Kowieński romans Mickiewicza
  • Sławomir KoperAutor:Sławomir Koper

Kowieński romans Mickiewicza

Dodano: 
Kowno w XIX wieku. Rys. Napoleon Orda
Kowno w XIX wieku. Rys. Napoleon Orda Źródło:Wikimedia Commons
Przywykło się uważać, że jedyną miłością wieszcza podczas pobytu w rodzinnych stronach była Maryla Wereszczakówna. W rzeczywistości poeta przeżył w tym czasie płomienny romans z Karoliną Kowalską, żoną lekarza powiatowego w Kownie.

Wieszcz trafił do miasta jako nauczyciel, by odpracować studenckie stypendium. Nie pomogły starania przyjaciół, którzy chcieli znaleźć mu etat w Wilnie lub w Nowogródku. Według ówczesnych opinii Mickiewicz trafił więc na koniec świata. Zdesperowany zawarł swoje rozczarowanie w wierszu:

Dziś, gdy mnie zły los oręż jambowski odbiera,
Cóżem wart? – Ledwie zero, a może i zera
Nie wart; może dziś Muza ostatni raz ziewnie:
Idę, niestety, kwaśnieć w nadniemońskim Kiewnie.

Sytuację Mickiewicza można przyrównać do położenia Joela Fleischmana z niezapomnianego, kultowego serialu „Przystanek Alaska”. Podobnie jak sympatyczny lekarz z Cicely poeta miał wrażenie, że wysłano go do miejsca zamieszkanego przez półdzikich barbarzyńców (tylko że w Kownie nie było aż tylu oryginalnych postaci, co w filmowym alaskim miasteczku).

Mickiewicz znalazł się w nowym, obcym środowisku, bez przyjaciół i znajomych, w miejscu, gdzie praktycznie nie istniały żadne rozrywki („głucho wszędzie, ciemno wszędzie”). Najbardziej dokuczała mu jednak praca z młodzieżą – narzekał na mierne możliwości intelektualne uczniów. W listach do przyjaciół wspominał o „tępych żmudzkich łbach”, których oświecanie nie przynosiło żadnych efektów. Miejscowe środowisko intelektualne również nie przypadło mu do gustu, złorzeczył na brak podniet umysłowych i na potworną nudę. Życie towarzyskie miasta skupiało się bowiem w domach prywatnych, gdzie początkowo nie był zapraszany. W miarę skromnych możliwości finansowych starał się jednak uczestniczyć w nielicznych wydarzeniach kulturalnych.

Poeta znalazł się w Kownie w typowej roli młodego i niedoświadczonego nauczyciela wykorzystywanego przez starszych pedagogów. Miał nauczać historii, literatury i prawa, a dorzucono mu jeszcze ekonomię i języki klasyczne. W tamtych czasach praktycznie nie używano podręczników i nauczyciele musieli prowadzić lekcje tak, by umożliwić uczniom sporządzanie notatek. Nic zatem dziwnego, że Mickiewicz większość czasu poświęcał na przygotowywanie się do zajęć. W wolnych chwilach spacerował samotnie nad Niemnem, a potem zamykał się w swoim pokoju w towarzystwie psa, kota i węża. Poeta bowiem, jak na mieszkańca Litwy przystało, miał słabość do gadów – węże były uważane przez pogańskich Bałtów za zwierzęta święte.

Artykuł został opublikowany w 12/2023 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.