Upadek Konstantynopola to jedno z najsmutniejszych wydarzeń w dziejach świata chrześcijańskiego. Liczące ponad 1200 lat imperium nie wytrzymało muzułmańskiego naporu. Kurczący się obszar Bizancjum uległ w końcu islamskiej nawale. Zachodnia Europa patrzyła na agonię Konstantynopola i nie zrobiła nic, aby zapobiec katastrofie. Wkrótce po upadku Bizancjum Europejczycy sami boleśnie przekonali się o tym, czym jest muzułmańska ekspansja. Tak naprawdę dopiero pod Wiedniem, dwa wieki później, zatrzymał ją Jan III Sobieski.
Wyjątkowe imperium
O Cesarstwie Bizantyńskim w Polsce mówi się stosunkowo niewiele. A szkoda. Imperium to wzrastało równolegle z Cesarstwem Rzymskim, lecz przeżyło je o ponad tysiąc lat. W Bizancjum wytworzył się odmienny od Europy Zachodniej system rządów, sposób wybierania władców, obrzędy i ceremonie towarzyszące wszystkim uroczystościom. Kwitła kultura, piśmiennictwo, rozwijała się architektura. Przez kilka wieków Cesarstwo Bizantyńskie było najpotężniejszym państwem świata. Sami Bizantyńczycy czuli się kontynuatorami Cesarstwa Rzymskiego, a siebie nazywali Rzymianami (Romaioi). Określanie Bizantyńczyków jako „Greków” miało początkowo wydźwięk pejoratywny. Termin ten pojawił się w czasie wypraw krzyżowych.
Wszystko zaczęło się za panowania cesarza Konstantyna Wielkiego, który na początku wieku IV n.e. wybudował miasto nazwane na jego cześć Konstantynopolem (Konstantyn rozkazał rozbudować istniejące w tym miejscu miasto Byzantion). Miasto położone było w newralgicznym punkcie, u brzegów cieśniny Bosfor. W 395 roku cesarz Teodozjusz Wielki podzielił władzę w Cesarstwie Rzymskim pomiędzy swoich dwóch synów: Honoriusza i Arkadiusza. Była to tak naprawdę decyzja administracyjna, a nie podział państwa, jak niekiedy się uważa. Obaj synowie mieli sprawować władzę równolegle – każdy odpowiadać miał za swoją część imperium. Honoriusz rządzić miał w Rzymie, zaś Arkadiusz w Konstantynopolu.
Z czasem jednak Rzym i Konstantynopol stopniowo odsuwały się od siebie. Cesarstwo Rzymskie znajdowało się pod coraz większą presją ze strony plemion Gotów, które choć chrześcijańskie, określane były jako barbarzyńskie. W końcu, w 476 roku Rzym został zdobyty przez wodza Herulów, Odoakera. Wkrótce i on został pozbawiony władzy przez władcę Ostrogotów, Teodoryka Wielkiego. Tak zakończyła się historia Cesarstwa Rzymskiego, które, choć nie pod panowaniem potomków Oktawiana Augusta czy Marka Aureliusza, pozostało przynajmniej w kręgu kultury chrześcijańskiej.
W tym czasie Cesarstwo Wschodniorzymskie rozwijało się. W znacznej mierze jego potęgę zbudował Justynian Wielki, za czasów którego Bizancjum obejmowało zasięgiem całą Azję Mniejszą, Egipt, Afrykę Północną, południowe wybrzeże Półwyspu Iberyjskiego, Italię, wybrzeże Adriatyku oraz całe Bałkany. Do rozwoju intelektualnego w Bizancjum przyczynił się m.in. Konstantyn VII Porfirogeneta. Nicefor II Fokas i Jan Tzimiskes budowali jego potęgę militarną. Bazyli II Bułgarobójca wsławił się podbojami i rozszerzeniem granic Cesarstwa. Izaak Komnen wzmocnił państwo wewnętrznie poprzez liczne reformy, a Aleksy Komnen powiększył jego terytorium.
Pierwsza katastrofa nadeszła w roku 1204. Wówczas to rycerze uczestniczący w czwartej krucjacie dotarli do Konstantynopola. W wyniku zatargu pomiędzy cesarzem Aleksym V Murzoflosem a weneckim dożą Henrykiem Dandolo doszło do walk pomiędzy Bizantyńczykami i krzyżowcami, którzy rozpoczęli oblężenie miasta. Po niedługim czasie, w wyniku błędów obrońców oraz przez ucieczkę cesarza z miasta, krzyżowcy weszli za mury Konstantynopola, a w kolejnych dniach ograbili miasto niemiłosiernie.
Tak zaczęło się łacińskie panowanie nad Bosforem, które dla samego Konstantynopola było katastrofalne w skutkach. Niestety – przez kilkadziesiąt lat łacińskiego panowania Cesarstwo cofnęło się w rozwoju o kilka wieków.
Przywrócić dawną potęgę próbował cesarz Michał VIII Paleolog, który w 1261 roku odzyskał Konstantynopol. Cesarstwo Bizantyńskie nie podniosło się już jednak do dawnej potęgi. W końcu zasięg terytorialny Bizancjum obejmował niewiele więcej niż sam obszar Konstantynopola.
Cesarstwo było jednak symbolem. Ten, kto rządził Konstantynopolem, władał Morzem Czarnym i Morzem Marmara.
Przygotowania do ataku
„ – Słyszeliście o mieście, które z jednej strony ma za sobą ląd, a z dwóch innych morze?
Powiedzieli oni:
– O tak, wysłanniku Boga.
Rzekł Prorok:
– Nie nadejdzie godzina Sądu, dopóki nie zostanie ono zdobyte przez siedemdziesięciu tysięcy synów Izaaka. Gdy staną pod jego murami, walczyć będą nie orężem i machinami miotającymi, lecz słowami »Nie ma Boga oprócz Allacha, a Allach jest wielki«. Wówczas zawali się jedna strona murów od morza, a za drugim razem druga, a za trzecim zawali się mur od lądu. I radując się wkroczą oni do miasta”.
- słowa Mahometa wielokroć powtarzane przez kronikarzy osmańskich, które odnoszono później do zdobycia Konstantynopola.
**
Wojska tureckie stawały pod Konstantynopolem wiele razy, ale miasta – czy raczej Miasta, jak pisano o nim w Bizancjum – nigdy nie zdobyto. Konstantynopol nigdy bowiem tak naprawdę nie został zdobyty orężem (w 1204 roku krzyżowcy weszli doń po ucieczce cesarza, co załamało obrońców).
I tak nadszedł rok 1444, a na tronie w Adrianopolu, jako współrządzący, zasiadł Mehmed II, nazwany dopiero po latach Zdobywcą. W 1444 miał lat 12, a jego ojciec Murad II lada chwila miał stać się słynny z powodu zwycięstwa nad wojskami chrześcijańskimi pod Warną. Krótko po tych wydarzeniach Mehmed zaczął rozmyślać nad ostatecznym, jego zdaniem, pognębieniem chrześcijaństwa, co mogłoby się stać, jeśli Osmanowie zajęliby Konstantynopol.
Przygotowania do tego ruszyły na dobre dopiero w 1451 roku po śmierci Murada II. Pozycja Mehmeda była wtedy bardzo słaba. Choć z jego rozkazu zginęli wszyscy jego bracia, którzy mogli zagrażać jego pozycji, to wciąż nie mógł być spokojny o tron. Mehmed potrzebował spektakularnego sukcesu, aby utrzymać się u władzy. Zdobycie Konstantynopola byłoby właśnie takim sukcesem.
Na początku lat 50. XV wieku Turcy kontrolować zaczęli cieśninę Bosfor. Z rozkazu Mehmeda u jej brzegów wybudowano twierdzę Anadolu Hisar (naprzeciwko istniejącej Rumeli Hisar), co sprawiło, że kontrola została jeszcze wzmocniona. Żaden statek nie przepłynął przez Bosfor bez wiedzy sułtana. Dopiero budowa twierdz otrzeźwiła część Europejczyków – choć zaledwie Wenecjan i Genueńczyków, którzy do tej pory czerpali ogromne dochody jako pośrednicy handlowi pomiędzy Azją i Europą. Ich wpływy zostały zagrożone, toteż zdecydowali się ruszyć na pomoc Bizancjum.
W listopadzie 1452 roku Genueńczycy wysłali do Konstantynopola dwie galery wiozące siedmiuset zbrojnych. Jako ochotnik przybył z Genui wybitny dowódca Giovanni Giustiniani Longo, którego cesarz Konstantyn XI Paleolog mianował od razu dowódcą całych sił lądowych. Wszyscy wiedzieli, że wojna z Osmanami jest tylko kwestią czasu.
Na przełomie 1452 i 1453 roku przybyło do Konstantynopola kilka statków z Wenecji, w tym ogromny okręt pod dowództwem Giacomo Coco oraz mniejsze jednostki Gabriela Trevisano. Ostatecznie Konstantyn XI dysponował 26 okrętami. Genua i Wenecja wystawiły po 5 jednostek, Kreta – 3, Ankona, Aragon i Francja – po jednej. Pozostałe okręty należały do floty bizantyńskiej. Choć Konstantyn XI wysyłał do Europy liczne poselstwa błagając o pomoc, nikt więcej nie zainteresował się losem Konstantynopola.
Armia lądowa liczyła niespełna 5 tysięcy żołnierzy bizantyńskich oraz około 2 tysięcy cudzoziemców. Wśród przybyłych do Konstantynopola największą liczbę stanowili Genueńczycy, a po nich Wenecjanie. Ponadto obecne były niewielkie oddziały zbrojne z Katalonii oraz Kastylii.
Ponadto, Miasto chronione było swoją legendą. Mury Konstantynopola nie były czymś zwyczajnym, lecz stanowiły cały zespół umocnień i od wieków we wszystkich atakujących wzbudzały respekt. Umocnienia rozciągały się na przestrzeni 6 kilometrów od Morza Marmara do Złotego Rogu. Wewnętrzny mur miał 12 metrów wysokości, zewnętrzny natomiast wznosił się na 8 metrów. Obie części fortyfikacji były gęsto obsadzone przez wieże, a oddzielał je taras szerokości 18 metrów, gdzie gromadzili się obrońcy. Taki sam taras znajdował się między zewnętrznym murem, a fosą, gdzie wróg był doskonałym celem. Fosa, szeroka na 18 metrów, także zakończona była umocnieniami i zalewana wodą. Nad naprawą najbardziej narażonych części fortyfikacji pracowano od końca 1452 roku. Nikt nie mógł jednak przewidzieć, że Osmanowie użyją zaawansowanej artylerii.
Przygotowania do oblężenia trwały także w Adrianopolu. Sułtan dysponował potężnym wojskiem, które zaczęło się gromadzić wokół Konstantynopola od początku 1453 roku. Początkowo była to zbieranina awanturników z głębi Azji, których przyciągnęła legenda bogactw stolicy Bizancjum. W tym czasie nad Złotym Rogiem pojawiła się osmańska flota pod dowództwem Bałta-ogłu Sulejmana Beja. Liczba osmańskich okrętów dochodziła podobno do 200. Armia lądowa, która nadciągała z Adrianopola liczyła około 80 tysięcy żołnierzy. Wraz z nią pod Miasto ciągnięto działa, które mogły wyrzucać pociski o wadze ponad 300 kilogramów. Artyleria była w owych czasach dość dobrze znana, lecz to właśnie Osmanowie udoskonalili technikę produkcji i stworzyli pierwsze, tak potężne machiny.
Oblężenie Konstantynopola
Sułtan wyruszył ze swojej stolicy w piątek, 23 marca 1453 roku. Piątek był (i jest) najświętszym dniem islamu, więc rozpoczęcie kampanii tego dnia miało podkreślić jej święty wymiar. 6 kwietnia, zebranym pod murami Konstantynopola wojskom, Mehmed ogłosił początek oblężenia. W stronę Miasta wystrzelono pierwsze pociski.
W Konstantynopolu panowało niezwykłe poruszenie. Cesarz kazał przeciągnąć łańcuch przez zatokę Złoty Róg, który od wieków chronił Konstantynopol podczas oblężeń (blokował on zatokę i uniemożliwiał wpłynięcie statków od północnej strony Miasta). Konstantyn XI rozlokował w stolicy dwanaście oddziałów wojska, które wyposażył w broń. Sam, wraz z 2 tysiącami najlepszych żołnierzy, udał się w dolinę rzeki Lykus, nieopodal bramy Świętego Romana, gdzie fortyfikacje były najsłabsze. Tam też dołączył do niego Giustiniani Longo ze swoim oddziałem. Całe Miasto zaangażowane było w obronę. Do pomocy ruszyli wszyscy zdolni do pracy, łącznie z kobietami i dziećmi. W niektórych miejscach dowodzenie przejęli duchowni oraz bracia zakonni.
Elementem decydującym o zdobyciu Miasta była artyleria. Sułtan dysponował baterią sześćdziesięciu dziewięciu dział. Największe z nich, nazwane przez Bizantyńczyków „Bazyliką”, umiejscowiono naprzeciwko najsłabszej bramy Świętego Romana. Pozostałe rozstawiono wzdłuż murów w taki sposób, że każdemu wielkiemu działu towarzyszyło kilka mniejszych (takie gromadki tureccy kanonierzy nazywali „niedźwiedzicą z niedźwiadkami”).Bombardowanie trwało niemal bez przerwy. 18 kwietnia część fortyfikacji przy bramie Świętego Romana runęła, ale szkody udało się naprawić, a Osmanowie nie weszli do środka. 20 kwietnia wielka osmańska flota poniosła porażkę w bitwie o Złoty Róg. Mehmed był rozgoryczony i coraz bardziej zdeterminowany, aby zdobyć Miasto.
20 kwietnia Konstantyn XI wysłał do Mehmeda posłów z propozycją pokoju. Sułtan odparł, że nie zamierza się poddać, nakazując cesarzowi oddanie się w jego ręce. Bazyleus wysłał do Mehmeda tylko krótką odpowiedź:
„Panie Jezu Chryste, nie pozwól, by wielka rzesza chrześcijan usłyszała, że to za rządów cesarza Konstantyna miasto, wraz ze świętymi i czcigodnymi pomnikami wiary, wpadło w ręce niewiernych”.
Słowa te miały rozwścieczyć Mehmeda, który nakazał zwiększyć bombardowania.
Jednocześnie sułtan przemyśliwał, jak zdobyć Złoty Róg. Przez łańcuch okręty osmańskie nie mogły wpłynąć do zatoki i zaatakować Konstantynopol od północy. Sułtan rozkazał więc zbudowanie wielkich wózków, na których okręty zostały przewiezione lądem i wpuszczone do wody w zatoce po drugiej stronie łańcucha. Niedługo później wewnątrz Złotego Rogu znalazło się 70 osmańskich okrętów, które zaatakowały flotę bizantyńską.
W Mieście kurczyły się zapasy jedzenia. Cesarz polecił rozdawać strawę wśród biedniejszych, lecz pomimo to wzmagał się nastrój przygnębienia. Trudności przysparzała też obrona Miasta na dwóch odcinkach. Część ludzi musiała przenieść się z Murów Teodozjusza na fortyfikację od strony Złotego Rogu, skąd wypatrywano ataku osmańskiej floty. Bizantyńczycy musieli także czuwać nad podkopami. Turcy bowiem drążyli tunele, w których podkładano ładunki wybuchowe mające zniszczyć mury. Jak relacjonował jeden z naocznych świadków obrony Konstantynopola: „chrześcijanie kopali własne tunele, słuchali i lokalizowali Turków (…), dusili ich dymem, a czasem cuchnącymi odorami. W kilku miejscach zatopili ich wodą”.
W całym Mieście wciąż biły dzwony, wznoszono modlitwy, odprawiano msze. Po murach nieustannie szły procesje, w czasie których noszono najświętszą ikonę znajdującą się w Konstantynopolu – Hodegetrię przedstawiającą Maryję z Dzieciątkiem na ręku (była to ikona podobna do wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej).
24 maja Mehmed wysłał do Konstantyna XI ostatnie poselstwo. Proponował mu oddanie Miasta i opuszczenie miasta. Doradcy nakłaniali cesarza do ucieczki. Argumentowali, że, gdy dotrze do swoich braci w Mistrze, przegrupuje siły i spróbuje odbić Miasto. Konstantyn nie zgodził się, mówiąc, że zostaje, „aby umierać ze swym ludem”.
Wobec odmowy poddania Miasta, Mehmed rozkazał przygotować się do ostatecznego szturmu. 29 maja, o godzinie 1:30 w nocy rozpoczęto atak. Bombardowanie zaczęło się nagle ze wszystkich dział. Zgrupowane dzień wcześniej oddziały armii osmańskiej ruszyły do ataku.
Walki toczyły się na całej długości murów, od Morza Marmara do Galaty. Ponadto, do Złotego Rogu transportowano coraz więcej statków – natarcie odbywało się z dwóch stron. Nieprzerwane walki trwały od czterech godzin, gdy ujrzano osmańską flagę powiewającą nieopodal pałacu na Blachernach. Prawdopodobnie powracający z wypadu za mury oddział Bizantyńczyków nie zamknął dość szczelnie ukrytej furtki znajdującej się u podstawy fortyfikacji. Kilkudziesięciu Turków zauważyło wyłom i wdarło się na umocnienia. Intruzów szybko zabito, ale widok osmańskiej flagi nad Konstantynopolem dodał atakującym odwagi i nowych sił potrzebnych w walce.
Wśród walczących, w pierwszym szeregu był Konstantyn XI. Gdy dowiedział się, że Turcy wdarli się do Miasta szybko zawrócił konia we wskazanym kierunku, ale jego przybycie nie mogło już nic zmienić. Oddziały osmańskie wlewały się przez zburzoną furtę Kerkoportę w pobliżu Pałacu na Blachernach. Bazyeus wrócił do doliny Lykusu przy bramie Świętego Romana, gdzie porzucił konia i z mieczem w ręku, wraz z najwierniejszymi ludźmi, walczył próbując powstrzymać nadciągających janczarów. Był to ostatni moment, w którym cokolwiek pewnego wiadomo o cesarzu.
Coraz więcej obrońców oddawało się w ręce Turków, którzy setkami wlewali się do Miasta. Niektórzy Bizantyńczycy walczyli do końca. Osmanowie – w pierwszej kolejności – rzucili się grabić Miasto. „Wyławiano” najpiękniejsze dziewczęta i chłopców na niewolników, przeszukiwano kościoły, pałace i domostwa w poszukiwaniu legendarnych bogactw Konstantynopola. Szczęściem w nieszczęściu było to, że „dzięki” zachłanności tureckich żołnierzy wielu Bizantyńczykom i innym chrześcijańskim obrońcom Miasta udało się z niego uciec. Ze Złotego Rogu wypłynęło kilkanaście okrętów, na których znalazły się setki Bizantyńczyków.
Upadek Konstantynopola
Jeżeli można mówić o chwili, w której Bizancjum przestało istnieć, to nadeszła ona wraz z ostatnim uderzeniem tureckiej siekiery o drzwi kościoła Hagia Sofia. Skrytych w murach świątyni ludzi wywleczono na zewnątrz, a wszystko, co było możliwe wyniesiono i zniszczono.
Mehmed II, który po upadku Cesarstwa nad Bosforem otrzymał przydomek Fatih, czyli Zdobywca, wkroczył triumfalnie do Miasta po południu 29 maja 1453 roku. Widząc, że Konstantynopol przypominał już bardziej Pompeje niż Złote Miasto rozkazał zakończyć rabunek. Stanąwszy pod murami Hagia Sophia pokłonił się Allahowi i wezwał imama, by ten z ambony świątyni modląc się, dziękował za zwycięstwo.
Sułtan rozkazał odnaleźć ciało Konstantyna. Przyniesiono mu głowę cesarza, którą polecił ustawić na Forum Augusta i przygotować do wystawienia na wszystkich dworach świata islamu jako symbol zwycięstwa nad odwiecznym wrogiem. Wkrótce, z rozkazu Mehmeda, rozpoczęto odbudowę Miasta. Wielu Bizantyńczyków, za jego zgodą, mogło wrócić do swoich domów.
„Mniemam, że to nieszczęście pobiło wielkością i cierpieniem wszystkie pogromy, do których dotychczas doszło na świecie, i znaczeniem zbliża się do upadku Troi”.
– pisał później kronikarz Chalkokondyles.
W połowie 1453 roku, gdy wieści o upadku Cesarstwa Bizantyńskiego dopiero docierały na Zachód, wywoływały przerażenie i niedowierzanie. Pisano, że nigdy nie było i nigdy nie będzie okropniejszego wydarzenia.
Co stało się z cesarzem Konstantynem XI Paleologiem, kiedy rzucił się do walki pod bramą Świętego Romana? Walczył podobno do ostatniej chwili, kilka razy raniony upadał i podnosił się. Według kilku relacji Konstantyn XI miał umrzeć jak zwykły żołnierz, zdejmując jeszcze przed ostatnim szturmem wszystkie insygnia cesarskie – z tego powodu Osmanowie z trudem odnaleźli później jego ciało pośród setek poległych; cesarza poznano jedynie po purpurowych butach. Głowa Konstantyna stała się najcenniejszym trofeum Mehmeda II, które z dumą wywieziono do Adrianopola.
Znamiennym jest, że pierwszym z bizantyńskich cesarzy był Konstantyn Wielki, który chrześcijaństwo uczynił równoprawną religią w Cesarstwie. Ostatnim zaś Konstantyn XI Paleolog, który w obronie Bizancjum i chrześcijaństwa zginął.
Legenda głosi, że ciało Konstantyna tak naprawdę nigdy nie zostało znalezione, gdyż Anioł ukrył cesarza pod murami Konstantynopola, gdzie śpi, aby kiedyś zbudzić się i wyrwać Miasto z rąk niewiernych.
Czytaj też:
Obcy u bram. Siedem długich oblężeń w historiiCzytaj też:
Bitwa pod Lepanto – klęska Osmanów, kobieta-żołnierz i wizja Piusa VCzytaj też:
Pierwsza krucjata do Ziemi Świętej. Obietnica zbawienia, Turcy i… kanibalizm
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.