Spektakularne zwycięstwo hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego w bitwie pod Chocimiem uczyniło z niego bohatera i sprawiło, że został wybrany, po śmierci Michała Korybuta Wiśniowieckiego, na kolejnego monarchę. Po chocimskiej wiktorii we wszystkich polskich miastach biły dzwony, a w kościołach śpiewano dziękczynny hymn „Te Deum”.
Jan Andrzej Morsztyn w wierszu pt. „Do jegomości pana Jana Sobieskiego, marszałka i hetmana wielkiego koronnego” pisał z tej okazji:
Pójdź i dalej i Podole
Odbierz, oprzyj się w Stambule,
I niech po twym mężnym boju
Krzyż tryumfuje z zawoju.
Niech Bóg szczęści, kto w tej wojnie
Niech mu się poszczęści hojnie.
Hańbiący układ i wezwanie do walki
Wojna z Turcją rozpoczęła się w 1672 roku, kiedy ponad 100 tysięcy żołnierzy osmańskich wkroczyło na terytorium Rzeczpospolitej. Wkrótce Turcy zajęli Kamieniec Podolski i oblegali Lwów. Rzeczpospolita, nieprzygotowana zupełnie do wojny, zgodziła się w połowie października 1672 roku na podpisanie pokoju w Buczaczu. Było to porozumienie skandaliczne. Rzeczpospolita zgadzała się bowiem na oddanie Turcji województwa podolskiego, bracławskiego i południowej części prawobrzeżnego województwa kijowskiego oraz zgadzała się płacić haracz w wysokości 22 tysięcy talarów rocznie w zamian za pokój. Układ w Buczaczu czynił, de facto, z Rzeczpospolitej, lennika Imperium Osmańskiego.
Traktatu z Buczaczu nie ratyfikował polski sejm. Postanowiono, zamiast tego, że uchwalone zostaną nowe podatki. Szlachta postanowiła wyposażyć armię i stawić czoła wrogiej armii tureckiej.
Wojska Rzeczpospolitej przeciwko Osmanom (liczące 47 tysięcy żołnierzy) poprowadzić miał hetman wielki koronny Jan Sobieski. W tamtym czasie zgromadzenie takiej armii było dla Polski znaczącym wysiłkiem. Pamiętać trzeba, że Rzeczpospolita była wówczas osłabiona z powodu licznych konfliktów, które rozgrywały się na jej terytorium od dłuższego czasu (tylko w ostatnich latach Polska i Litwa walczyły m.in. ze Szwecją i Rosją).
W Adrianopolu (stolicy Sułtanatu) odrzucenie przez Rzeczpospolitą wynegocjowanego niedawno pokoju, było swego rodzaju zaskoczeniem. Sądzono, że osłabione państwo polsko-litewskie w łatwy sposób będzie dało się podporządkować. Turcy nie byli gotowi na dłuższy konflikt z Polską, gdyż mierzyli się wtedy z problemem na granicy z Persją. Ponadto coraz odważniejszych ataków na ich terytorium dokonywała Rosja oraz – za namową Polski – Kozacy pod wodzą atamana Iwana Sirki. Posłowie i szpiedzy Rzeczpospolitej działali zresztą nie tylko w Siczy Zaporoskiej. Obecni byli także m.in. w Mołdawii i na Wołoszczyźnie. Władający tymi terenami hospodarowie deklarowali, że nie udzielą pomocy sułtanowi i przejdą na stronę Polski, kiedy ta zaatakuje Turków.
Turcy zgromadzili armię w wielkości około 40 tysięcy żołnierzy. Nie były to siły wystarczające, aby prowadzić działania ofensywne, toteż postanowili jedynie bronić aktualnego stanu posiadania.
Polski obóz wojskowy znajdował się pod Skwarzawą. Tam hetman wielki koronny Jan Sobieski zdecydował, że główne uderzenie wojsk Rzeczpospolitej poprowadzone zostanie pod Chocim, gdzie stacjonowało około 30 tysięcy Turków pod wodzą bejlerbeja Sylistrii Husseina Paszy (11 tysięcy stanowiła piechota – janczarowie, a 20 tysięcy jazda, czyli spahisi). Pozostała część armii sułtana znajdowała się pod Cecorą i w Kamieńcu Podolskim. Sobieski postanowił, że armia polsko-litewska przeprawi się przez Dniestr i zaatakuje Turków od strony ich własnego terytorium. Było to posunięcie niepewne, lecz dawało nadzieje na kompletne zaskoczenie Osmanów. Sobieski miał poparcie swoich żołnierzy, którzy byli gotowi na ryzyko. Dlaczego? Jak pisał historyk Tadeusz Korzon: „Ten hetman koronny umiał prowadzić do sławy i młodych, i starych wojowników, nie zrażając się opieszałością, bezładem i niesfornością narodową. Umiał jednoczyć i skupiać rozprzężone popędy i wytwarzać z nich siłę czynu zbiorowego przez szczęśliwe łączenie energii żołnierskiej z bezinteresownością, delikatnością i wyrozumiałością wolnego obywatela Rzeczypospolitej”.
Bitwa pod Chocimiem
Wojsko Rzeczypospolitej zjawiło się pod Chocimiem rano 9 listopada 1673 roku. Po drodze chorągwie pod wodzą Gabriela Silnickiego oraz Mikołaja Sieniawskiego zdążyły zająć kilka zamków i miasteczek.
Plan tureckiego dowództwa zakładał obronę tureckiego obozu do czasu przybycia posiłków, czyli wojsk pod wodzą Kapłana Paszy. Aby tego doczekać należało bronić się przez około 7 dni.
Wojska polsko-litewskie 9 listopada 1673 roku otoczyły obóz turecki rozkładając się półkolem. Siły pod wodzą Sobieskiego, który walczył w pierwszym szeregu, składały się z przeważającej części z piechoty. Pozostałe oddziały stanowiła jazda. Husarii podczas bitwy pod Chocimiem było stosunkowo niewiele. Dysponowano ponadto 65 działami, co było liczbą dużą, jak na ówczesne warunki. Ostrzał obozu tureckiego trwał przez cały dzień. 10 listopada lewe skrzydło piechoty tureckiej zostało zaatakowane przez polskie oddziały, lecz bez powodzenia. Wówczas Sobieski zdecydował się na przeprowadzenie natarcia na prawe skrzydło wrogich sił; planował tez odciąć Turków od Dniestru. Atak musiał nastąpić jak najszybciej, gdyż sytuacja polskich wojsk nie była najlepsza – skarbiec państwa świecił pustkami, a żołnierze musieli przecież coś jeść. Przeciągające się walki generowałyby coraz większe koszty. Potrzebny był więc szybki i przytłaczający wroga sukces.
11 listopada 1673 roku o godzinie 3:00 rano wojska polsko-litewskie stały już w szyku, gotowe do ataku. Turcy nie spodziewali się, że uderzenie może nastąpić tak szybko i tej nocy odpoczywali spokojnie w swoim obozie. Tymczasem już po 7:00 rano do wszystkich polskich jednostek dotarł rozkaz, aby lada chwila przygotować się do szturmu. Atak nastąpił kilkanaście minut później.
Osmanowie byli kompletnie zaskoczeni. Piechota polsko-litewska w ciągu kilkunastu minut wdarła się na wały tureckiego obozu. Po sukcesie, jaki odniosła piechota, do walki została włączona husaria, która ostatecznie przełamała opór Turków i dosłownie wyrąbała drogę pozostałej części wojsk, do ataku na centrum tureckiego obozu. Ponad tysiąc husarzy pod wodzą Stanisława Jabłonowskiego dotarło aż do namiotów Husseina Paszy.
Z godziny na godzinę Osmanowie bronili się coraz bardziej chaotycznie. Hussain Pasza zbiegł z pola bitwy, lecz w trakcie ucieczki i tak został pojmany przez polskich żołnierzy. Przez most na Dniestrze przedostało się zaledwie 2-3 tysiące Turków. Później, od nadmiernego ciężaru, most zawalił się, a reszta wojsk osmańskich poległa pod Chocimiem lub dostała się do niewoli. Dwa dni później, 13 listopada 1673 roku wojska Rzeczpospolitej zajęły zamek chocimski.
Klęska Imperium Osmańskiego była zupełna. Armia turecka została niemal unicestwiona. Pod względem liczby zabitych wrogów było to największe zwycięstwo w historii Polski.
Król Michał Korybut Wiśniowiecki nie doczekał chocimskiego zwycięstwa. Zmarł 10 listopada 1673 roku we Lwowie czekając na wieści o przebiegu bitwy. Szlachta, będąca pod wrażeniem umiejętności Jana Sobieskiego, wybrała go wkrótce na kolejnego monarchę.
Zwycięstwo w bitwie pod Chocimiem nie zostało – jak to nie raz w polskiej historii bywało – należycie wykorzystane. Choć stacjonujące w innych miejscach wojska osmańskie wpadły w panikę i szybko się wycofywały, Polacy i Litwini nie ruszyli za nimi i nie rozbili reszty armii sułtana.
Czytaj też:
Na odsiecz Wiedniowi. Polacy uratowali Europę przed islamemCzytaj też:
Hańba Buczacza. Na szlachtę przyszło jednak opamiętanie (na szczęście)Czytaj też:
Sam król witał zwycięzcę. Zapomniany polski triumf pod Obertynem