JAKUB OSTROMĘCKI: Pilot „Diabła Łańcuckiego” to majstersztyk. Polski film historyczno-przygodowy, gdzie za bohaterów robią faceci z krwi i kości, ze swoimi wadami i tajemnicami. Kiedy wpadłeś na pomysł przerobienia swojej powieści na scenariusz filmowy?
JACEK KOMUDA: Od ponad 20 lat prawa do ekranizacji moich utworów nabywali różni producenci. Robiła tak TVP za czasów kolejnych prezesów. Jeszcze nie było gargamela na Woronicza, a oni chcieli ekranizować „Diabła Łańcuckiego”, a wcześniej „Samozwańca”. Nic z tego nie wyszło. Na moich książkach połamał zęby ATM. Canal+ podchodził kiedyś do „Diabła”, ale ryzyko było za wysokie. W końcu sam zabrałem się za produkcję filmu, choć zaznaczam, że nie mam ambicji reżyserskich. Ja już spełniłem się jako pisarz. „Diabeł Łańcucki” to dzieło reżyserskie Macieja Jurewicza. Ja zajmuję się produkcją z ramienia naszej Fundacji Ułani Króla Jana.
Czym „Diabeł Łańcucki” będzie różnił się od innych historycznych filmów?
„Diabła” zaczynaliśmy jako serial, lecz z czasem zdecydowaliśmy się nakręcić film pełnometrażowy, który wpasowywałby się w trendy światowego kina pokazującego w wierny i brutalny sposób realia historyczne, nie bawiąc się w nachalną dydaktykę ani w polityczną poprawność. Nasz film sytuuje się najbliżej takich dzieł jak „Czarne chmury” czy „Oko proroka”. To opowieść o silnej i dumnej polskiej szlachcie z czasów, kiedy Rzeczpospolita była potęgą. Jest to film niepokorny, awanturniczy, rozgrywa się na dzikim pograniczu polsko-węgierskim, czyli w Bieszczadach i pogórzach. Trzymamy się początków XVII w. w stroju i broni, ale film ma swoje prawa. Nie możemy np. wszystkich aktorów ubrać w magierki, bo film wyglądałby jak rulon sztokholmski.
Dlaczego nigdy nie stworzyliśmy easternu? Podole jest mniej epickie od Teksasu?
Kiedy sztuka filmowa zaczęła się rozwijać, Polska leczyła rany po rozbiorach. Nie było czasu, aby tworzyć nowe kierunki, choć gdyby nie druga wojna światowa, doczekalibyśmy się pewnie easternu w XVII-wiecznych realiach. Tymczasem amerykański western był obecny w kinie od samego początku jego istnienia. Pierwszy film z tego gatunku – „Napad na ekspres” – pochodzi z 1903 r.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.