Antybolszewiccy bracia. Zapomniani sojusznicy Polski w wojnie z Leninem
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Antybolszewiccy bracia. Zapomniani sojusznicy Polski w wojnie z Leninem

Dodano: 

Traktat ryski Polska zawarła nie tylko z bolszewicką Rosją, lecz także bolszewicką Ukrainą. Oznaczało to porzucenie, zdradę ukraińskiego sojusznika. Polska nie miała już sił materialnych ani moralnych, by kontynuować wojnę. Bardzo bolał nad tym Józef Piłsudski. Żołnierze ukraińscy – około 20 tys. – musieli być internowani w Polsce. Podczas odwiedzin obozu w Szczypiornie Piłsudski, zwracając się do żołnierzy ukraińskich, wypowiedział, w imieniu swoim, ale też państwa polskiego, słynne słowa: „Panowie, ja was przepraszam, ja was bardzo przepraszam”.

Piłsudski nie zapomniał o ukraińskich sojusznikach. Gdy w wyniku przewrotu majowego doszedł do władzy, powstał tajny sztab Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej. Miał on przygotować organizację ukraińskich oddziałów na wypadek wojny między Polską a Związkiem Sowieckim. Do wojska polskiego zaczęto przyjmować ukraińskich oficerów kontraktowych. Było ich kilkudziesięciu.

Kłopoty z Rosjanami

Cennymi sojusznikami w wojnie z bolszewicką Rosją mogli być oficerowie i żołnierze rosyjscy, którzy znaleźli się na terytorium państwa polskiego. Niestety, niechęci z obu stron spowodowały, że udział Rosjan w wojnie polsko-bolszewickiej był znacznie mniejszy, niż mógłby być. Rosyjska gazeta emigrantów w Warszawie wzywała do zgłaszania się w szeregi oddziału narodowościowego 9. dywizji piechoty WP gen. Antoniego Listowskiego, byłego oficera carskiej armii. Jak jednak pisał Jacek Jaworski w artykule „Rosjanie w Wojsku Polskim” („Pamięć.pl”, 2/2016), choć Polska stawała do walki z Rosją bolszewicką osamotniona i każde wsparcie było bezcenne, „wszystkie grupy polityczne kontestowały dobieranie sobie sojusznika w postaci białogwardyjskiej formacji wojskowej”.

"Oto czym kończą się pańskie pomysły" – sowiecki plakat propagandowy z 1920

Pod tym naciskiem władze wojskowe kazały rozwiązać oddział rosyjski w dywizji Listowskiego. Jednak dowództwo dywizji zręcznie obeszło tę decyzję, przemianowując Rosyjską Ochotniczą Drużynę Oficerską na Piński Batalion Ochotniczy. Liczył on etatowo 1116 żołnierzy, choć faktyczny stan był większy. Jednak z tym oddziałem było wiele kłopotów. Niestety, „przeważali tu bandyci spośród zdemoralizowanych byłych czerwonoarmistów”. Dochodziło do napadów rabunkowych na chłopów i Żydów. Na dodatek oficerowie uważali, że ziemie litewskie i białoruskie powinny należeć do Rosji. Po zwycięstwach gen. Denikina doszło wręcz do antypolskich demonstracji.

Dlatego nie można się dziwić obiekcjom do takiego oddziału wysuwanym przez polskie partie. Ostatecznie dowództwo dywizji „podjęło decyzję, by żołnierzy odesłać z honorami do Denikina, bandytów pozamykać do więzień, miejscowych zaś wcielić do Wojska Polskiego lub wysłać do domów” – pisał Jacek Jaworski.

W lutym 1920 r. pod naciskiem Armii Czerwonej weszło na terytorium Polski 20 tys. żołnierzy armii gen. Bredowa. Zostali internowani. Jednak tylko 2 tys. spośród nich zdecydowało się zaciągnąć do oddziałów ukraińskich i kozackich walczących ramię w ramię z Polakami.

Próba Sawinkowa

Niemal w krytycznym momencie wojny polsko-bolszewickiej, w lipcu 1920 r., zaczęto tworzyć oddziały rosyjskie z inicjatywy Rosyjskiego Komitetu Politycznego, kierowanego przez Borysa Sawinkowa, znanego lewicowego działacza rosyjskiego. Józef Piłsudski widział w nim przedstawiciela „trzeciej Rosji” – demokratycznej, z którą w przeciwieństwie do białej Rosji będzie można dojść do porozumienia w sprawie granic. I walczyć przeciw czerwonej Rosji. Sawinkow skarżył się Piłsudskiemu, że propaganda ludzi gen. Bałachowicza w obozach jeńców i internowanych odciąga ludzi od wstępowania do rosyjskich oddziałów. W ich szeregach znalazło się ok. 5 tys. żołnierzy. Byli to głównie bredowowcy, ale także jeńcy bolszewiccy. Jednak kolejni dowódcy generałowie Glazenap i Boboszko nie palili się do walki wraz z Polakami. Woleli przyłączyć się do gen. Wrangla na Krymie. Ostatecznie oddziały rosyjskie znalazły się na froncie tuż przed zawarciem rozejmu. Gdy nastąpił, walczyły jeszcze krótko, pod dowództwem gen. Piermikina, na własną rękę. Generał liczył, że przebiją się na Krym. Ulegając Armii Czerwonej, oddziały rosyjskie przeszły na terytorium polskie i zostały internowane.

Polski plakat rekrutacyjny z lipca 1920 r.

Kozacy z Armii Czerwonej

W wojnie polsko-bolszewickiej wzięli udział Kozacy, którzy – wcieleni siłą do Armii Czerwonej – zdezerterowali. „Odbieranie przez »czerwonych« kozackiej ziemi, dumy, a nawet prawa do noszenia tradycyjnych lampasów, ba, używania nazwy »Kozak« budziło głęboką wrogość wobec nowych porządków w Rosji” – pisał Jacek Jaworski.

Z Kozaków, którzy przeszli na stronę polską, została zorganizowana Samodzielna Brygada Kozaków Dońskich pod dowództwem esauła Aleksandra Salinikowa. Liczyła ona prawie 900 żołnierzy i wzięła udział w walkach.

Z oddziałem Kozaków kubańskich przeszedł na stronę polską syn Borysa Sawinkowa. „Prawie wszyscy Kozacy mieli schowane polskie »przepustki do niewoli« – karteczki, których okazanie (zgodnie z tym, co na nich napisano) gwarantowało czerwonoarmistom dobre obchodzenie się z nimi ze strony Polaków” – wspominał kpt. Wiktor Sawinkow.

Czytaj też:
Polscy czerwonoarmiści. Ich dowódcy zapłacili za zdradę straszną cenę

Z bolszewikami walczyła też brygada esauła Jakowlewa złożona z ochotników i jeńców, lecz były z nią kłopoty. Z powodu pijaństwa oficerów poniosła porażkę pod Tyszowcami. Izaac Babel w „Dzienniku 1920” pod datą 28 sierpnia pisał o Komarowie: „Wczoraj byli tu Kozacy esauła Jakowlewa. Urządzili pogrom”. Zginęło 15 Żydów.

Niegotowi Białorusini

Nie udało się formowanie liczebniejszych oddziałów białoruskich, mimo że zgodzono się na przechodzenie do nich oficerów i żołnierzy pochodzenia białoruskiego służących w Wojsku Polskim. Białorusini w przeciwieństwie do Ukraińców nie mieli silnie rozwiniętej tożsamości narodowej i myśl o własnym państwie dla niewielu była ważna.

Powstała jednostka miała 150 ludzi. Krystyna Gomułka pisała w książce „Między Polską a Rosją”, że Polacy z Mińszczyzny oceniali, iż ludność miejscowa jest zmęczona wojną i nie chce wstępować do oddziałów białoruskich. Poza tym przestrzegali, że tworzenie ich jest niebezpieczne, gdyż oficerami są głównie Rosjanie, a oddziały te mogą być ostatecznie użyte w walkach przeciw Polsce.

Jednostka białoruska w chwili wymarszu na front liczyła 75 oficerów i żołnierzy. Nie wzięła udziału w walkach, a zapisała się, niestety, grabieżami i została rozwiązana.

Gdy 11 października 1920 r. Polacy zajęli Słuck, powstała tam brygada Białoruskiej Republiki Ludowej, licząca ok. 1 tys. żołnierzy. Po walkach, nazwanych powstaniem słuckim, w grudniu 1920 r. została rozbita przez Armię Czerwoną.

Artykuł został opublikowany w 12/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.