Andrzej Braun zasłynął najbardziej antypartyjnym przemówieniem na Zjeździe Związku Literatów Polskich w Katowicach w kwietniu 1978 r., najostrzejszym spośród wystąpień tych ludzi pióra, którzy ośmielili się wtedy skrytykować politykę kulturalną PZPR. Naruszył przy okazji kilka absolutnych tabu, upominając się m.in. o prawdę o zbrodni katyńskiej. Następnego dnia podczas bankietu wydanego przez ministra górnictwa Włodzimierza Lejczaka wicewojewoda katowicki Zdzisław Gorczyca wygłosił obraźliwą wobec Brauna i innych literatów replikę. Na znak protestu imprezę opuściło kilkudziesięciu pisarzy, w tym Jarosław Iwaszkiewicz i Jerzy Putrament.
Brauna znano już z działalności opozycyjnej wobec władz, prowadzonej przede wszystkim na forum organizacji pisarskiej, ale nie tylko. Był np. jednym z 17 pisarzy – obok m.in. Jerzego Andrzejewskiego, Agnieszki Osieckiej, Marka Nowakowskiego, Jarosława Marka Rymkiewicza i Zbigniewa Herberta – którzy podpisali list do ministra sprawiedliwości w obronie uwięzionych w 1970 r. i skazanych rok później na wysokie wyroki członków podziemnej organizacji Ruch.
W 1980 r. złożył swój podpis pod apelem 64 intelektualistów, by władze podjęły dialog ze strajkującymi robotnikami. W grudniu tego samego roku, w atmosferze posierpniowego entuzjazmu, odbył się zjazd Związku Literatów Polskich, który wybrał nowe władze związkowe. Przewodniczącym został Jan Józef Szczepański, Andrzej Braun jego zastępcą. Ten pierwszy w dzienniku 16 grudnia zanotował: „Coraz jaśniej widzę, w co się dałem wpakować. Wczoraj telefon od Szczypiorskiego. Komeraże wokół składu Zarządu. Braun wejdzie tylko za zgodą Woroszylskiego, Sito nie wejdzie, jeśli wejdzie Braun itd. Dziś dalszy ciąg. Pieszczachowicz miał telefon od Wasilewskiego, że egzekutywa jest obrażona i zaleci członkom partii bojkot Zarządu”. Później, gdy powstanie Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, to właśnie Braun będzie jego prezesem w latach 1990–1993.
Czy tego chciał czy nie, przylgnęła do niego etykieta pisarza politycznego. W oświadczeniu z 15 czerwca 1992 r. (11 dni po odwołaniu gabinetu Jana Olszewskiego!), które sygnował m.in. ze Stefanem Bratkowskim, ubolewał: „W działaniach i wypowiedziach polityków nasiliły się ostatnio wzajemne osądzenia o złą wolę. Używa się oskarżeń o zdradę narodową, o zamiary dyktatorskie – bez przeprowadzenia dowodów prawdy dających się ocenić przez opinię publiczną. Obraża to poczucie sprawiedliwości […]. Najostrzejsza walka polityczna nie usprawiedliwia chęci moralnego upokorzenia przeciwnika. Dla powszechnego dobra apelujemy o przyzwoitość w czynach i słowach”. Przyzwoitość? Niewiele dni później inni pisarze, w tym Rymkiewicz, Nowakowski i Herbert, stwierdzili krótko, że miał miejsce „przewrót polityczny dokonany w obronie agentów komunistycznych służb specjalnych. Ofiarą tego przewrotu padł rząd Jana Olszewskiego”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.