Aryjski wilk i żydowski szczur

Aryjski wilk i żydowski szczur

Dodano: 
Ewa Braun i Adolf Hitler, 1942 r.
Ewa Braun i Adolf Hitler, 1942 r. Źródło: Wikimedia Commons / fot. Deutsches Bundesarchiv
W hitlerowskich Niemczech „miłość” do zwierząt motywowana była ideologią. Naziści połączyli Darwina ze swoim rasizmem.

Nie oceniaj człowieka po wyglądzie, bo możesz się pomylić. Oceń go po tym, jak traktuje zwierzęta. To ci powie prawdę o jego duszy”. Ten bardzo luźny cytat z Immanuela Kanta, spopularyzowany kilkaset lat po śmierci filozofa przez Paula McCartneya, przeżywa swoją drugą młodość dzięki licznym memom. Internetowi złośliwcy, kpiarze i chochliki szybko zestawili maksymę z czarno-białymi zdjęciami, na których 40-letni mężczyzna w garniturze czule karmi sarenki i bawi się z psem. Miły pan to oczywiście Adolf Hitler, który często deklarował swoją sympatię do czworonogów. Współczesny, hołubiący zwierzęta Europejczyk mógłby poczuć się skrajnie niekomfortowo w towarzystwie niektórych ich miłośników z lat 30.

„Zwierzęta w Trzeciej Rzeszy” Jana Mohnhaupta to na naszym rynku najważniejsza pozycja opisująca postawioną na głowie nazistowską hierarchię, w której zwierzęta traktowane były lepiej niż (niektórzy) ludzie. Führer wesoło drepczący wśród futrzaków to jeden z symboli tego uniwersum. Inny to Buchenwald. Obok obozu koncentracyjnego komendant Karl Koch kazał zbudować zoo dla strażników. Ludzie musieli przecież wypocząć i nacieszyć czymś oczy po ciężkiej pracy. Przebywające tam niedźwiedzie dostawały lepsze jedzenie niż więźniowie. Jeśli któreś zwierzę padło, to winą obciążano więźnia opiekuna, który był natychmiast zabijany. Według niektórych relacji sadystyczny komendant miał również rzucać więźniów zwierzętom na pożarcie. W tym samym czasie w niemieckim magazynie dla hodowców trzody chlewnej ukazuje się instrukcja zakazująca przekarmiania świń w lecie przed załadowaniem ich do wagonów – mogą one bowiem dostać zawału serca. Raz załadowane mają mieć dostęp do świeżego powietrza i tyle miejsca, aby się położyć. Pociągi z wesoło chrumkającymi świniami spotykają się na stacjach ze składami wyładowanymi stłoczonymi i umierającymi ludźmi, którzy skończą zaraz w komorach gazowych. Świnie są potrzebne narodowi i rasie, podludzie nie.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Autor: Jakub Ostromęcki