Dzieci zabójcy Kony’ego
  • Anna SzczepańskaAutor:Anna Szczepańska

Dzieci zabójcy Kony’ego

Dodano: 
Dzieci-żołnierze w Ugandzie w czasie wojny domowej
Dzieci-żołnierze w Ugandzie w czasie wojny domowej Źródło: UNICEF
Rekrutów do Armii Bożego Oporu wcielano siłą, porywając ich sprzed domów. Dzieci uczyniono maszynami do zabijania, wtłaczając im do głów fanatyczne teorie. Za tym horrorem stał jeden człowiek – Joseph Kony, samozwańczy ugandyjski mesjasz, który wciąż pozostaje nieuchwytny.

Podobno najlepiej indoktrynacji poddają się 8-, 10-letnie dzieci. Są już na tyle duże, że dość dobrze rozumieją polecenia, wiele mogą zrobić same, a jednocześnie wciąż są na tyle małe, że nie będą zastanawiały się nad konsekwencjami swoich czynów, nad tym, czy coś jest dobre lub złe. Takie dzieci porywano najchętniej. Choć oczywiście nie tylko takie. Wyszkolić można było każdego, potrzebna była tylko dyscyplina i więcej cierpliwości. Trzylatków także można było wszystkiego nauczyć, a 15-latków zdyscyplinować, łamiąc ich opór siłą.

Dominic Savio urodził się w 1975 r. w północnej Ugandzie, jego rodzice byli nauczycielami. Kiedy miał kilka lat coraz częściej słychać było pogłoski o rebeliantach, którzy uprowadzają dzieci, a potem zabijają ich rodziców. Aby ocalić resztę rodziny, gdyby doszło do uprowadzenia któregoś dziecka, ludzie zaczęli nadawać im fałszywe nazwiska. Od najmłodszych lat wpajano dzieciom, jak mają się przedstawiać, gdyby ktoś zabrał je do buszu. Nie inaczej uczono Dominica. Rodzice nadali mu fałszywe nazwisko Ongwen.

Któregoś dnia w 1988 r., kiedy Dominic wracał ze szkoły, na jego drodze stanęli uzbrojeni mężczyźni. Chłopiec nie miał gdzie uciekać. Zabrano go do ukrytego w lesie obozu. Znajdowało się tam też wiele innych dzieci. Chłopak nie zapomniał, czego uczyli go rodzice – mówił, że nazywa się Dominic Ongwen. I tak przedstawia się do dzisiaj.

Dominic i reszta zostali poddani intensywnej tresurze. Poprzez bicie i tortury wymuszano na nich posłuszeństwo, a w czasie „wykładów” przerabiano ich młode umysły. Mówiono dzieciom, że biorą udział w wielkim zrywie, że mogą zmienić Ugandę, lecz na ich drodze stoją wrogowie, których należy pokonać. Dominic znosił to traktowanie przez jakiś czas, lecz w końcu, w porozumieniu z kilkoma chłopcami, postanowił uciec. Plan się jednak nie powiódł. Wszyscy zostali złapani i skazani na śmierć. Dominic dostał jednak szansę – miał obedrzeć ze skóry jednego ze swoich towarzyszy ucieczki. Dowiódłby tym lojalności i okazałby gotowość wykonania każdego rozkazu. Jeśliby się jednak nie zgodził, to ktoś inny wobec niego miał zastosować tę samą torturę.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.