Kunegunda, w Polsce zwana Kingą, była córką króla Węgier Beli IV i cesarzowej bizantyńskiej Marii. Młodziutka królewna przybyła do Polski w roku 1239 mając pięć lat, kiedy ustalono, że zostanie żoną starszego od niej o lat osiem księcia krakowsko-sandomierskiego Bolesława zwanego później Wstydliwym.
Właściwy ślub nastąpił gdy osiągnęła wiek sprawny, czyli wówczas było to dla kobiet dwanaście lat. Ślub miał miejsce prawdopodobnie po roku 1246. Małżeństwo trwało 33 lata aż do śmierci księcia Bolesława V, którego Kinga przeżyła o lat trzynaście. Nie doczekali się oni jednak potomstwa, gdyż ślubowali małżeńską czystość. Na osobie Bolesława wygasła zatem linia Piastów małopolskich. Uważa się, że Kinga pozostałado końca życia dziewicą, a Bolesław nigdy nie zaznał kobiety. Jednak zagadnienie to, aczkolwiek ciekawe, nie jest przedmiotem tej opowieści.
Wiano królewny
Królewna Kinga, jak pisał nasz kronikarz Jan Długosz, była niezwykle urodziwa i „przywiozła ze sobą duży posag w kwocie 40 tysięcy grzywien do Krakowa, gdzie uroczystości weselne trwały 12 dni. Od tego czasu i potem wspomniana księżna Kunegunda rozsławiła w Polsce swoje świetne imię i zasługi dziełami miłosierdzia tak, że zdawało się, iż się zjawiła wśród narodu polskiego odznaczająca się niezwykłymi cnotami druga święta trzebnicka księżna Jadwiga, której zresztą wspomniana Kunegunda była rodzoną siostrzenicą (siostra Jadwigi Gertruda z Meran była babką Kingi – przyp. L.L.). Gardząc wszelkimi świeckimi godnościami, daleko od wszelkiej chciwości, jedno miała tylko życzenie: nie pragnąć niczego oprócz nieba. Podają zaś, że obydwie do śmierci pozostały dziewicami i od pierwszego dnia zaślubin najpierw przez jeden rok, po jego upływie przez dwa, następnie przez trzy, a po jego upływie za sprawą i namową Kingi [Bolesław] dobrowolnie ślubował Panu niebieskiemu czystość i dochował jej na zawsze. Stąd książę Bolesław zasłużył na przydomek Wstydliwy”.
Kinga ponoć powiadała damom swego dworu, że „u męża mego nigdy nic innego nie widziałam oprócz rąk samych i twarzy”.
Wspominając o świętej Jadwidze śląskiej („trzebnickiej”) dziejopis mówi o żonie Henryka Brodatego. Jednak w wypadku tego małżeństwa, jak i innych owego czasu „królewskich” związków chodziło o to, aby doczekać się męskiego potomstwa, przedłużającego linię dynastyczną. Życie świętej Jadwigi było niejako wskazówką bogobojności dla Kingi. Jednak Jadwiga zawarła z mężem układ o czystości cielesnej dopiero po dwudziestu latach pożycia, rodząc wcześniej siedmioro dzieci, w tym poległego pod Legnicą w walce a Mongołami (Tatarami) Henryka Pobożnego.
Nikt nigdy nie podważał z tego powodu świętości Jadwigi, która jeszcze za życiu uważana była w Polsce za świętą. Bolesław i Kinga poszli jednak inną drogą, co niestety, jak trafnie zauważył Paweł Jasienica, „w drużynie Bolesława niewiele to budziło zachwytu, bo bezpotomność wodza niczego dobrego nie wróżyła wojom”.
Jeszcze inny przykład. Rodzoną siostrą Kingi była błogosławiona Jolanta (Jolenta), żona księcia wielkopolskiego Bolesława Pobożnego. Podobnie jak święta Jadwiga była matką, która wydała na świat trzy córki, w tym Jadwigę, późniejszą żonę Władysława Łokietka. Małżeńskie pożycie seksualne zatem nie stało na drodze do osiągnięcia świętości.
Ów wielki posag, o którym wspomniał Długosz, a później nadanie jej przez męża ziemi sądeckiej Kinga wykorzystała, jak pisze Andrzej Nowak, „do mądrego zagospodarowania tej ziemi i przygotowania jej do obrony przed tatarskimi najazdami, a zarazem do dalszej własnej formacji – w ufundowanym przez siebie klasztorze klarysek w Starym Sączu”. Ów posag znacznie pomnożyła swoją gospodarnością, a po spustoszeniu małopolski przez Tatarów, udzieliła pożyczki Bolesławowi na odbudowę podległych mu terytoriów. Bo cóż innego mógł zrobić w swojej dzielnicy książę Wstydliwy, jak nie zająć się jej ponownym stawieniem na nogi? W czasie nawał tatarskich uciekał z kraju, innym pozostawiając jego obronę. Józef Ignacy Kraszewski: „Wśród tych klęsk słabym i nieśmiałym okazuje się Bolesław, chroniąc się na Węgry z rezygnacyą chrześcijańską, lecz politowania godnym brakiem energii rycerskiej”.
Pędzel Mistrza Matejki
W związku z sześćsetną rocznicą śmierci błogosławionej wówczas jeszcze Kingi (świętą została ogłoszona w 1999 r. przez Jana Pawła II) obchodzoną w klasztorze Sióstr Klarysek w Starym Sączu Jan Matejko maluje w roku 1892 jej portret. Jak napisze później hr. Stanisław Tarnowski, mistrz „nie chciał pominąć tej pamiątki”. Sekretarz malarza Marian Gorzkowski powiada, że „artysta zawsze w swej duszy był złączony wpadkami, które się kraju się dobywały, a legendy o świętej Kindze kultywowane przez górali są prześliczne”. Może dziwić zatem fakt, że to malarskie dzieło wówczas nie trafiło do Starego Sącza. Zostało zakupione zaraz po namalowaniu przez hr. Jerzego Dunin Borkowskiego we Lwowie. Dopiero w 1971 roku obraz został nabyty od wnuczki pierwszego właściciela do Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce, gdzie do dzisiaj się znajduje.
Dwa lata wcześniej Matejko maluje portret pani Katarzyny z Branickich Potockiej, żony Adama. Jeżeli przyjrzymy się obydwu portretom, to bez cienia wątpliwości dojrzymy, że święta Kinga ma jej oblicze. M. Gorzkowski: „Twarz świętej Kingi jako zakonnicy-matrony zrobił (Matejko) z pamięci, bardzo podobną do twarzy hr. Adamowej Potockiej, która to twarz, według pojęć artysty bardzo się do tego nadawała”.
Cóż zatem widzimy na tym obrazie? Zajrzyjmy do Katalogu obrazów mistrza Jana, gdzie czytamy, że przedstawiona jest na nim „niemłoda już kobieta klęczała na bryle soli, w której tkwi złoty pierścień… Z prawej widok na otwartą poniżej przestrzeń z rzeką; za obronnym murem kościół i klasztor ss. klarysek w Starym Sączu”. A więc ten, który ufundowała Kinga, a po śmierci męża w nim zamieszkała i przebywała tam do końca swoich dni. I dalej: „Kinga jest bohaterką podań ludowych i legend, do których nawiązują rekwizyty na obrazie; pierścień wrzucony przez nią do kopalni soli na Węgrzech (…), i różaniec, który rzuciła przed siebie podczas ucieczki przed Tatarami zamieniony w góry”. Mamy tutaj dodatkowo pejzaż, co u mistrza z ulicy Floriańskiej jest rzadkością. Widzimy także lilię jako symbol dziewiczy i jak pisze Waldemar Łysiak „Niebo śle ku niej wachlarz promieni Bożej Łaski”.
Nam jednak o ukazany pierścień leżący na bryle soli w tej opowieści chodzi.
Sól w (Mało) Polsce
W regionie bocheńsko-wielickim za panowania Bolesława Wstydliwego zaczęto wydobywać sól, którą dotychczas do Polski trzeba było sprowadzać z zagranicy, choć odkryto ją w tym regionie dużo wcześniej. Wówczas był to rarytas, bowiem tylko solone mięso można było przechowywać przez dłuższy czas, szczególnie w ciepłe dni. Niewykluczone, powiada Sławomir Koper, że to księżna Kinga „sprowadziła z Węgier specjalistów od poszukiwania (czy raczej wydobywania – przyp. L.L.) złóż soli. Zawsze uważano, że królewna węgierska oddała wielkie usługi polskim górnikom”. Nie bez powodu zatem została patronką górników solnych. Dodajmy, że to Bolesław Wstydliwy nadał Bochni lokację na prawie magdeburskim w roku 1253, a więc cztery lata przed Krakowem. Miało to oczywiście związek z rozpoczęciem wydobycia soli i szybkim rozwojem tej miejscowości.
A co mówi nam legenda o odkryciu tej kopaliny, którą w tak świetny sposób ukazał na obrazie Jan Matejko?
Legendy najpierw się rodzą, a z biegiem lat ich treść ulega przekształceniom, a nawet lekkim zmianom ich wymowy. Opowiemy ją tutaj w skróconej wersji, którą opisała Maria Czerska-Mączyńska blisko sto lat temu.
Podczas jednej z wizyt u królewskiego ojca, być może w okresie pierwszej ucieczki w czasie najazdu mongolskiego, wędrowali razem po węgierskiej krainie. Przybyli do Marmaroszu gdzie znajdowała się kopalnia soli. Kinga zapytała ojca, czy mógłby jej ją podarować, bo w Polsce soli nie ma, a sprowadzana jest droga i nie stać na nią biedaków. Król na to, że kopalni nie da się przenieść, ale może zabrać ile zechce soli ze sobą. Wówczas Kinga zdjęła swój zaręczynowy pierścień i wrzuciła do szybu kopalni. „I zaraz kazała wozy z solą ładować, a kilku górnikom poleciła jechać ze sobą, bo pragnęła i w Polsce czynić poszukiwania z solą. Nie dlatego, by skarb państwa miał większy dochód, ale by lud miał smaczniejszą strawę, bo ciężko było u nas, jeszcze kraj nie odetchnął po nawale tatarskiej, a sól od omasty lepsza”. Gdy zatrzymano się na nocleg w Bochni, Kinga jak to miała w zwyczaju, zaczęła się gorąco modlić. „Modlitwa świątobliwej królowej, co nigdy dla siebie o nic nie prosiła, jeno dla ludu swojego, biedaków swoich, trafiła do Boga i dała jej świadomość tego, że tu właśnie za złożami soli szukać należy”. Od świtu rozkazała górnikom i miejscowemu ludowi kopać szyb. Aż wreszcie o zachodzie słońca wyłania się z otworu górnik z bryłą soli. Rozkazała Kinga ją rozbić. „Ale cóż to! Wypadł z bryły pierścień złoty w Marmaroskich górach w głąb szybu wrzucony (…). O, ileż to nocy spędziła Kinga na dziękczynnych modlitwach… Polska miała sól, najbiedniejszy mógł teraz osolić swój pokarm i smacznym go uczynić; życia mało na dziękczynienie”. Być może odtąd też powstało przysłowie, że Polak i Węgier dwa bratanki.
I oto dzięki wrzuceniu swojego złotego pierścienia przez księżną Kingę do węgierskiej kopalni mamy sól w Bochni, lub jak niektórzy uważają, cud ten zdarzył się w Wieliczce. Stał się cud? Zdecydowanie nie, ale ileż można się dowiedzieć o historii Polski studiując mały obraz wymalowany przez mistrza Jana (90 x 63 cm), a przy okazji poznać jedną z naszych pięknych legend.
Literatura:
M. Czeska-Mączyńska, „Opowieść o św. Kindze”, Lwów 1933.
M. Gorzkowski, „Jan Matejko. Epoka lat dalszych do końca życia artysty”, Kraków 1898.
P. Jasienica, „Polska Piastów”, Warszawa 1985.
S. Koper: „Piastowie. Wędrówki po Polsce pierwszej dynastii”, Warszawa 2013.
J.I. Kraszewski, „Wizerunki królów i książąt polskich”, Warszawa 1888.
W. Łysiak, „Malarstwo biało-czerwone”, T. 2, Warszawa 2013.
M. Maciorowski, M. Maciejewska, „Władcy Polski”, Warszawa 2018.
A. Nowak, „Dzieje Polski”, T. 2, Kraków 2015.
K. Sroczyńska (red.), „Matejko. Obrazy olejne. Katalog”, Warszawa 1991.
St. Tarnowski: „Matejko”, Kraków 1897.
M. Urbański, „Poczet królowych i żon władców polskich”, Warszawa 2006.
Czytaj też:
Karolina Piastówna. Ostatnia z rodu Piastów zmarła w samotnościCzytaj też:
Rozbicie dzielnicowe. Jak dużo wiesz o Polsce, którą zostawił Bolesław Krzywousty?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.