Gdyby Urban w porę zrozumiał, że stan wojenny nie jest ostatecznym triumfem komuny, a początkiem jej końca, to myślę, że znalazłby się po tej stronie historycznej kromki chleba, po której okazała się ona posmarowana.
Śmierci Jerzego Urbana starałem się nie komentować na bieżąco – ograniczyłem się jedynie do zacytowania sentencji Andrzeja Maksymiliana Fredry: „Złych ludzi najpiękniejszym dziełem jest, gdy umierają”. W polskim zwyczaju leżało bowiem zawsze powstrzymanie się od wypowiadania o niedawno zmarłym innych opinii niż pochlebne, do momentu, aż zostanie pogrzebany. Co – do czasu, gdy czytają państwo te słowa – dawno już zostało załatwione.
Poza odnotowaniem szkód, które wyrządził zmarły Polsce, warto jednak odnotować, że mógł wyrządzić szkody znacznie większe. Jerzy Urban – wraz z całym swym środowiskiem – minął się o włos z rolą „autorytetu moralnego” III RP.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.