Artur Rubinstein to jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych polskich pianistów. 28 stycznia minęła kolejna rocznica jego urodzin.
Wielka kariera
Artur Rubinstein urodził się 28 stycznia 1887 roku w Łodzi w rodzinie żydowskiej. Jego ojcem był Izaak Rubinstein, a matką Felicja Heiman. Grę na pianinie rozpoczął mając cztery lata. W wieku dziewięciu lat pobierał nauki gry u W. Pawłowskiej i Adolfa Prechnera w Łodzi. Artur już jako siedmiolatek został okrzyknięty „cudownym dzieckiem” („doskonały słuch, wspaniała pamięć muzyczna, harmonizowanie melodii a prima vista”). Wtedy też, na koncercie charytatywnym, wystąpił publicznie po raz pierwszy.
Rubinstein grę doskonalił później na lekcjach u Aleksandra Różyckiego w Warszawie, a następnie u Karla Heinricha Bartha w Berlinie. W Niemczech studiował w Hochschule für Musik. Pierwszy występ Rubinsteina w towarzystwie orkiestry miał miejsce 1 grudnia 1900 roku w Poczdamie. Wykonał wówczas Koncert fortepianowy A-dur KV 488 Mozarta, Koncert fortepianowy g-moll Saint-Saënsa, utwory Schumana oraz Scherzo h-moll Chopina. W kwietniu 1902 roku Rubinstein zagrał pierwszy raz przed szerszą polską publicznością. Koncert odbył się w Filharmonii Warszawskiej, a dyrygentem był Emil Młynarski.
Wcześniej, w trakcie pobytu w Szwajcarii, miał okazję poznać Ignacego Jana Paderewskiego, dzięki pomocy którego mógł wyjechać na dalsze kształcenie do Paryża. Z kolei rok 1904 i pierwsze występy we Francji, a później w Stanach Zjednoczonych to początek wielkiej, międzynarodowej kariery Rubinsteina, która trwała właściwie do jego śmierci. Rubinstein zaprzyjaźnił się w tamtym czasie z Karolem Szymanowskim, którego odwiedzał w Zakopanem. Był zarazem wielkim miłośnikiem jego muzyki.
Rubinstein koncertował przez kolejne lata na całym świecie, jednocześnie wciąż doskonaląc swój warsztat (lata 1906-1909 sam określał jako przejście „od cudownego dziecka do dorosłości”). Wielokrotnie występował także w Polsce. W czasie I wojny światowej pracował jako tłumacz w brytyjskim sztabie (znał osiem języków) i dawał koncerty, z których dochód przeznaczony był na rzecz Czerwonego Krzyża oraz potrzebujących Polaków. Po zakończeniu I wojny światowej, na znak protestu przeciwko niemieckim zbrodniom, już nigdy więcej nie wystąpił w Niemczech. Jego przekonanie w tym względzie wzmocniło się jeszcze bardziej po dojściu do władzy NSDAP, a także po II wojnie światowej.
„W l. 1915-1916 odbył tournée po Hiszpanii (120 koncertów), gdzie został owacyjnie przyjęty (grał m.in. utwory Albéniza, de Falli, Granadosa, Villi-Lobosa, Skriabina, Debussy’ego i Ravela). W 1917 r. z równym sukcesem debiutował w krajach Ameryki Południowej. W l. 1919-1924 r. występował ponownie w USA. Przez kolejne kilkanaście lat koncertował w Europie, w l. 1924-1933 i 1936-1937 w Polsce. W 1934 r. miał koncerty w Turcji, Syrii, Palestynie, Grecji i Egipcie, w 1935 r. m. in. w Japonii i Chinach, w marcu 1937 r. w Afryce Północnej, w sierpniu i październiku tego roku po raz pierwszy wystąpił w Australii. W l. 1937-1938 odbył kolejne amerykańskie tournée, które uważa się za decydujące w jego artystycznej karierze. W ciągu dziewięciu tygodni dał 17 koncertów z utworami Brahmsa, J. S. Bacha (w transkrypcji Busoniego), Francka, Poulenca, Debussy’ego, Ravela, Strawińskiego i Chopina. Krytycy uznali go wówczas za jednego z największych pianistów”. (cyt. za: Biblioteka Narodowa; www.bn.org.pl)
„I proszę wstać!”
W 1932 roku Rubinstein poślubił Apolonię (Nelę) Młynarską, córkę dyrygenta Emila Młynarskiego.W 1939 roku zamieszkali wraz z córką Evą na stałe w Stanach Zjednoczonych. Obywatelstwo amerykańskie Rubinstein otrzymał w 1946 roku.
W czasie II wojny światowej występował na koncertach charytatywnych (m.in. wraz z Janem Kiepurą), których dochód przeznaczony był na polskich uchodźców. Publicznie wypowiadał się o konieczności przystąpienia USA do wojny. Namawiał państwa zachodnie do wsparcia Polski i podkreślał jej wysiłek wojenny oraz trudności, jakich Polacy doświadczają pod niemiecką i sowiecką okupacją. W czasie wojny zginęła w Polsce niemal cała rodzina Rubinsteina.
13 maja 1945 roku Rubinstein brał udział w konferencji w San Francisco, w trakcie której miała zostać powołana Organizacja Narodów Zjednoczonych. Pianista miał uświetnić wydarzenie swoim występem. Kiedy jednak zauważył, że na sali, wśród tłumu gości i wielu flag, brakuje Polaków, a także polskiej flagi, zamiast zagrać do końca hymn Stanów Zjednoczonych, przerwał go i powiedział:
„Tutaj, w tej sali, chcecie urządzić szczęśliwą przyszłość świata. Brakuje mi chorągwi Polski, za którą walczyliście. Ja tego nie mogę tolerować. Ja wam zagram hymn Polski. I proszę wstać!”.
Po tych słowach wszyscy zgromadzeni, łącznie z Nikitą Chruszczowem, który reprezentował ZSRS, musieli wstać i wysłuchać „Mazurka Dąbrowskiego”. Słowa Rubinsteina odbiły się szerokim echem i zostały też bardzo pozytywnie przyjęte przez publiczność, a przede wszystkim przez amerykańską Polonię.
Artur Rubinstein po II wojnie przyjeżdżał jeszcze do Polski siedem razy dając koncerty i spotykając się z dawnymi przyjaciółmi. W 1960 roku był też honorowym przewodniczącym jury podczas VI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.
Rubinstein ostatni raz wystąpił publicznie w maju 1976 w Wigmore Hall w Londynie. W 1979 roku ostatni raz odwiedził Polskę.
Artur Rubinstein zmarł 20 grudnia 1982 roku w Genewie. Urna z jego prochami pochowana jest niedaleko Jerozolimy na zboczu góry Orah.
Rubinstein uważano za najlepszego interpretatora utworów Chopina i Brahmsa. Pisano o nim: „siła i żywiołowość, fenomenalna dynamika i rzadka wyobraźnia w tworzeniu barwnych efektów”. Dokonał wielu prawykonań i pozostawił po sobie ponad 200 nagrań. W latach 1973 i 1980 wydał w Londynie swoje wspomnienia zatytułowane „My young years” oraz „My many years”. Pracował też jako mistrz-pedagog. Na jego kursach doskonalili m. in. Eugen Indjic, Dean Kramer, Marc Laforêt.
„W późniejszych latach Rubinstein zaznajomił się z Albertem Einsteinem i Charliem Chaplinem, poznał także Goldę Meir, Indrię Ghandi czy Witolda Rowickiego. W Paryżu często spotykał się z Romanem Polańskim. Gościł również w Białym Domu u prezydenta Jimmy’ego Cartera.
Był wielokrotnie nagradzany i doceniany za swoją twórczość – m.in. medalem francuskiej Legii Honorowej oraz najwyższym amerykańskim odznaczeniem cywilnym, czyli medalem Wolności. Znalazł się na okładce magazynu »The Time». Otrzymał nagrody Emmy, Grammy, a nawet (w 1969 roku) Oscara za główną rolę w filmie biograficznym »L’Amour de la vie« (»Kocham życie«). Wyróżnienie wręczył mu Gregory Peck.
Rubinstein w istocie kochał życie, ponieważ swoje wspomnienia »Moje długie życie« zakończył słowami: »Pragnę wyrazić najgłębszą wdzięczność za gorące oznaki przyjaźni okazywane mi przez ludzi z całego świata i chcę zapewnić, że nadal jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi«. Warto nadmienić, że miał wówczas 92 lata”. – pisze Maciej Danowski w tekście „»Ja wam zagram hymn Polski. I proszę wstać«. Rubinstein – człowiek, który podniósł na nogi założycieli ONZ”.
Czytaj też:
Stanisław Mikołajczyk. Wielkie nadzieje i wielkie rozczarowanie