Architekt ludobójstwa czy bohater? Henry Stanley - między mitem i prawdą

Architekt ludobójstwa czy bohater? Henry Stanley - między mitem i prawdą

Dodano: 
Emin Pasza i Henry Stanley w czasie walki z Afrykanami
Emin Pasza i Henry Stanley w czasie walki z Afrykanami Źródło: Wikimedia Commons / Fæ, wellcomeimages; CC BY-SA 4.0
Henry Morton Stanley przeszedł do historii jako poszukiwacz źródeł Nilu czy też, może jeszcze bardziej, jako człowiek, który w środku afrykańskiego buszu odszukał poszukiwanego od dawna doktora Davida Livingstone'a.

Henry Morton Stanley 10 listopada 1871 roku wypowiedział słowa, które przeszły do historii. „Doktor Livingstone, jak sądzę?” – rzekł Stanley na widok białego mężczyzny, którego zobaczył w okolicach jeziora Tanganika. To jego szukał od dawna. Kim był człowiek, który zyskał w Europie sławę nieustraszonego poszukiwacza przygód?

Początki

Henry Morton Stanley urodził się 28 stycznia 1841 roku jako John Rowlands. Jego rodzice nie mieli ślubu, matka nie była zainteresowana jego wychowywaniem. Stanley wychowywał się więc u dalszych krewnych i w domach dziecka.

Otrzymał dość dobre, jak na swoją trudną sytuację wykształcenie, jednak mając 15 lat zdecydował się na opuszczenie sierocińca, w którym mieszkał. Powody tej decyzji nie są całkiem znane. Wiadomo jednak, że niedługo później zatrudnił się na statku, który pływał na trasie z Liverpoolu do Stanów Zjednoczonych. W 1859 roku znalazł się w Nowym Orleanie. W Stanach Zjednoczonych poznał kupca o nazwisku Henry Hope Stanley. John Rowlands chciał rozpocząć nowe życie, więc postanowił przyjął nazwisko kolegi. Od tamtej pory przedstawiał się jako Henry Stanley.

Członkowie ekspedycji H.M. Stanleya. Od lewej: Thomas Heazle Parke, Robert Henry Nelson, Henry Morton Stanley, William Grant Stairs i Arthur Jephson

Przez kolejne lata Stanley imał się różnych zajęć wędrując po całej Ameryce. Walczył w wojnie secesyjnej, pływał na statkach handlowych, służył w marynarce wojennej oraz pracował jako dziennikarz.

W 1867 roku Henry Stanley zgłosił się na ochotnika jako korespondent gazety „New York Herald” w Etiopii. Na miejscu relacjonował przebieg wojny brytyjsko-etiopskiej i jako pierwszy doniósł o upadku cesarskiej rezydencji w Mekdeli (dziś Amba Marjam). Niedługo później otrzymał kolejne zadanie. Miał relacjonować przebieg wyprawy poszukiwawczej doktora Davida Livingstone’a, który zaginął gdzieś w środku Afryki.

21 marca 1871 roku grupa poszukiwawcza, na czele której szedł Stanley, wyruszyła z Zanzibaru, aby odszukać niewidzianego od dawna odkrywcy i badacza rzek Afryki. Wyprawa przemierzyła tysiące kilometrów.

Stanley spotyka Livingstone'a nad jeziorem Tanganika

Henry Stanley i David Livingstone spotkali się 10 listopada 1871 roku nieopodal jeziora Tanganika. Wtedy padły jedne z najsłynniejszych słów w historii. Stanley podszedł do niezwykle zaskoczonego LIvingstone’a i zapytał:

– Doktor Livingstone jak sądzę?
– Tak, witam – odpowiedział Livingstone.

Odkrywca był schorowany i kończyły mu się zapasy. Stanley przywiózł ze sobą lekarstwa i żywność, razem spędzili trochę czasu, a wkrótce wyruszyli we wspólną podróż. Celem było odnalezienie źródeł Nilu. Wcześniej poszukiwał ich Livingstone, ale bezskutecznie.

Do źródeł Nilu

Stanley i Livingstone zaprzyjaźnili się. Spotkanie ze słynnym badaczem obudziło w Stanleyu ogromne zainteresowanie Afryką, do której miał jeszcze później wracać. Jednak nie podróżowali razem długo. Stanley opuścił w końcu wspólne obozowisko i wrócił na wschodnie wybrzeże Afryki, skąd wysłał jeszcze do Livingstone’a karawanę z zapasami, aby ten mógł dalej prowadzić swoje badania. Niestety, rok później, w 1873 roku David Livingstone zmarł na febrę.

Stanley, po przybyciu do Anglii w połowie 1872 roku wydał książkę pt. „Jak znalazłem Livingstone’a”. Początkowo jego wyczyn spotkał się z krytyką Anglików, którzy sami czuli pewne wyrzuty sumienia, że słynnego brytyjskiego odkrywcę odnalazł szerzej jeszcze nieznany amerykański dziennikarz, a nie oni sami.

Leopold II Koburg

Henry Stanley powrócił do Afryki w 1874. Jego marzeniem było odnaleźć źródła Nilu. Stanley ponownie przeszedł tysiące kilometrów. Po drodze, podobnie jak wcześniej, „wsławił” się brutalnością i ostrym traktowaniem miejscowych, którzy nie chcieli z nim współpracować lub mu się podporządkować. Złe traktowanie nie ominęło nawet tragarzy, którzy brali udział w wyprawie Stanleya. Ludzie byli zmuszani do noszenia ogromnych ciężarów i marszu dziesiątki kilometrów każdego dnia. O tym, w jak okrutny sposób Stanley traktował Afrykanów otwarcie nimi pogardzając, wspomina się dość rzadko, podkreślając tylko zasługi, jakie miał dla rozwoju badań geograficznych w tamtym regionie.

Stanley faktycznie dokonał kilku ważnych odkryć, choć źródeł Nilu nie znalazł. Udało mu się dotrzeć natomiast do źródeł rzeki Kongo. Przemierzył także góry Ruwenzori. 9 sierpnia 1877 roku dotarł do miasta Boma w Kongo, a nad oceanem pojawił się trzy dni później, 12 sierpnia.

Na „etacie” u ludobójcy

Wyprawa Henry'ego Stanleya zafascynowała króla Belgii, Leopolda II Koburga, który widział w odkryciach Stanleya szansę dla siebie. Wielka „biała plama” pośrodku mapy, jakim było wówczas Kongo, interesowała Leopolda. Król chciał uczynić z tego obszaru swoją kolonię. Szybko sprowadził Stanleya do Belgii. Ten od razu przyjął pracę na belgijskim dworze, zwłaszcza po tym, kiedy Brytyjczycy nie okazali zainteresowania jego dokonaniami.

Stanley w dużym stopniu przyczynił się do powstania belgijskiej kolonii w Kongo. Obszar ten Leopold „otrzymał” od władców europejskich mocarstw podczas konferencji w Berlinie, która miała miejsce w latach 1884-1885. Inne państwa kolonialne też chciały zająć ten obszar, lecz nie mogąc dojść do porozumienia ustaliły, że terytorium to zajmie Belgia, która nie miała dotąd kolonii.

Wolne Państwo Kongo - kolonia króla Belgów. Na zdjęciu ukazany proces  topienia kauczuku

Wolne Państwo Kongo stało się prywatną kolonią króla Leopolda, z którego rozkazu prowadzono grabieżczą politykę gospodarczą, a także bezwzględnie rozprawiano się z miejscową ludnością, z których uczyniono niewolników. Nieposłuszeństwo było karane chłostą lub obcinaniem dłoni. Dzieci odbierano rodzicom i zamykano w prowizorycznych sierocińcach, szerzyły się gwałty na kobietach, a mężczyzn zmuszano do wycieńczającej pracy m.in. przy zbiorze kauczuku. Do tego wszystkiego pośrednio przyczynił się także Henry Stanley, który nigdy nie ukrywał pogardy do osób o innym kolorze skóry.

Ostatnia wyprawa Stanleya do Afryki miała miejsce w 1887 roku. Później odwiedził jeszcze Kolonię Przylądkową (dziś RPA). Dopiero na początku lat 90. XIX wieku Brytyjczycy docenili jego zasługi jako badacza i odkrywcy. Został renaturalizowany na obywatela brytyjskiego w 1892 roku. Zasiadał w brytyjskim parlamencie w latach 1895-1900. W 1899 roku odznaczono Stanleya Wielkim Krzyżem Rycerskim Orderu Łaźni i nadano mu tytuł szlachecki.

Ostatnie lata życia spędził w Wielkiej Brytanii. Henry Morton Stanley zmarł 10 maja 1904 roku w Londynie. Współorganizowana przez niego kolonia króla Belgów – Wolne Państwo Kongo – przetrwała do 1908 roku, kiedy król został zmuszony do sprzedaży swej prywatnej kolonii państwu belgijskiemu. Stało się to, kiedy do opinii publicznej coraz częściej zaczęły docierać informacje, jak traktowani są mieszkańcy kolonii. Dodać należy, że w wyniku ludobójczej polityki Leopolda II w Kongu zginęło około osiem milionów ludzi.

Czytaj też:
Czaszki w niemieckich magazynach
Czytaj też:
Machu Picchu. Skarb odkryty przez przypadek
Czytaj też:
QUIZ: Wielkie odkrycia geograficzne. Czy wiesz, co odkryli najwięksi podróżnicy?

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl