Z nieba na Konarmię. Polscy piloci byli zmorą bolszewików
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Z nieba na Konarmię. Polscy piloci byli zmorą bolszewików

Dodano: 

Tadeusz Prauss, z 3. Eskadry Wywiadowczej, który atakował nieprzyjacielską flotyllę pod Rżyszczewem, wspominał, że „lot ten, jakkolwiek nie wyrządził nieprzyjacielowi dużych strat efektywnych, był ważny, gdyż zapoczątkował wśród oddziałów panikę i demoralizację. Nieprzyjaciel był groźbą ataku i bombardowania tak sterroryzowany, że później już na sam widok zbliżającego się samolotu oddziały szły w rozsypkę”.

Stanisław Ratomski z tej samej eskadry wspominał atak na zamaskowaną gałęziami barkę, udającą wyspę na Dnieprze. „Aż podskoczyliśmy z radości, widząc taki cel dla naszych karabinów. I zaczęła się zabawa. Kossowski ze swego karabinu wali w tę wyspę i kończy dopiero, wyciągając maszynę z nurkowania dosłownie na 10–15 metrach”.

O Jerzym Kossowskim, szefie lotnictwa 3., a potem 4. Armii, pisał Cooper: „Odważniejszego, mężniejszego i więcej bohaterskiego lotnika niż major Kossowski nie widziałem. Major Kossowski miał takiego ducha, taką naturę, że nie uważał odwagi za coś nadzwyczajnego – uważał ją natomiast za codzienny obowiązek, za coś takiego jak chleb, woda lub powietrze”. W sierpniu 1939 r. popełnił samobójstwo, gdy odmówiono mu powrotu do czynnej służby wojskowej.

Czytaj też:
Admirał, który stanął na drodze Leninowi. Bolszewicy potwornie go ukarali

Polsko-amerykańskie braterstwo broni zostało przypieczętowane krwią obserwatora Arthura Kelly’ego z 7. eskadry i pilota Stanisława Jana Skarżyńskiego z 21. Eskadry Niszczycielskiej, którzy zginęli zestrzeleni 15 lipca podczas ataku na oddział Armii Czerwonej we wsi Zwierowce.

Eskadra Kościuszkowska, w której walczyło 10 Amerykanów i trzech Polaków, choć najsłynniejsza, była tylko jedną z 20 eskadr w wojnie z bolszewicką Rosją.

Bezcenne rozpoznanie

Samolotów używano głównie do rozpoznania pozycji wroga i dostarczania meldunków oraz rozkazów własnym oddziałom. Większość, bo 15 eskadr, miała charakter wywiadowczy. Niejednokrotnie tylko od pilotów pochodziły jedyne informacje. „Meldunek lotniczy stawał się w rękach dowództwa bezcennym środkiem, o meldunek lotniczy dopominali się wszyscy dowódcy, a na wiadomościach i rozpoznaniach opierali swoje obliczenia i plany. Wyniki rozpoznań były w wielu wypadkach najpilniejszym dokumentem przekazywanym z jednego dowództwa do drugiego, z armii na front, z frontu do naczelnego dowództwa, stając się nawet niekiedy bezpośrednią podstawą decyzji Naczelnego Wodza” – pisał Marian Romeyko w księdze pamiątkowej „Ku czci poległych lotników”.

Strategiczne znaczenie miało 25 maja odkrycie przez George’a Crawforda ogromnych mas kawalerii Budionnego na wschód od Humania, dążących do odcięcia armii polskiej pod Kijowem. Jego meldunek pozwolił na wycofanie się Polaków i ocalenie sił potrzebnych do dalszych działań na południowym froncie wojny z bolszewikami.

Polskie lotnictwo wojskowe dysponowało jedną eskadrą bombową – 21. Eskadrą Niszczycielską. W końcu maja 1920 r. eskadra przez trzy dni, wraz z 15. Eskadrą Myśliwską i 5. Eskadrą Wywiadowczą, atakowała samolotami Gotha i AEG pociągi pancerne na stacji Malowannaja, wspierając atak polskiej piechoty. Bombardowanie i ostrzał uniemożliwiły wycofanie się oraz naprawę trzech pociągów pancernych wroga, a czwarty idący na pomoc uszkodzono.

Porucznik Czesław Filipowicz zrzucał skutecznie bomby 50- i 100-kilogramowe na zgrupowanie nieprzyjaciela rejonie Latyczowa oraz tory kolejowe. Bombardowały także inne eskadry, lecz bomby były wyrzucane ręcznie.

„Niekiedy obserwator siedział (dosłownie siedział) na kilkunastu bombach, które w czasie lotu wyrzucał, własnoręcznie odbezpieczając je w locie, co groziło załodze śmiertelną katastrofą. A jakiej fizycznej i nadludzkiej siły wymagało wyrzucenie z ręki 36 kg miny przy ogromnym pędzie powietrza! Na samoloty myśliwskie pilot zabierał zazwyczaj 2–3 bomby na kolana” – pisał Marian Romeyko.

Stanisław Ratomski wspominał: „A jednak mimo że bomby rzucało się z ręki, na oko, z małej wysokości, 800–1000 m, osiągaliśmy bardzo ładne efekty”.

W obronie Lwowa

Lotnictwo wykonywało także zadania szturmowe, a piloci wybitnie odznaczyli się w walce z kawalerią Budionnego, która latem 1920 r. parła na Lwów. 2 sierpnia gen. Edward Śmigły-Rydz w rozmowie juzowej (telegraficznej) z płk. Stachiewiczem z Naczelnego Dowództwa żądał: „Następnie na gwałt przysyłajcie aeroplany, nie żałować pieniędzy na zakupy nowych, ażebyśmy mogli prowadzić wojnę z kawalerią nieprzyjacielską eskadrami na wielką skalę”. A mjr Tadeusz Kutrzeba ze sztabu Frontu Ukraińskiego oświadczył Stachiewiczowi, że odda dywizję jazdy za 20 samolotów.

Czytaj też:
Wojna prewencyjna Piłsudskiego

Lotnicze ataki na Konarmię Budionnego przyczyniły się w wielkim stopniu do ocalenia Lwowa. Wsławił się nimi, dowodzony przez Fauntleroya III Dywizjon Lotniczy, mający w składzie także Eskadrę Kościuszkowską. Major Ajdukiewicz ze sztabu 6. Armii zdziwił się, gdy zobaczył 17 sierpnia na lwowskim lotnisku 14 samolotów, podczas gdy w poprzednich dniach było tylko pięć–sześć gotowych do lotu. Jeden z pilotów wyjaśnił: „Powyciągaliśmy wszystkie zużyte graty z hangarów. Będziemy latać choćby na złamanie karku, bo wiemy, że dzisiejszy dzień jest decydujący”.

Od 15 do 19 sierpnia 1920 r. „od świtu do nocy wszystkie załogi kilka razy dziennie bombardowały kawalerię i atakowały ją z karabinów maszynowych. Odpoczynku nie znano. Trwał tylko tyle, ile czasu trzeba było na dolanie benzyny lub smarów lub złożenie meldunku” („Ku czci poległych lotników”). Jerzy Dziembowski, dowódca 15. Eskadry Myśliwskiej, oraz Edward Corsi z 7. Eskadry Myśliwskiej startowali do lotów bojowych cztery razy dziennie, a Jerzy Weber z 7. eskadry aż pięć razy. Był to nieprawdopodobny wysiłek.

Sztab armii Budionnego meldował 18 sierpnia: „Zuchwale zniżając samoloty, nieprzyjaciel ostrzeliwał nasze oddziały i zarzucał je bombami. Wojska atakowane z powietrza nie mniej niż trzy razy na dzień mają ogromne straty w ludziach i koniach. W jednej tylko 6 dywizji kawaleryjskiej w dniu 17.VII zabito i raniono przeszło 100 ludzi i 100 koni. Jedno z natarć 6 dywizji odparto wyłącznie za pomocą płatowców”.

Tamtego dnia, 17 sierpnia, zaatakowany został oddział rtm. Romana Abrahama. Na ratunek nadleciały samoloty. „Lotnicy widząc grozę położenia po wyrzuceniu ostatniej bomy i wystrzeleniu ostatniego pocisku, rykiem i mocą swych maszyn rozpędzali oddziały bolszewickie, mając niejednokrotnie podwozia zbryzgane krwią i mózgiem ze ściętych głów bolszewickich. To były szarże lotników godne świetnych szarż spod Somo-Sierry i Rokitny” („Księga pamiątkowa 3. Pułku Lotniczego”).

Koło Zamościa podporucznik pilot Antoni Bartkowiak zaatakował 300 kawalerzystów Budionnego szarżujących na polski oddział, zabijając 30 z nich. Bartkowiak był też bliski zdobycia bolszewickiego sztandaru. Dopadł uciekającego kawalerzystę ze sztandarem, zabił go i zamierzał wylądować, by zabrać trofeum, ale silny ogień nieprzyjaciela nie pozwolił mu na to.

Zaatakowani w powietrzu przez samoloty wroga zginęli pod Borysowem 14 maja 1920 r. sierżant pilot Władysław Bartkowiak i podchorąży obserwator Józef Klicze. Bolszewicy piloci z dywizjonu Szyrynkina pochowali ich z honorami wojskowymi i położyli kwiaty na grobie. Wziętych do niewoli Polaków piloci bolszewiccy traktowali z szacunkiem, po rycersku. Jednak piloci, którzy dostali się w ręce czerwonoarmistów z piechoty i kawalerii, byli zwykle mordowani. Tak zginęli między innymi podporucznik pilot Kazimierz Kunicki i podchorąży obserwator Michał Franciszek Bochenek, którzy 28 czerwca 1920 r. po zniszczeniu mostu w Miropolu i przymusowym lądowaniu po stronie nieprzyjaciela zostali zarąbani szablami. 10 maja 1920 r. nad sowieckim lotniskiem podczas walki powietrznej zestrzelony został samolot pilotowany przez dowódcę 12. Eskadry Wywiadowczej kapitana pilota Władysława Jurgensona. Rozstrzelano go w więzieniu w Smoleńsku.

W 1920 r., podczas wojny z bolszewicką Rosją, zginęło w walce i na froncie 41 pilotów, w tym dziewięciu zostało zamordowanych po zestrzeleniu.

W 1932 r. w Warszawie odsłonięto pomnik Lotnika, upamiętniający poległych pilotów. Zniszczony przez Niemców podczas II wojny światowej, został zrekonstruowany w 1967 r. Na Cmentarzu Obrońców Lwowa powstał w 1925 r. pomnik trzech lotników amerykańskich, którzy zginęli w trakcie służby w Eskadrze Kościuszkowskiej. Zniszczony w 1971 r. przez władze sowieckiej Ukrainy, został zrekonstruowany dopiero niedawno na odbudowanym cmentarzu.

Artykuł został opublikowany w 5/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.