Pierwsze wojskowe domy publiczne zaczęły powstawać w Japonii w czasie wojny japońsko-rosyjskiej w latach 1904-1905. Wówczas to Japonki były zachęcane do zgłaszania się do pracy na rzecz kraju. Wielu kobietom obiecywano godziwe warunki pracy, często zapewniając, że otrzymają zatrudnienie np. w fabrykach lub jako pielęgniarki, co od początku było oszustwem, mającym jedynie skłonić je do samodzielnego zgłoszenia się. Ostatecznie kobiety trafiały do domów publicznych i były oddawane żołnierzom.
Władze Japonii miały do nierządu bardzo „pragmatyczne” podejście. Uważano bowiem, że korzystanie z usług tego typu „kobiet do towarzystwa” zapobiegnie gwałtom i niepotrzebnemu okrucieństwu. Wojskowe prostytutki miały także ograniczyć zachorowalność na choroby weneryczne, które bardzo często występowały w szeregach japońskiej armii. Miejsca, w których zmuszano kobiety do prostytucji nazywano eufemistycznie „domami pocieszenia”. Sami żołnierze byli dużo bardziej dosadni, a kobiety, które gwałcili w lupanarach ufundowanych im przez wojsko nazywali po prostu „toaletami publicznymi”. Oczywiście nazwa „domy publiczne” czy „zamtuzy” są w tym przypadku jedynie umowne, gdyż kobiety wykorzystywane przez Japończyków były, de facto, seksualnymi niewolnicami.
Przemilczany dramat tysięcy kobiet
Choć problem „domów pocieszenia” i kobiet zmuszanych do nierządu wciąż pozostaje mało zbadany, a w Japonii jest to temat tabu, niektórzy badacze podejmują się tego trudnego zadania, chcąc przerwać zmowę milczenia. Liczbę zmuszonych do prostytucji kobiet niektórzy z historyków szacują nawet na 400 tysięcy.
Japonia nie pozostawiła lub nie udostępnia na temat „domów pocieszenia” i „kobiet do towarzystwa” żadnych materiałów. Liczne archiwalia zostały zniszczone z rozkazu japońskich władz pod koniec II wojny światowej, co uniemożliwia dokładne zbadanie skali zjawiska. Ponadto wiele kobiet przez lata obawiało się o swój los i wykluczenie społeczne oraz zwyczajnie wstydziło się opowiadać, jakiego piekła doświadczyły z rąk japońskich wojskowych. Sytuacja zaczęła zmieniać się dopiero, kiedy wiele z nich było już staruszkami. Dopiero wtedy zdecydowały się opowiedzieć o tym, do czego zmuszali je Japończycy. To pozwoliło badaczom na lepsze poznanie tego zagadnienia.
Według zebranych przez rożnych historyków danych, większość kobiet w „batalionach pocieszenia” stanowiły Chinki (nawet 200 tysięcy). Na drugim miejscu znajdowały się Koreanki, a oprócz nich „pracowały” dla Japończyków także kobiety innych narodowości, m.in. z Filipin, Tajwanu, Birmy, Indonezji, Australii, Holandii, Nowej Gwinei i Timoru Wschodniego. Były one rozmieszczone w domach publicznych w całej Japonii, na froncie oraz na terenach podbitych. Liczba zamtuzów dochodziła do około 2 tysięcy. Białe kobiety uważano za nieco lepsze od Azjatek i oddawano je tylko oficerom.
Piekło na ziemi
Po rzezi Nankinu, który miał miejsce pod koniec 1937 roku (Japonia zaatakowała Chiny w lipcu 1937 roku), kiedy nawet 80 tysięcy Chinek zostało zgwałconych przez japońskich żołnierzy, władze Japonii zdecydowały o utworzeniu całej sieci domów publicznych, gdzie do pracy zmuszane miały być kobiety z podbitych terenów.
Niektórym kobietom obiecywano pracę, innym dawano nadzieję na uczęszczanie do szkoły, a inne były po prostu porywane. Ostatecznie dziesiątki tysięcy Koreanek i Chinek trafiło do japońskich „domów pocieszenia” stając się „comfort women”. Ten straszliwy proceder trwał aż do 1945 roku.
Kobiety były często zmuszane do podróżowania razem z frontem. Pomiędzy wyspami na Pacyfiku przewożono je najczęściej na tzw. piekielnych statkach, gdzie panowały skrajnie złe warunki. Niebywałe zmęczenie, poniżanie, gwałty, bicie, brud, choroby i niedożywienie powodowały masową śmierć wielu z uwięzionych kobiet. Każda z nich była gwałcona od kilku do nawet kilkudziesięciu razy dziennie. Te, które zachodziły w ciążę były zmuszane do aborcji. Kobiety służyły ponadto jako rezerwuar krwi, którą pobierano od nich na potrzeby rannych japońskich żołnierzy.
W niektórych przypadkach Japończycy zabijali kobiety z zamtuzów, kiedy szala zwycięstwa przechylała się na stronę aliantów. Niekiedy przymusowe „prostytutki” zmuszano do przeprowadzania zamachów samobójczych lub popełnienia samobójstwa w obliczu nadchodzącej klęski Japończyków. Wszystkie kobiety były zastraszane, bite i poniżane. Grożono im, że jeśli spróbują ucieczki i dostaną się w ręce aliantów zostaną przez nich… zjedzone. Kobiety, którym udało się wyrwać z rąk Japończyków były początkowo przerażone, a później zdumione tym, że Brytyjczycy czy Amerykanie, na których się natknęły, nie chcieli zrobić im krzywdy.
Do japońskich domów publicznych trafiało też wiele nieletnich dziewczynek, które były traktowane tak samo okrutnie i podobnie często gwałcone, co dorosłe kobiety. Większości kobiet wstrzykiwano środki antykoncepcyjne, które uszkadzały narządy rodne. Aby zmniejszyć zjawisko chorób wenerycznych, które nadal stanowiły plagę wśród żołnierzy, nakazano używania prezerwatyw, jednak, kiedy w czasie wojny nastąpiły problemy z dostawami, żołnierzom nakazano… mycie zużytych prezerwatyw i ponowne z nich korzystanie. To doprowadziło do tego, że coraz więcej uprowadzanych kobiet było zarażanych chorobami przez swoich oprawców.
Wyzwolenie
Wiele kobiet z zamtuzów zostało uratowanych przez wojska alianckie. Niektóre z nich doczekały w lupanarach końca wojny, a części udało się uciec jeszcze w jej trakcie. Trauma po przeżyciach jako „kobiety do towarzystwa” została z nimi na resztę życia. Wiele kobiet zmuszonych przez Japończyków do nierządu nigdy nie założyło rodziny, a tylko niewielka część spośród tych, które miały męża mogło lub chciało mieć dzieci.
Japonia do dziś nie przyznaje, że była organizatorem masowego wykorzystywania kobiet, a gwałt uczyniła czymś znacznie więcej niż „narzędziem” prowadzenia wojny, gdyż cały proceder został zinstytucjonalizowany. Często władze Japonii twierdzą, iż kobiety z zamtuzów z okresu II wojny światowej były prostytutkami już w chwili ich „zatrudniania” oraz, że otrzymywały wynagrodzenie za swoją „pracę”.
Kwestia „comfort women” jest cały czas punktem spornym pomiędzy Japonią a Koreą Południową, która domaga się przyznania się Japonii do winy oraz przekazania Koreankom zadośćuczynienia.