„Mimo zmasowanego ataku na uniwersalne, intelektualne i inne standardy, pozostały na szczęście dziedziny, w których standardy ciągle znajdują zastosowanie — zwłaszcza w naukach, a szczególnie w tak zwanych naukach ścisłych, które, jak się wydaje, nie ucierpiały z powodu nieodpowiedzialnej motylej filozofii. (...) Gorzej jest, oczywiście, w naukach humanistycznych. Jednak byłoby przesadą utrzymywać, że standardy w badaniach historycznych zostały już wytrzebione przez postmodernistyczną propagandę. Ta ostatnia znajduje wyraz bardziej w deklaracjach programowych niż w faktycznej praktyce nauki, choć można już zauważyć oznaki jej inwazji”. – pisał Leszek Kołakowski w 1995 roku. Jego słowa, niestety, stają się coraz mniej aktualne.
Czarna królowa Egiptu
„Królowa Kleopatra”, serial, który ukazał się na platformie Netflix, od kilku tygodni wzbudza wiele kontrowersji. Twórcy serialu nie tylko oburzyli świat obsadzając w roli Kleopatry czarnoskórą aktorkę, ale też z uporem twierdzą, że egipska królowa faktycznie była czarna. Do tego miała być niesamowicie inteligenta, przebiegła i… kompletnie niedoceniona przez historyków.
Obsadzenie w roli Kleopatry Ptolemejskiej czarnoskórej Brytyjki Adele James wywołało protesty historyków i widzów na całym świecie. W sprawę zaangażował się nawet rząd Egiptu. Niektórzy chcą, aby platforma Netflix została z Egiptu wyrzucona.
Egipski prawnik Mahmoud al-Semary uważa, że film wyraża „wartości sprzeczne z wartościami muzułmańskimi oraz egipskimi”. Jego zdaniem Netflix promuje „afrykoncentryzm”, który próbuje zawłaszczyć dziedzictwo starożytnego Egiptu i „dopisać” dzieje Egiptu do dziejów Afryki Subsaharyjskiej. Zdaniem prawnika Netflix powinien w ogóle zniknąć z jego kraju, aby możliwe było „zachowanie egipskiej narodowej i kulturalnej tożsamości”.
„Wygląd bohaterki jest falsyfikacją egipskiej historii i rażącym błędem historycznym, tym bardziej, że film klasyfikowany jest jako dokument, a nie dzieło fikcyjne. Zobowiązuje to twórców do sumiennego researchu i poleganiu na historycznych oraz naukowych faktach”. – przekazała egipska Najwyższa Rada Starożytności.
Ostatnia królowa Egiptu Kleopatra pochodziła z dynastii Ptolemeuszy wywodzącej się z Macedonii od Ptolemeusza I Sotera, jednego z wodzów Aleksandra Wielkiego, który po śmierci Aleksandra walczył z innymi generałami o władzę nad imperium Macedończyka (wojny diadochów).
Ojcem Kleopatry VII był, żyjący około 200 lat po Soterze, Ptolemeusz XII Neos. Twórcy serialu podkreślają jednak, że choć wiemy kim był jej ojciec, to nie ma pewności co do tego, kim była matka Kleopatry. Sugerują zatem, że mogła być nią np. Afrykanka o bardzo ciemnej skórze. Co ciekawe, dużo bardziej ostrożnie o pochodzeniu Kleopatry mówią eksperci zaproszeni do udziału w dokumencie. Twierdzą oni, że o pochodzeniu Kleopatry po prostu wiadomo bardzo niewiele, a większość tez to tylko domysły. Tym samym fakt, że twórcy serialu postanowili uczynić Kleopatrę i jej otoczenie czarnoskórymi postaciami jest wyłącznie pomysłem i celowym zabiegiem producentów.
Nic dziwnego, że Egipcjanie mówią o zawłaszczeniu kulturowym. Dla nich dzieje starożytnego Egiptu to świętość. Od lat różne egipskie instytucje prowadzą badania na licznych stanowiskach archeologicznych w całym Egipcie. Dziedzictwo faraonów to ogromny powód do dumy wszystkich Egipcjan. Tymczasem sama odtwórczyni głównej roli oraz twórcy serialu mówią wprost: „Nie obchodzi nas, co sądzą inni. Kleopatra była czarna i tyle”. Do tego wyzywają Egipcjan i wszystkich wzburzonych widzów swojego „dzieła” od rasistów, a także twierdzą, że osoby te chcą… oddzielić Egipt od reszty kontynentu.
Historia na nowo
„Królowa Kleopatra” to serial określany jako dokument fabularyzowany. Nie ma w tym rodzaju filmów nic złego. Powstało ich dotąd wiele, m.in. świetny francuski serial „Historia w postaciach zapisana”, emitowany od 2007 roku do dziś.
Ten „typ” filmów skrywa jednak pewną pułapkę. Z jednej strony mamy wypowiedzi ekspertów, a z drugiej fabularyzowane fragmenty, kiedy twórcy mogą puścić wodze fantazji i przedstawić coś w świetle takim, w jakim jest im wygodnie. Może, ale nie musi odnosić się to do słów wypowiadanych przez znawców tematu. To właśnie, w pewnym stopniu, dzieje się w „Kleopatrze”.
Widz może czuć się skonfundowany. Czy bardziej zapamięta słowa jakiegoś historyka, czy wizerunek silnej, niezależnej i bojowej czarnoskórej Kleopatry?
Nie o sam kolor skóry jednak tutaj chodzi. Twórcy serialu nie ukrywają bowiem, że mają na celu napisanie historii Kleopatry na nowo. „Najsłynniejsza, najpotężniejsza i najbardziej tajemnicza kobieta w dziejach, której uroda i miłostki ostatecznie przysłoniły jej najważniejszy przymiot – intelekt” – zapowiadają serialowi twórcy.
Kleopatra najsłynniejszą kobietą w dziejach świata? Być może, choć chyba daleko jej popularnością do Matki Bożej, o której – jak można sądzić – słyszało na świecie więcej osób, niż o królowej Egiptu.
Najpotężniejsza? Ten przymiotnik może wzbudzić wyłącznie uśmiech politowania. W końcu nie kto inny, ale właśnie Kleopatra VII doprowadziła, a przynajmniej przyspieszyła upadek faraonów nad Nilem. Jej tragiczne decyzje w czasie bitwy pod Akcjum, a później samobójcza śmierć sprawiły, że władzę nad Egiptem definitywnie objął Oktawian August (swoją drogą – jeśli jacyś serialowi twórcy szukają wymazywanej z historii egipskiej królowej z prawdziwym potencjałem na potęgę, powinni zainteresować się raczej Hatszepsut).
Najbardziej tajemnicza? Trochę z przesadą można powiedzieć, że o Kleopatrze VII wiadomo więcej, niż o większości egipskich królowych razem wziętych. Jej historia jest dość dobrze opisana i powszechnie znana.
Serialowym twórcom nie chodzi jednak o daty i wydarzenia, ale o odpowiedź na pytanie, jaka Kleopatra była. Na takie pytania zawsze odpowiada się ostrożnie. W końcu skoro nie wiemy nawet, kto był jej matką, ani nie znamy dokładnie daty jej narodzin, to w jaki sposób możemy stwierdzić, jakimi przymiotami charakteru się cechowała? Jaką miarą zmierzyć jej intelekt?
*
Nie ma dla opowiadania o historii nic gorszego, jak spoglądanie na dzieje z własnej perspektywy, XXI-wiecznego miękkiego fotela. To ahistoryczne, niesprawiedliwe i niemal zawsze prowadzi do wypaczenia epoki i ludzi, o których się opowiada.
Od lat 60. XX wieku, wraz z rozwojem filozoficznych nurtów postmodernistycznych, obserwujemy coraz większy ich wpływ na nauki (zwłaszcza) humanistyczne i społeczne. To przekłada się na nowe „myślenie” i nowe „pisanie” o historii. Dzieje mogą być dowolnie interpretowane, opisywane, każdy, chce czy nie, tworzy własną opowieść, która nie podlega ocenie (dekonstruktywizm). Jednocześnie każda opowieść może być prawdziwa, gdyż nie ma czegoś takiego jak prawda uniwersalna. O historii można opowiadać dowolnie, gdyż każda opowieść będzie tylko pewną metaforą, narracją, a nie faktycznym obrazem przeszłości (narratywizm).
Twórców współczesnych filmów historycznych (i nie tylko) trudno czasem podejrzewać o znajomość filozofii Franka Ankersmita czy Jacques’a Derridy. Jednak w tym, co tworzą, z daleka czuć zalatującego akademickim komunizmem ducha postmodernizmu, filozofii, która od lat dekonstruuje świat, a historię pisze na nowo.
Czytaj też:
Czarna Kleopatra. Netflix znowu wywołuje burzę. Egipt oburzonyCzytaj też:
Księga Umarłych. Co zawiera starożytny egipski papirus?Czytaj też:
Abu Simbel. Wyjątkowe świątynie cudem uratowane przed wodą (także dzięki Polakowi)
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.