Grudzień 1970 roku. Komuniści rządzili w Polsce od ćwierć wieku, a zwykłym ludziom żyło się coraz gorzej. Niewielkie pensje pozwalały jakoś wiązać koniec z końcem, ale o jakichkolwiek luksusach można było zapomnieć. Tymczasem zbliżało się Boże Narodzenie. Każda rodzina chciała ten czas spędzić w sposób wyjątkowy. Jak wiadomo, to przed Świętami ludzie robią większe zakupy.
Podwyżki cen
Właśnie wtedy, 12 grudnia 1970 roku wieczorem Polacy zostali poinformowani o wysokiej podwyżce cen na produkty spożywcze, średnio o 23 procent (dla jasności trzeba zaznaczyć, że w tamtym okresie istniały ceny urzędowe, czyli np. cena masła, mąki czy dżemu była identyczna w całym kraju).
Był wieczór, a sklepy były już zamknięte. Nikt nie zdążył zrobić zakupów zanim ceny podwyższono, co było celowym działaniem władz komunistycznych. Nowe, wyższe ceny obowiązywały od następnego dnia, 13 grudnia.
Komuniści musieli przewidzieć, że podwyżki wywołają falę społecznego oburzenia, gdyż już 11 grudnia służby zostały postawione w stan pełnej gotowości. Nie mylono się. 13 grudnia Polacy zaczęli strajkować przeciwko drastycznym podwyżkom, a także przeciwko ludziom odpowiedzialnym za złą sytuację gospodarczą kraju. Domagano się odsunięcia od władzy Władysława Gomułki, Józefa Cyrankiewicza i Stanisława Kociołka.
Grudzień 1970 w wielu miastach Polski
14 grudnia 1970 roku rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina w Gdańsku. Robotnicy odeszli od stanowisk i udali się pod siedzibę Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Doszło do pierwszych starć z milicją. Po kilku godzinach do protestujących robotników dołączyli studenci Akademii Medycznej w Gdańsku i Politechniki Gdańskiej.
Następnego dnia do Stoczni im. Lenina dołączyły kolejne zakłady pracy, m.in. Stocznia im. Komuny Paryskiej w Gdyni i Zamech z Elbląga. W Gdańsku protestujący ponownie udali się pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR, gdzie doszło do walk z milicją, która użyła m.in. pałek. Robotnikom udało się podejść pod budynek, który wieczorem tego samego dnia podpalili. Walki trwały, padły strzały i pierwsi zabici.
Kolejnego dnia protesty rozszerzały się na następne miasta. 17 grudnia, wobec coraz ostrzejszych wystąpień robotników, władze PRL zdecydowały o wysłaniu przeciwko nim wojska.
Rano tego samego dnia bezbronny tłum pracowników stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni został ostrzelany przez wojsko. Zginęło 18 osób. Robotnicy pomimo to nie ulegli. Uformowali pochód, który szedł ulicami Gdyni. Na czele pochodu niesiono położonego na drzwiach, zabitego Zbigniewa Godlewskiego. Widok zabitego młodego mężczyzny stał się symbolem Grudnia 1970 jako „Janek Wiśniewski”.
„Trudno (…) nie zauważyć, że – o ile w Gdańsku, a potem również w Elblągu i zwłaszcza Szczecinie mieliśmy do czynienia z walkami ulicznymi, o tyle w Gdyni – doszło do prawdziwej masakry. Wojsko i milicja ostrzelały tam bezbronnych ludzi idących rano do pracy”. – czytamy na stronie IPN.
W tym czasie trwały protesty w Elblągu, Szczecinie, Słupsku. Oprócz Wybrzeża protesty trwały w Warszawie, Krakowie, Oświęcimiu, Białymstoku, Wałbrzychu, Chorzowie, Bydgoszczy, Olsztynie i Wrocławiu oraz wielu mniejszych miastach. „Chociaż niewątpliwie najbardziej dramatyczny i gwałtowny obrót przybrały wydarzenia na Wybrzeżu, to jednak (…) także w głębi kraju od 14 do 20 grudnia odnotowano »przerwy w pracy« w 37 zakładach produkcyjnych, w których brało udział łącznie około 22 280 osób. »W całym kraju – pisał przed laty Mieczysław F. Rakowski – nasiliła się akcja kolportażu ulotek, haseł i napisów krytykujących PZPR i nawołujących do organizowania wieców i manifestacji. Istniało realne niebezpieczeństwo, iż następny tydzień stworzy sytuację, która wymknie się spod kontroli. Nad Polską zawisła groźba chaosu i przelewu bratniej krwi na wielką skalę«.
Tylko 19 grudnia strajkowało w Polsce około 100 zakładów w 7 (na 17) województwach. Wydaje się, że liczby te są jednak zaniżone, skoro tylko w aglomeracji szczecińskiej, gdzie protest przybrał najbardziej zorganizowaną formę, strajkowało lub podjęło akcje solidarnościowe w sumie blisko 120 zakładów”. (IPN)
17 grudnia w Szczecinie protestujący podpalili gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. I tam także wojsko otworzyło ogień do tłumu. Zginęło 16 osób.
Strajki zaczęły wygasać 18 grudnia. Do 22 grudnia strajkowano jeszcze w Szczecinie. W miastach, gdzie doszło do zamieszek obowiązywała godzina milicyjna i stan wyjątkowy.
Bilans walk i zmiana władzy
„W sumie od 14 do 19 grudnia w kilku miastach (…) w ulicznych starciach wzięło udział – mniej lub bardziej aktywny – łącznie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Walki nierzadko przybierały bardzo gwałtowny charakter, a wartość strat materialnych spowodowanych zniszczeniami przekroczyła 400 milionów ówczesnych złotych. Podpalono i całkowicie lub częściowo zniszczono 19 obiektów użyteczności publicznej, w tym między innymi budynki KW PZPR w Gdańsku i Szczecinie.
Do spacyfikowania protestów na Wybrzeżu władze użyły łącznie ok. 27 tysięcy żołnierzy oraz 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych i 2100 samochodów. Zaangażowano również 108 samolotów i śmigłowców, a także 40 jednostek pływających Marynarki Wojenne”. (IPN)
Protesty Grudnia 1970 posłużyły części komunistycznych dygnitarzy do odsunięcia od władzy coraz mniej popularnego Gomułki. Choć protesty nie przyczyniły się bezpośrednio do zmiany u szczytów struktur PZPR, to dały szansę grupie „reformatorów” na pozbycie się starej ekipy.
18 grudnia, tuż przed północą, kierownik Wydziału Administracyjnego KC PZPR Stanisław Kania oraz wiceminister spraw wewnętrznych Franciszek Szlachcic dotarli do mieszkania Edwarda Gierka, któremu zaproponowali objęcie funkcji pierwszego sekretarza. Gierek demonstracyjnie nie zgodził się, zasłaniając się chorobą z czasów pracy w kopalni. Wtedy Szlachcic miał powiedzieć: „Edek, widać taki już twój los, żebyś został pierwszym sekretarzem. Jest kilku kandydatów, ale ty się najbardziej na to stanowisko nadajesz”.
20 grudnia Edward Gierek został pierwszym sekretarzem KC PZPR. W marcu 1971 roku nowe władze PRL wycofały się z podwyżek narzuconych w grudniu.
Czytaj też:
Czas mroku. Dlaczego wprowadzono stan wojenny?Czytaj też:
Pacyfikacja kopalni „Wujek”. ZOMO zabiło dziewięciu górnikówCzytaj też:
Jeden człowiek, dwa zamachy. Gomułka i Chruszczow na celowniku