Proces stulecia. Ten werdykt wstrząsnął Ameryką
  • Marcin BartnickiAutor:Marcin Bartnicki

Proces stulecia. Ten werdykt wstrząsnął Ameryką

Dodano: 

Kilkanaście dni później pochodząca z Korei Soon Ja Du, ekspedientka w małym sklepie, oskarżyła 15-letnią czarnoskórą Latashę Harlin o kradzież soku. Dziewczyna zrezygnowała z kłótni i próbowała odejść, wtedy ekspedientka zabiła ją strzałem w głowę. Została za to ukarana wyrokiem pięciu lat więzienia w zawieszeniu, 400 godzinami prac społecznych i grzywną w wysokości 500 dol. Dyskryminowanej mniejszości nerwy puściły jednak dopiero w kwietniu 1992 r., gdy czterej policjanci, którzy katowali Rodneya Kinga, zostali uniewinnieni. Zamieszki, które nastąpiły po tym wyroku, mogły powtórzyć się również po procesie O.J. Simpsona.

Proces na żywo

Wszystkie te czynniki powodowały, że sprawa wywołała ogromne zainteresowanie w całych Stanach Zjednoczonych, a media szybko odpowiedziały na zaciekawienie widzów. CNN prowadziło transmisje na żywo z sali sądowej. W trzech największych sieciach telewizyjnych w USA sprawa Simpsona otrzymała przez dwa miesiące 1994 r. więcej czasu antenowego niż wojna w Bośni i wyprzedziła wszystkie inne tematy. Kolejnym rozprawom towarzyszyły demonstracje przeciwników i zwolenników Simpsona. Jego partnerka, modelka Paula Barbieri, pokazała się w „Playboyu” w wydaniu z października 1994 r., na początku procesu. Konferencje prasowe zwoływali nawet ludzie luźno związani ze sprawą, byle tylko ogrzać się przy słynnej zbrodni.

Celebrytami stali się oczywiście wszyscy uczestnicy procesu – sędzia Lance Ito, świadkowie, a przede wszystkim zespół siedmiu znakomitych adwokatów broniących Simpsona, wśród których był m.in. Robert Shapiro i Johnnie Cochran. Simpson płacił swoim obrońcom 50 tys. dol. za dzień pracy. Sam również przez cały czas zarabiał pieniądze na autografach i pamiątkach.

Zdjęcie policyjne OJ Simpsona wykonane po aresztowaniu pod zarzutem podwójnego morderstwa.

Z uwagi na to, że materiał dowodowy wyraźnie potwierdzał winę Simpsona, zespół jego adwokatów zrobił wszystko, aby proces przestał koncentrować się na postępowaniu dowodowym, a stał się emanacją konfliktu rasowego rozbijającego amerykańskie społeczeństwo. Simpson, mimo że wywodził się z biednej dzielnicy San Francisco, średnio nadawał się do wykorzystania tej taktyki. Nie angażował się w ruchy obywatelskie walczące o prawa mniejszości, nie solidaryzował się z czarnoskórymi sportowcami, a jego otoczeniem społecznym były białe elity. Zespół broniących go prawników był jednak wybitny.

Francis Lee Bailey – jeden z adwokatów – zapytał zeznającego pod przysięgą policjanta Marka Fuhrmana, czy w ciągu ostatnich 10 lat użył przynajmniej raz słowa „czarnuch‟ („nigger‟). Policjant zaprzeczył. Obrona przedstawiła więc taśmę, na której Fuhrman używa tego słowa wielokrotnie. Policjant chwali się nawet katowaniem czarnoskórych. Nagranie dotyczyło fikcyjnej postaci – stereotypowego policjanta rasisty, którego Fuhrman odgrywał na potrzeby tworzonego przez Laurę Hart McKinny scenariusza. To jednak wystarczyło, aby podważyć jego wiarygodność. Było to istotne, ponieważ to właśnie Fuhrman znalazł rękawiczkę na posesji Simpsona – był to jeden z najważniejszych dowodów w sprawie.

Dennisowi Fungowi, który zabezpieczał dowody na miejscu zbrodni, adwokat zadał pytanie, czy błędem jest dotykanie gołymi rękami przedmiotów w miejscu, gdzie popełniono przestępstwo. Gdy ten to potwierdził i pod przysięgą zeznał, że niczego w ten sposób nie dotykał, pokazano mu nagranie sprzed domu ofiary, na którym Fung dotyka przedmiotów, nie mając na dłoniach rękawiczek. Policyjny detektyw Phil Vannatter przyznał z kolei przed sądem, że wyniósł próbkę krwi Simpsona z siedziby policji i przyniósł ją na miejsce zbrodni. Nie potrafił przekonująco wyjaśnić, po co i jak często to robił.

Błędy policji były ewidentne i biorąc pod uwagę wagę sprawy – kuriozalne. Nie podważało to wszystkich dowodów, m.in. zebranych na początku śladów krwi, której pochodzenie potwierdziły badania DNA. Wystarczyło to jednak, aby zasiać wątpliwość wśród przysięgłych. Zespół adwokatów broniących Simpsona skutecznie zasugerował im, że policjanci mogli fałszować dowody. Nie przedstawiono nic, co potwierdziłoby tę teorię. Nie było jednak takiej potrzeby.

Policjanci, którzy pobili Rodneya Kinga, zostali uniewinnieni m.in. dzięki temu, że ich sprawę przeniesiono do rejonu, w którym dominują biali. Przewaga przedstawicieli mniejszości byłaby dla nich niekorzystna. Adwokaci Simpsona zrobili dokładnie to samo – tyle że na odwrót. Zanim rozpoczął się proces, zadbali, aby został on przeniesiony z Santa Monica, gdzie przeważali biali, do Los Angeles, gdzie w ławie przysięgłych mogło zasiąść proporcjonalnie więcej przedstawicieli mniejszości – Afroamerykanów, Azjatów i Latynosów. Tak też się stało. Większość przysięgłych stanowili czarni, których łatwiej było przekonać, że policjanci prowadziliby postępowanie inaczej, gdyby oskarżony był biały.

Czytaj też:
Strzał, który podpalił Amerykę. Zamachowiec stał się najbardziej poszukiwanym człowiekiem na świecie

Sprawa, która dla obrony była pozornie nie do wygrania, nagle zmieniła bieg. Po trwającym 11 miesięcy procesie 3 października 1995 r. Simpson został uniewinniony.

Kuriozalna książka

Ogromne pieniądze wydane na obronę, status celebryty i kontekst społeczny procesu spowodowały, że mimo zestawu dowodów ewidentnie wskazujących na winę Simpsona został on uniewinniony. Simpson przyznał, że gdyby był przeciętnym przedstawicielem klasy średniej, nie miałby szans na wygranie procesu.

Rodziny ofiar nie chciały się z tym pogodzić. Dlatego wytoczyły Simpsonowi cywilny proces o odszkodowanie za śmierć ofiar. W 1997 r. sąd przyznał im rację i nakazał Simpsonowi wypłatę 33,5 mln dol. na rzecz rodzin ofiar. Było to możliwe, ponieważ sąd cywilny nie musiał brać pod uwagę wcześniejszego procesu karnego, a tego z kolei nie można było powtórzyć, ponieważ amerykańskie prawo nie przewiduje możliwości sądzenia dwa razy za to samo przestępstwo. Simpson nie zamierzał jednak płacić.

W 2006 r. miała ukazać się jedna z najbardziej kuriozalnych książek w historii. W „If I Did It‟ („Jeśli to zrobiłem‟) Simpson dokładnie opisuje, co działo się w dniu popełnienia morderstwa. Przywołuje nawet swój dialog z zamordowanym Ronem Goldmanem. Gdy kłótnia mężczyzn ma przerodzić się w bójkę, opowieść sięurywa. Chwilę później Simpson stoi w zakrwawionej koszuli i nie pamięta, co się stało. Dokładnie opisuje za to, jak w panice próbował zatrzeć ślady.

Prawdziwym autorem książki jest Pablo Fenjves. Simpson za zgodę na publikację i udzielenie wywiadu sieci telewizyjnej FOX, która miała promować książkę, otrzymał 600 tys. dol. zaliczki (Fred Goldman, ojciec ofiary, w filmie „O.J.: Made in America‟ twierdzi, że było to 700 tys. dol.). Właściciel telewizji i wydawnictwa, które miało wydać książkę, Rupert Murdoch, pod wpływem protestów i presji opinii publicznej zrezygnował z publikacji i publicznie przeprosił rodziny ofiar. 400 tys. już wydrukowanych egzemplarzy zostało zniszczonych. W czerwcu 2007 r. wersja elektroniczna książki wyciekła do internetu, dziś można pobrać ją z legalnych źródeł.

Rodziny ofiar twierdziły, że oferowano im pieniądze, aby uniknąć kontrowersji związanych z publikacją. Poszkodowani odmówili jednak ich przyjęcia. Zamiast tego, gdy w sierpniu 2007 r. sąd przyznał Goldmanom prawa do książki w ramach spłaty długu Simpsona, sami postanowili ją wydać (rodzina Nicole Brown Simpson od początku się temu sprzeciwiała). Publikacja ukazała się pod zmienionym tytułem „Jeśli to zrobiłem: spowiedź mordercy‟. Pierwszy z wyrazów jest na okładce niemal niewidoczny, tytuł wygląda więc jak przyznanie się do winy. Wydanie zawiera komentarz rzeczywistego autora Pabla Fenjvesa i dziennikarza Dominicka Dunne'a oraz rodziny Goldmanów, która wydała książkę. Publikacja błyskawicznie stała się bestsellerem.

O.J. Simpson trafił w końcu do więzienia. We wrześniu 2007 r. w Las Vegas napadł z bronią w ręku na handlarza sprzedającego pamiątki po sławnych sportowcach, m.in. po samym Simpsonie. Simpson twierdził, że są one jego własnością. Sąd był jednak innego zdania. W 2008 r. uznał go za winnego i skazał na 33 lata więzienia z możliwością zwolnienia po dziewięciu latach.

Artykuł został opublikowany w 9/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.