Teren na Woli, gdzie Niemcy utworzyli latem 1943 r. Konzentrationslager Warschau, warszawiacy nazywali Gęsiówką, ponieważ mieścił się przy ul. Gęsiej. Dzisiaj jej śladem biegnie ul. Mordechaja Anielewicza, a na terenie koszar z końca XVIII w., gdzie sto lat później utworzono więzienie wojskowe, dziś stoi Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Podczas okupacji Gęsiówkę podobnie jak pobliski Pawiak (przy ul. Pawiej) objęły mury getta. Po upadku powstania żydowskiego do założonego tu obozu koncentracyjnego Niemcy zwozili sukcesywnie Żydów z różnych krajów Europy. Wykorzystywali ich do robót w ruinach getta - rozbiórek rumowisk, wyszukiwania kosztowności, palenia zwłok. W ciągu niespełna roku z tych komand roboczych śmierć poniosło 20 tys. ludzi – zagłodzonych, zakatowanych, rozstrzelanych. W kwietniu 1944 r. było ich jeszcze 4,5 tys. Latem większość pogoniono w marszu śmierci do Łowicza, a na terenie obozu pozostawiono tylko kilkuset. Wkrótce i oni – wedle planów komendantury KL Warschau – mieli zginąć w zbiorowej egzekucji. (...)
O tym, że w Gęsiówce znajduje się „kacet” z żydowskimi więźniami, powstańcy mogli dowiedzieć się od 50 z nich, których wyzwolili już 1 sierpnia, zdobywając magazyny wojskowe na Stawkach (stąd słynne „panterki”, w których od tego dnia walczyli). Rychło też w ręce „zośkowców” wpadł zastępca komendanta obozu. Jego zeznania oraz rozpoznanie przeprowadzone przez kpt. „Jerzego” i jego zastępcę kpt. Eugeniusza Stasieckiego „Piotra Pomiana” pozwoliło poznać topografię i system obrony Gęsiówki. Kontakt ogniowy z jej załogą nawiązała już wcześniej 2. kompania Batalionu „Zośka” pod dowództwem plut. pchor. Andrzeja Romockiego „Morro”. Kompanię tę, nazwaną „Rudy” – od pseudonimu kolejnego z trzech bohaterów „Kamieni na szaniec”, dowództwo AK uzna za najlepszą wśród wszystkich powstańczych oddziałów. (...)
Czytaj też:
Powstańcze cuda. Trzy historie, które nie miały prawa się zdarzyć
„Radosław” postawił – zapewne pro forma – ostatni warunek: uczestnicy ataku muszą zgłosić się na ochotnika. Zgłosili się wszyscy żołnierze harcerskiego oddziału. Wspominając tę chwilę, „Wacek” zwraca jednak uwagę, że to ratowanie Żydów od śmierci było głównym powodem akcji: „Przed obozem stał harcerski batalion Armii Krajowej »Zośka«, harcerzy Szarych Szeregów, którzy pamiętali statut harcerstwa polskiego z roku 1920 mówiący, iż harcerz jest przyjacielem każdego człowieka. Nikt z nas nie myślał wtedy o sytuacji strategicznej, że otworzy nam to pewne linie, ani o tym, że silne stanowiska niemieckie miano izolować, a nie zdobywać w pierwszym okresie walk. Chcieliśmy od razu wszyscy atakować, ratować tych więźniów." (...)
Stanisław Sieradzki „Świst”:
„5 sierpnia rano prawym skrzydłem poszła kompania »Giewont«, lewym kompania »Rudy«. Z plutonem »Felek« kompanii »Rudy« posuwała się moja sekcja karabinu maszynowego, a ulicą dojazdową, dzisiaj Anielewicza, jechał do bramy obozu nasz czołg. Niemcy, jak zobaczyli czołg, to krzyczeli: »unsere Panzern!«. A »unsere Machine« stanęła naprzeciw bramy, gruchnęła w nią i nasz czołg wjechał na teren obozu. Wpadliśmy do obozu za czołgiem." (...)
Jak wyglądało uwolnienie Żydów? Jak potoczyły się dalsze losy powstańców, którzy brali udział w tej akcji?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.