15 sierpnia 1920 r. To jedna z najtragiczniejszych dat w dziejach narodu i państwa polskiego. Tego dnia hordy bolszewickie w walnej bitwie na przedpolach Warszawy pokonały armię dowodzoną przez Józefa Piłsudskiego. Śmiały manewr Naczelnego Wodza – kontruderzenie znad Wieprza – się nie powiódł. W sukurs nacierającej na Warszawę armii marsz. Michaiła Tuchaczewskiego w ostatniej chwili przyszła armia konna Siemiona Budionnego.
Mimo heroicznego, desperackiego oporu młodej polskiej armii bolszewicy przełamali front. Droga na Warszawę stanęła przed czerwonymi otworem. Niestety, dużą pomoc okazała im rodzima „piąta kolumna”. W Warszawie doszło do masowych strajków robotniczych i aktów dywersji. Sprawcami byli miejscowi polscy komuniści, którzy opowiedzieli się po stronie „bolszewickich braci”. A przeciwko rodzimym „obszarnikom i kapitalistom pijącym krew polskiego robotnika i chłopa”.
Czytaj też:
Ani kroku w tył!
Sowieckie „wyzwolenie” okazało się jednak koszmarem. Wkroczenie bolszewików do polskiej stolicy przypominało najazd Hunów. Przez kilka dni kawalerzyści Budionnego i piechurzy Tuchaczewskiego wyżywali swoją nienawiść do „biało-Polaków” na bezbronnych mieszkańcach stolicy. Doszło do kampanii dzikich grabieży i gwałtów – bolszewicy nie przepuszczali nawet małym dziewczynkom i staruszkom. Najeźdźcy rozbijali sklepy i plądrowali muzea. Każdy, kto próbował stawić opór, był zabijany.
Dopiero 20 sierpnia udało się zapanować nad chaosem. Czerwone hordy pociągnęły dalej na zachód, a do sterroryzowanej Warszawy triumfalnie wjechał Polski Komitet Rewolucyjny (Polrewkom), bolszewicki „rząd” przygotowany w Moskwie dla ujarzmionej Polski. Chociaż formalnie na jego czele stał Julian Marchlewski, to faktycznym dyktatorem „nowej Polski” okazał się Feliks Dzierżyński. Słynny bolszewicki kat, który wcześniej zorganizował czerezwyczajkę, budzącą grozę bolszewicką tajną policję. Teraz przystąpił do swojego krwawego dzieła w ojczystym kraju…
Ostatnia reduta
Tymczasem Polacy po klęsce pod Warszawą próbowali się jeszcze przegrupować w Wielkopolsce. Bolszewicy znajdowali się jednak w euforii po niedawnym sukcesie i byli nie do powstrzymania. Ostatecznie rozbili Wojsko Polskie w wielkiej bitwie pod Poznaniem.
W momencie, gdy klęska stała się pewna, doradcy Naczelnika Państwa próbowali namówić go do ucieczki. Mówili, żeby wyjechał z kraju i stanął na czele rządu emigracyjnego w Paryżu. Józef Piłsudski z pogardą odrzucił podobne sugestie. Uznał, że ucieczka byłaby aktem największego tchórzostwa i hańbą.
Czytaj też:
Julian Tuwim. Ile słów, tyle łgarstw
– Naczelny wódz nie pozostawia swojej armii walczącej na polu bitwy – powiedział Józef Piłsudski. – Podobne postępowanie byłoby niezgodne z honorem Polaka.
W efekcie, nie chcąc dostać się w łapska bolszewików, Naczelnik Państwa poległ śmiercią chwalebną na ostatniej reducie.
Tymczasem w Warszawie Polrewkom proklamował powstanie Polskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej jako części komunistycznej federacji. W skład tego „polskiego” tworu nie weszły Pomorze, Wielkopolska i Śląsk, które zostały oddane przyszłej Niemieckiej Republice Sowieckiej. Na byłych wschodnich terenach Rzeczypospolitej bolszewicy utworzyli zaś Litewsko-Białoruską Socjalistyczną Republikę Rad (powrót do koncepcji z 1919 r.), Galicyjską Socjalistyczną Republikę Rad oraz Ukraińską Socjalistyczną Republikę Sowiecką. W efekcie polska republika zajęła teren mniejszy niż Królestwo Kongresowe.
Polrewkom na swoją siedzibę wybrał Zamek Królewski w Warszawie, na którym załopotał olbrzymi czerwony sztandar. W kolejnych miesiącach Polska przeszła przez tą samą gehennę, przez którą wcześniej przeszła Rosja. Była to rewolucja w najkrwawszym, najbardziej bestialskim wydaniu. Doszło do dewastacji kraju i masowego ludobójstwa. Nowi władcy Polski z kremlowskiego nadania swoje rządy rozpoczęli bowiem oczywiście od rozprawy z „reakcją”.
Po kolei pod nóż poszli:
Ziemianie. Na terenie całej Polski opanowanej przez bolszewików doszło do pogromów dworów i pałaców. Ich właściciele byli zarzynani – często przy pomocy narzędzi rolniczych – domy burzone, bezcenne dzieła sztuki i księgozbiory palone. Zabijano bydło, niszczono zapasy ziarna. Nie przetrwał ani jeden majątek ziemski.
Czytaj też:
Sowiecka wyspa kanibali
Inteligencja. Ze szczególnym okrucieństwem bolszewicy tropili i mordowali przedstawicieli polskich elit. Działaczy politycznych, profesorów akademickich, urzędników, dziennikarzy, lekarzy. Trafiali oni do lochów polskiej Czeka, zorganizowanej błyskawicznie przez Dzierżyńskiego i innych sowieckich „doradców”. A następnie nieszczęśnicy ci ginęli w masowych egzekucjach. Bolszewicy zabijali również „burżujów” – czyli fabrykantów, kupców, właścicieli sklepów i wszystkich innych ludzi posiadających jakikolwiek większy majątek.
Oficerowie. Tu okrucieństwo czerwonych było największe. Schwytani polscy oficerowie byli dręczeni tak jak wcześniej dręczeni byli oficerowie rosyjscy. Ściągano im rękawiczki (czyli wkładano dłonie do wrzątku i zrywano skórę), wycinano lampasy (czyli wyrzynano pasy skóry z nóg), nabijano na pal, zakopywano żywcem. Część korpusu oficerskiego Wojska Polskiego została eksterminowana strzałem w tył czaszki przez przybyłych z Moskwy „ekspertów”.