TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Gastronomia międzywojennej Warszawy była dostępna dla każdego?
BARTOSZ PALUSZKIEWICZ: Tak. Aby zjeść lub napić się w przybytkach kulinarnych ówczesnej stolicy Polski, należało mieć kilka złotych w kieszeni, lecz ceny były zróżnicowane. W okresie II RP istniało kilka typów lokali: dla zamożnych, zarabiających przeciętnie i ubogich. Należy też jednak zaznaczyć, że część mieszkańców Warszawy żyła w nędzy i nie mogła sobie pozwolić nawet na najtańszą zakąskę czy talerz zupy podane w restauracji.
Konsumentom towarzyszyły muzyczne tony?
Muzyka w placówkach gastronomicznych pojawiła się już w XIX w. i szybko się tam zadomowiła. W dużych restauracjach czy kawiarniach cyklicznie odbywały się koncerty orkiestr czy jazzbandów. W niedziele zapraszano na taneczne podwieczorki. Wśród znanych muzycznych nazwisk prym wiedli Jerzy Petersburski, Artur i Henryk Goldowie, Zygmunt Karasiński i Szymon Kataszek. Niekiedy występy orkiestr odbywały się dwa razy dziennie. W mniejszych punktach przygrywali pojedynczy muzycy na skrzypcach, harmonii, bandżoli czy mandolinie. Posiłkowano się również muzyką z radia czy płyt. Lokale nocne, takie jak „Oaza”, „Adria” czy „Paradis”, codziennie zapraszały na dancingi. Transmitowano stamtąd też audycje radiowe.
Najpopularniejszą rozrywką knajpianą syreniego grodu w latach interbellum stanowił bilard?
Owszem. Wielkie sale bilardowe stanowiły integralną cześć licznych restauracji oraz kawiarni. Niekiedy mieściły nawet 15 stołów bilardowych! Panowie rozgrywali partie, popijając trunki i dyskutując. Następnie schodzili na posiłek do pomieszczeń restauracyjnych, po czym wracali do gry. Stoły bilardowe również produkowano w Warszawie. Takie sale znajdowały się między innymi w „Dziekance”, „Café Varsovie”, „Café Italia”, kawiarni Sommera. Niemało entuzjastów zyskało też domino.
Jak radzono sobie z plagą darmozjadów?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.