W ciemnej sieni mieszkania dowódcy pułku dragonów w Telszach barona Radena, oficer żandarmów bacznie przyglądał się wysokiemu mężczyźnie w szarej czamarze. Stojąca obok zapłakana kobieta w długiej czarnej sukni wznosiła ręce w błagalnym geście.
- Klęknijcie! – zawołał mężczyzna w czamarze do chłopców, stojących w kącie sieni – i podnieście prawą rękę do góry.
- Przysięgnijcie, że będziecie słuchać matki, nigdy nie zaprzecie się Polski i nie dacie się użyć na szkodę Ojczyzny!
Chłopcy uklęknęli na oba kolana, podnieśli prawe ręce i łamiącymi się głosami powtórzyli słowa ojca. Po policzkach najmłodszego – zaledwie ośmioletniego Bronka ciekły wielkie jak groch łzy.
- Paszli! – żandarm odepchnął kobietę i pociągnął mężczyznę przez drzwi sieni, do czekającej już na podwórku czarnej kibitki.
Nie do końca wiadomo, dlaczego Bronisław Grąbczewski nie do końca dotrzymał przysięgi danej ojcu przed wywiezieniem go na Sybir, za udział w przygotowaniach do Powstania Styczniowego. Być może była to ciekawość świata, chęć poznania jego nieodkrytych jeszcze zakątków, a może zdecydowały względy materialne. W każdym razie trzydzieści lat życia spędził w carskiej służbie i wydaje się, że był z tego całkiem zadowolony.
Przyszedł na świat w Kownatowie na Kowieńszczyźnie w 1855 r. Rodzina, zmuszona po zesłaniu ojca do sprzedaży majątku, przeniosła się do Warszawy. Po ukończeniu gimnazjum, Bronisław rozpoczął naukę w Instytucie Górniczym w Petersburgu, jednak szybko ją zakończył. Jako osiemnastolatek wstąpił do stacjonującego w Warszawie Lejbgwardyjskiego Keksholmskiego Pułku im. Cesarza Austriackiego. Czy to z powodu ostracyzmu, jaki spotykał Polaków służących w carskim wojsku na terenach dawnej Rzeczypospolitej, czy to z chęci przeżycia przygód, w 1876 r. na własną prośbę przeniesiony został do służby w 14. turkiestańskim batalionie liniowym w Taszkiencie. Być może już wtedy przeznaczony został do wykonywania tajnych zadań dla jego cesarskiej mości.
Czytaj też:
Sztyletnicy – zapomniani polscy egzekutorzy
Grąbczewski wziął udział w kilku kampaniach i wyprawach w rosyjskim Turkiestanie. Włócząc się po górach i aułach, poznał miejscowe języki oraz obyczaje. Nawiązał też kontakty z wieloma wpływowymi w tamtejszej klanowej strukturze społecznej ludźmi.
Ówczesna Azja Środkowa stanowiła mozaikę zależnych i niezależnych chanatów, udzielnych księstw i plemiennych wspólnot, w których panowali żywcem wyjęci
ze średniowiecza feudałowie. Setki lat opierały się one przewadze sąsiadów, wykorzystując oddalenie od głównych szlaków i górzyste położenie. Nie brakowało obszarów, na których nie postała jeszcze noga żadnego Europejczyka, a na mapach widniały liczne białe plamy.
Kandżut, Kafiristan, Nagar i jeszcze kilka pomniejszych udzielnych władztw, były kluczowe dla uzyskania przewagi w tamtym rejonie. Były „drzwiami” z Rosji do Indii i strzegły przejść przez górskie przełęcze i drogi, którymi można było niespodziewanie wyjść na tyły przeciwnika. Zwłaszcza Anglicy mieli obsesje na punkcie rosyjskich żołnierzy, wyłaniających się znienacka spomiędzy pamirskich szczytów i schodzących na bogate niziny Indii.
Opanowanie tych pogranicznych terenów dawałoby wielką przewagę w tzw. Wielkiej Grze – sekretnej wojnie o Azję Środkową.Ta toczona od latpomiędzy Imperiami Rosyjskim i Brytyjskimrozgrywka, wchodziła wówczas w decydującą fazę. Anglicy mimo prób nie potrafili podbić Afganistanu. Rosjanie doszli do jego północnych granic i łakomie patrzyli na perłę w brytyjskiej koronie – Indie. Do podziału pozostawały jeszcze wpływy w Iranie i Tybecie. Kto wygrałby Wielką Grę, dostałby klucze do zabezpieczenia sobie trwałego panowania nad Azją Środkową.
W Afganistanie rządził wtedy twardą ręką emir Abdur Rahman Chan. Po latach niepokojów i walk ustabilizował wewnętrznie kraj, opierając się zakusom zarówno brytyjskim, jak i rosyjskim. Jednak ogromne subsydia i nowoczesna broń, które otrzymywał od Brytyjczyków coraz bardziej go od nich uzależniały. W końcu zniecierpliwiony tym Aleksander III postanowił „boleśnie ukąsić” poczynających sobie coraz śmielej Anglików. Do realizacji tego zamiaru wybrany został Grąbczewski - w 1888 r. urzędnik do specjalnych poruczeń przy gubernatorze Fergany. Grąbczewski zwerbował do działania zwolenników brata Abdur Rahmana – skłóconego z nim Ischaka Chana i dostarczył im rosyjską broń, amunicję i pieniądze. Wkrótce północne połacie tego kraju ogarnęło powstanie przeciw władcy z Kabulu.
W lipcu tego samego roku Grąbczewski wyruszył do Kandżutu – dzisiejszej Hunzy w Pakistanie, chanatu leżącego po południowej stronie Himalajów. Na wyprawę w Margelanie zebrał 4 kozaków – ochotników. Podróżowali w mundurach, aby uniknąć oskarżeń o szpiegostwo. Towarzyszyli im też osobisty sekretarz i kucharz.
Trasa wiodła z północy na południe przez grzbiety i niedostępne górskie przełęcze Hindukuszu. Wąskie górskie ścieżki często były przytulone do zboczy spadających stromo w przepaście. Wartkie rzeki trzeba było pokonywać płynąc na końskich grzbietach albo na pontonach z nadmuchanych kozich skór. Nad urwiskami i przepaściami prowadziły przyklejone do skalnych zboczy niewielkie drewniane balkoniki i chwiejne, wiszące mosty. Podróżnicy często musieli być przenoszeni nad przepaściami na linach przez małpio sprawnych tubylców.
W końcu wyprawa dotarła do Kandżutu. Władze sprawował w nim Safder Ali Chan, który niedawno objął władzę po zabójstwie swojego ojca. Powodem zbrodni miało być rzekome sprzyjanie przez ofiarę Anglikom. Chan potraktował Grąbczewskiego jako oficjalnego wysłannika Ak – Padszy czyli białego cara i przyjął go z należnym ceremoniałem, nie omieszkując jednak ze wschodnią złośliwością podkreślać swojej wyższości.
Wkraczając do Kandżutu, Grąbczewski znalazł się w potrzasku, zdany na łaskę i niełaskę despoty. Safder Ali Chan kontrolował każdy krok przybysza, i izolował od niego swoich poddanych. W pewnym momencie los wyprawy i życie jej członków zawisły na włosku. Po zakrapianym obiedzie wyprawionym przez Grąbczewskiego dla chana, ten ciężko się rozchorował. Wzbudziło to podejrzenie, że władca został otruty przez „rosyjskiego posła”. Na szczęście Grąbczewskiemu udało się go wyleczyć za pomocą plastrów musztardowych z podręcznej apteczki.
Władca Kandżutu naciskany przez Anglików, chciał uzyskać za pośrednictwem Grąbczewskiego rosyjską broń, instruktorów i pieniądze dla obrony swojego kraju. Na pożegnalnej audiencji chan pokazał Grąbczewskiemu listy od brytyjskich władz i w obecności starszyzny plemiennej, oddał swój kraj w poddaństwo carowi. Spotkało się to z gromkim aplauzem zebranej starszyzny plemiennej.Na zebraniu tym zapadła również decyzja o udzieleniu pomocy Ischak Chanowi w walce z Abdur Rachmanem. Grąbczewski z pewnością maczał palce w podjęciu tej decyzji. Wyprawa 15 grudnia 1888 r. wróciła do Margelanu i została rozwiązana. Sam podróżnik wyruszył do Petersburga, aby starać się o pozwolenie i środki na nową podróż.