Udało mu się przekonać francuskiego dowódcę, że należy za wszelką cenę uniknąć „morderczego pojedynku artyleryjskiego w porcie alek- sandryjskim". Francuzi, zdając sobie sprawę z beznadziei swego położenia, skapitulowali bez jednego wystrzału.
Mers el-Kébir
Do masakry doszło tylko w Mers el-Kébir w pobliżu Oranu. 3 lipca naprzeciw francuskiego portu stanął zespół brytyjskich okrętów – Force H – który przypłynął tam z Gibraltaru. Brytyjski admirał James Sommerville postawił ultimatum swemu francuskiemu odpowiednikowi, Marcelowi Brunonowi Gensoulowi.
Dał mu cztery możliwości:
1. Wyjście eskadry w morze i dołączenie do Royal Navy w walce z Niemcami.
2. Poddanie okrętów Brytyjczykom.
3. Odpłynięcie do Francuskich Indii Zachodnich.
4. Zatopienie okrętów w Oranie.
W razie niewyrażenia zgody na żadną opcję – ostrzegali Brytyjczycy – francuska flota zostanie zniszczona. Gensoul dostał sześć godzin na odpowiedź. Przekazał treść ultimatum francuskiemu rządowi, który zabronił mu ulegać presji Anglików. Ustąpienie przed szantażem oznaczałoby bowiem złamanie układu rozejmowego.
Tymczasem w afrykańskim porcie toczyły się dramatyczne negocja- cje między obydwoma admirałami, w których pośredniczył brytyjski komandor Cedric Holland. Przypłynął on do Mers el-Kébir motorówką.
„W czasie rokowań wysłannik francuski idzie tak daleko – pisał Stanisław Cat-Mackiewicz – że pokazuje wysłannikowi angielskiemu tajny rozkaz admirała Darlana zabezpieczający Anglików przed tym, aby okręty fran- cuskie mogły być użyte przez Niemców. A jednak o godzinie 4.30 po południu admirał Somerville sygnalizuje:
– Jeśli moje propozycje nie będą przyjęte, to o 5.30 zatopimy wasze okręty.
W chwili otrzymania tego ultimatum komandor angielski Holland jest jeszcze obecny na pokładzie pancernika francuskiego Dunkierka. Po- śpiesznie schodzi ze schodków okrętowych. Francuzi oddają mu honory.
O godzinie 4.57 pierwsza salwa.
Flota francuska zostaje pokonana w ciągu 13 minut.
O godzinie 5.10 admirał Gensoul sygnalizuje:
– Żaden z moich okrętów nie może prowadzić walki. Wzywam do zaprzestania ognia.
W ciągu tych 13 minut Anglicy zabili 1297 marynarzy francuskich i ranili 357."
Tak, Brytyjczycy otworzyli ogień, zanim upłynął termin ultimatum, gdy Francuzi najmniej się tego spodziewali. Według angielskiej wersji wydarzeń należało działać błyskawicznie, aby do Mers el-Kébir nie zdążyły dotrzeć kolejne francuskie okręty. Według francuskiej – aby łatwo zniszczyć nieprzygotowanego przeciwnika.
Francuskie okręty stacjonujące w porcie zostały zatopione lub unieruchomione. Mimo to w kolejnych dniach Brytyjczycy dokonali jesz- cze kilku nalotów bombowych na Mers el-Kébir, aby mieć pewność. 6 lipca zginęło jeszcze 100 francuskich marynarzy. „Ten, jak się wydaje, zupełnie niepotrzebny atak – pisał Jerzy Majszczyk – dopełnił tylko czary goryczy francuskich marynarzy".
Czytaj też:
Prosto we wrota piekieł. Brytyjscy komandosi kontra „bestia Hitlera”
Najsmutniejsze w tej sprawie jest to, że operacja „Catapult" była nie- potrzebna. Obawy Brytyjczyków były bowiem nieuzasadnione. Według Davida Wragga ryzyko przechwycenia francuskich okrętów wojennych przez Kriegsmarine było niemal zerowe.
François Darlan wydał bowiem kategoryczny rozkaz, w którym nakazywał dowódcom okrętów zatopienie jednostek, jeżeliby Niemcy próbowali je przejąć. Oddanie okrętów Hitlerowi przez Francuzów nie wchodziło więc w grę, o czym strona brytyjska została wyraźnie poinformowana przez Darlana.
Konsekwencje operacji „Catapult" dla stosunków brytyjsko-francuskich były bar- dzo poważne. Wywołał on eksplozję nienawiści do Wielkiej Brytanii wśród Francuzów. Rząd marszałka Philippe'a Pétaina natychmiast zerwał stosunki dyplomatyczne z Londynem. Zarówno w metropolitalnej Francji, jak i w koloniach na wiele lat zapanowały skrajnie anty-brytyjskie nastroje.
Właśnie z powodu jatki w Mers el-Kébir wielu Francuzów uznało generała Charles'a de Gaulle'a za zdrajcę, który „kuma się z perfidnymi Anglikami". W pierwszych latach wojny generał był skrajnie niepopularny. Jego apele o wstępowanie w szeregi Wolnych Francuzów spoty- kały się z wręcz żałosnym odzewem.
Francuzi byli rozżaleni na Brytyjczyków za to, że „porzucili ich na pastwę szkopów", uciekając za kanał La Manche. A teraz jeszcze zaatakowali flotę, u boku której walczyli pod Narwikiem. Flotę, która z wielkim poświęceniem ochraniała brytyjską ewakuację z Dunkierki, Cherbourga i Półwyspu Bretońskiego. Żal i rozgoryczenie na Albion były olbrzymie.
Francuzi w dalszym toku wojny sprawili Brytyjczykom niemałe kłopoty. Niemal od razu po ataku na Mers el-Kébir francuskie lotnic- two dokonało szeregu nalotów odwetowych na Gibraltar. Z kolei we wrześniu 1940 roku upokarzającym fiaskiem zakończyła się operacja „Menace", której celem było opanowanie portu w Dakarze we francu- skiej Afryce Zachodniej (obecnie Senegal). A także przechowywanego w nim polskiego złota.
Wezwanie generała de Gaulle'a do przejścia na stronę Wolnych Francuzów zostało stanowczo odrzucone przez garnizon Dakaru. Zadeklarował on pełną lojalność wobec rządu Vichy i przywitał brytyjskie siły inwazyjne ogniem dział. Angielska flota poniosła ciężkie straty i musiała się wycofać. Strategiczny port pozostał w rękach Państwa Francuskiego.
Śmierć Darlana
W 1941 roku Francuzi walczyli z Anglikami w Libanie i Syrii, a w 1942 roku stawili opór aliantom podczas ich inwazji na Madagaskar. Gdy w listopadzie 1942 roku rozpoczęła się operacja „Torch" – wielkie lądowanie sprzymierzonych w Afryce Północnej – Francuzi początkowo również podjęli walkę.
Admirał Darlan ostatecznie przeszedł na stronę aliantów, ale poważne negocjacje prowadził tylko z Amerykanami. Z Brytyjczykami nie chciał mieć nic wspólnego. Jego nastawienie dobrze oddają słowa, które wypowiedział w maju 1941 roku:
„Współpracowałem z Anglikami przez piętnaście lat i zawsze mnie okłamywali. Negocjowałem z Niemcami przez trzy miesiące i nigdy nie wprowadzili mnie w błąd."
Darlan ufał Amerykanom. Wynikało to między innymi z tego, że przez całą wojnę rząd Stanów Zjednoczonych utrzymywał znakomite relacje z rządem Vichy. Generała de Gaulle'a natomiast prezydent Roosevelt nie znosił, uznając go za bufona.
Ostatecznie Darlan zawarł więc porozumienie z generałem Dwightem Eisenhowerem. Na jego mocy Afryka Północna nie przypadła Wolnym Francuzom. Utrzymana została w niej cała administracja Vichy, a admirał Darlan zajął stanowisko wysokiego komisarza.
Dla de Gaulle'a było to niczym siarczysty policzek. Generał uznał to za potworną zniewagę i upokorzenie. 24 grudnia 1942 roku Darlan został zastrzelony w swojej kwaterze przez młodego francuskiego rojalistę. Zabójca – Fernand Bonnier de La Chapelle – został błyskawicznie skazany przez sąd doraźny i stracony.
Zamach do dzisiaj owiany jest mgłą tajemnicy. Na jego temat krążyły i krążą rozmaite teorie spiskowe. Jedna z nich, podtrzymywana przez niemiecką propagandę, głosiła, że za zabójstwem stały brytyjskie tajne służby. Zgodnie z tą teorią śmierć Darlana miała otworzyć drogę do przejęcia Afryki Północnej przez de Gaulle'a.
Ostatnia wojna francusko-brytyjska skończyła się pod koniec 1942 roku wraz z zajęciem Vichy przez Wehrmacht. Niechęć do Anglików jednak nie wygasła. Jeszcze latem 1944 roku – po wylądowaniu w Normandii – brytyjscy żołnierze spotkali się z wrogością wyzwalanych Francuzów.
O moralnym wymiarze masakry w Mers el-Kébir najlepiej świadczy bardzo krytyczny osąd oficerów, którym kazano przeprowadzić opera- cję. Admirał Dudley North, dowódca gibraltarskiej bazy Royal Navy i obszaru północnego Atlantyku, otrzymał ostrą reprymendę od Admiralicji, gdy w memoriale zaprotestował przeciwko zbombardowaniu francuskich okrętów.
Bezpośredni wykonawca operacji – admirał James Somerville – uważał atak na Mers el-Kébir za „najbardziej odrażające zadanie" w swojej karierze. Według jednego ze świadków oficer ten po tej operacji po- starzał się o dziesięć lat.
Wielkim ciosem była dla niego paczka, którą po ataku otrzymał od swoich francuskich kolegów. Znajdował się w niej następujący list:
„Dowódca i oficerowie Dunkerque zawiadamiają Pana, że 3 i 6 lipca 1940 roku zginęło za honor swej bandery dziewięciu oficerów i dwustu marynarzy tego okrętu. Niniejszym zwracają panu pamiątki, jakie otrzy- mali od swych towarzyszy broni z Royal Navy, w których pokładali całe swoje zaufanie. Przy tej okazji składają na pańskie ręce wyrazy gorzkiego żalu i odrazy, widząc, jak ci towarzysze bez wahania skalali słynną banderę Świętego Jerzego plamą zabójstwa, której nie sposób zmazać."
W pudełku oprócz listu i pamiątek otrzymanych od Anglików znajdowały się brytyjskie medale i ordery nadane oficerom Dunkerque za niedawną wspólną walkę z Niemcami. Komandor Holland, który prowadził negocjacje z Francuzami, w proteście przeciwko decyzji Churchilla złożył dowództwo lotniskowca Ark Royal i porzucił bojową służbę w Royal Navy.