziła z polskiej rodziny żydowskiego pochodzenia, którą los jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej rzucił do Belgii. We wrześniu 1942 r., w nieoczekiwanych dla siebie okolicznościach, Mala wróciła do rodzinnego kraju. Ale tym razem pozbawiono ją tożsamości – jej imię i nazwisko zastąpiono numerem wytatuowanym na ręce. Dla Niemców stała się jedynie rzędem stojących obok siebie cyfr (19 880), figurujących w obozowej kartotece, a nie człowiekiem, który myśli, czuje, kocha i ma swoje niezbywalne prawa.
A przecież Mala, jak podkreślali jej przedwojenni znajomi, zanim trafiła do obozu, była inteligentną, ładną, młodą kobietą o nieprzeciętnej osobowości. Posiadała wiele talentów, spośród których na pierwsze miejsce wysuwały się zdolności językowe i wyjątkowa łatwość przyswajania wiedzy z przedmiotów ścisłych. Patrząc na jej zdjęcia, widzimy pewną siebie, nowoczesną dziewczynę, świadomą swego uroku. Jak wspomniała jej kuzynka – Giza Weisblum, Mala łączyła w sobie niezwykłą siłę charakteru z kruchością dziecka. Miała także swoje małe słabości. W rodzinie powszechnie wiedziano, że ta wyjątkowa intelektualistka nie potrafiła się oprzeć porcji puddingu.
Więźniarka od początku wyróżniała się z grona kobiet przetrzymywanych w KL Auschwitz. Jako jedyna znała tak wiele języków obcych. Mówiła po francusku, niemiecku, niderlandzku, włosku i oczywiście po polsku. W obozie, którego więźniowie pochodzili z tak różnych krajów, taka umiejętność została doceniona. Mali przydzielono rolę obozowego gońca i tłumaczki. A to zapewniło jej znacznie lepsze warunki – własną celę zamiast wieloosobowych prycz, większy przydział jedzenia. W koszmarnie trudnych realiach życia, które panowały w KL Auschwitz-Birkenau, były to ogromne atuty, dające jakieś szanse na przeżycie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.