Zniszczyła Rzeczpospolitą, ale zniewoliła też Rosję. Sekrety „nienasyconej” carycy

Zniszczyła Rzeczpospolitą, ale zniewoliła też Rosję. Sekrety „nienasyconej” carycy

Dodano: 

Tak zwane powstanie Pugaczowa, które wybuchło w 1773 r., było de facto wielką rosyjską wojną domową. Katarzyna Wielka doprowadziła ludzi do ostateczności, a gdy się zbuntowali, utopiła Rosję we krwi. Zryw Pugaczowa został stłumiony w sposób niezwykle brutalny. Co ciekawe Pugaczow, którego uważam za wielkiego bohatera mojego kraju, podczas powstania podał się za Pawła III cudem ocalonego przed spiskowcami. To musiało Katarzynę dodatkowo rozwścieczyć. Skoro bowiem tylu Rosjan poparło rzekomego Pawła III, musiał on być znacznie lepszym władcą niż ona.

Kto skorzystał na rozbiorach?

Tutaj mała dygresja. Otóż człowiekiem, który spacyfikował powstanie Pugaczowa, był marszałek Aleksander Suworow. Ten sam, który dokonał później rzezi Pragi podczas powstania kościuszkowskiego. Dość nieprzyjemny facet. Stwierdzenie to prowokuje do zadania pytania: Dlaczego zdecydowałem się przyjąć jego nazwisko jako pseudonim? Otóż byłem ofiarą sowieckiej edukacji. I nigdy nie dowiedziałem się w mojej szkole ani o mordach rosyjskich chłopów dokonanych przez marszałka, ani o mordach na mieszkańcach Pragi. O polskich powstaniach nie mówiło się zresztą w szkołach Związku Sowieckiego w ogóle. Dlatego kiedy po mojej ucieczce na Zachód postanowiłem wydać pierwszą książkę „Żołnierze wolności”, wybrałem sobie właśnie przydomek Suworow. To miało być tylko na potrzeby tej jednej książki. Ponieważ jednak całkiem nieźle się sprzedała, mój wydawca nie chciał już słyszeć o żadnej zmianie. I tak już zostało. Stałem się Suworowem.

Czytaj też:
Ponury koniec ostatniego króla Rzeczypospolitej

Wróćmy jednak do XVIII w. Wiem, że Katarzyna Wielka kojarzy się Polakom jak najgorzej. To ona doprowadziła do rozbiorów i wymazania Rzeczypospolitej Obojga Narodów z mapy Europy. Część Rosjan uważa, że był to olbrzymi sukces naszego kraju i to właśnie dzięki podbojowi Polski Katarzyna zasłużyła na przydomek Wielka. Tym moim rodakom muszę jednak powiedzieć, że nie wiedzą, co mówią. Tak to bowiem bywa, że przed zajęciem sąsiedniego państwa reżim musi najpierw wziąć w karby własne społeczeństwo. Zanim eksportuje się totalitaryzm, należy go zbudować u siebie. Zanim chce się zabić wolność w innym kraju, najpierw należy zabić wolność u siebie. Tak było w Rosji Katarzyny II i tak było w Rosji bolszewickiej. To nie przypadek, że w 1979 r., zanim Związek Sowiecki zaatakował Afganistan, komuniści zniszczyli cały ruch dysydencki, całą opozycję na własnym terytorium.

Cóż więc dało zwykłemu Rosjaninowi to, że Katarzyna podbiła Rzeczpospolitą? Dostał więcej chleba? Więcej pieniędzy? Więcej wolności? Oczywiście nie. Było dokładnie odwrotnie. Im agresywniejsza była caryca na arenie międzynarodowej, tym bardziej żelazną ręką rządziła swoimi poddanymi. Jedynymi ludźmi, którzy skorzystali na rozbiorach, byli – a jakżeby inaczej – jej kochankowie. Katarzyna II bardziej bowiem dbała o swoich kochanków niż o ojczyznę. Dla nich rzeczywiście była wielką. Wielką Mamuśką.

Artykuł został opublikowany w 4/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.