Bitwa pod Hodowem to starcie określane niekiedy „polskimi Termopilami”. W naszych dziejach było kilka bitew, które doczekały się porównania z walką, jaką bohaterski Leonidas stoczył z wielokrotnie większą armią Persów.
Z Okopów Świętej Trójcy i Szańców Panny Marii
Okopy Świętej Trójcy była to twierdza wybudowana w 1692 roku. Nieopodal, półtora roku później wybudowano drugą twierdzę: Szaniec Panny Marii. Do zadań załóg stacjonujących w twierdzach należała kontrola nad ruchami Turków i Tatarów oraz działań, jakie Turcy prowadzili wokół zajmowanych przez siebie zamków w Chocimiu i Kamieńcu Podolskim.
Bitwa pod Hodowem rozegrała się 11 czerwca 1694 roku. Tego dnia polska jazda z Okopów Świętej Trójcy (zwana elearami), podczas patrolu, natknęła się tatarski oddział, który grabił polskie wioski i brał ludzi w jasyr.
Informacje o tym, że Tatarzy grasują w okolicy pojawiały się już od jakiegoś czasu. W celu rozpoznania sytuacji w pole ruszyły oddziały pod dowództwem Konstantego Zahorowskiego i Mikołaja Tyszkowskiego w liczbie około 100 husarzy i 300 pancernych (czyli średniozbrojnej, pancernej jazdy). Nie wiedziano, jak liczne są wrogie jednostki, lecz przypuszczano, że jest to jeden czambuł, czyli około 600 tatarskich jeźdźców.
Kiedy Polacy ujrzeli wroga okazało się, że wojowników jest zdecydowanie więcej niż sądzono. Nie był to jeden czambuł, lecz cała tatarska armia licząca nawet 40 tysięcy wojowników. Zahorowski i Tyszkowiecki nakazali odwrót. Oddziały cofnęły się do Hodowa mając już za plecami wroga.
W Hodowie jeźdźcy zsiedli z koni i tam postanowili stawić czoła Tatarom. Wioska świetnie nadawała się do obrony. Była gęsto zabudowana, a z jednej strony przylegała do stawu, co skracało „front”. Polacy naprędce zaczęli wznosić barykady, w czym ochoczo pomagali także mieszkańcy Hodowa. Do budowy barykad wykorzystano wszystko, co było pod ręką: wozy, drzwi chałup, stoły i beczki. Chłopi przygotowali także kobylice (kobylenie), czyli przeszkody, które miały powstrzymać szarżującą tatarską jazdę. Polacy wiedzieli, że tak zabarykadowani i ukryci wśród chałup zmuszą Tatarów do porzucenia koni i walki pieszej. Tym samym 400-osobowy polski oddział narzucił miejsce i warunki bitwy.
Bitwa pod Hodowem
Tak, jak było to w zamiarze polskich dowódców, po dotarciu pod Hodów Tatarzy musieli zsiąść z koni i atakować pieszo. Duża ich liczba sprawiała, że nie mogli zaatakować jednocześnie, więc rzucali się na Polaków falami. Atakowali głównie z łuków. Ostrzał był chwilami niezwykle potężny, o czym świadczy fakt, że po bitwie Polacy zebrali kilka wozów strzał nadających się jeszcze do użytku.
Polacy dzielnie odpierali kolejne natarcia. Tym, co dawało im przewagę była broń palna – każdy pancerny wyposażony był w strzelbę i dwa pistolety. Tatarzy takiej broni nie używali, toteż sam huk i dym z wystrzałów robił na nich wrażenie i wywoływał strach. W końcu zabrakło kul, lecz Polacy się nie poddawali. Ktoś wpadł na pomysł – zaczęto zbierać tatarskie strzały i nimi nabijano karabiny. Taka amunicja raziła Tatarów ponoć jeszcze bardziej.
Po kilku godzinach ciągłych walk, Tatarzy postanowili wysłać do Polaków poselstwo Lipków (polskich Tatarów), którzy zaproponowali polskim żołnierzom poddanie się. Polacy kategorycznie odmówili, oznajmiając, że prędzej zginą, niż złożą broń.
Lipkowie, po powrocie do tatarskiego dowództwa przekazali tę wiadomość, zaznaczając zarazem, że skoro Polacy tak twierdzą, to na pewno walczyć będą do ostatniego żołnierza. Tatarzy, którzy ruszyli na polskie ziemie szukając ludzi do niewoli, nie mieliby żadnej korzyści z martwych husarzy. Tatarscy dowódcy zdecydowali wówczas odstąpić od dalszych ataków: ponieśli duże straty i nic nie zapowiadało, że osiągną sukces. Bitwa, jak dotąd, przynosiła im same straty.
Bitwa pod Hodowem okazała się dla Polaków zwycięska, choć stosunek sił (400 żołnierzy do 40 tysięcy tatarskich wojowników) mógł jednoznacznie wskazywać, że takiego starcia wygrać się nie da. Polacy zwyciężyli, choć okupili to sporym cierpieniem. Wszyscy obrońcy Hodowa odnieśli rany, zginęło być może nawet 100 osób, a 30 dostało się do tatarskiej niewoli. Jednym z nich był dowódca Mikołaj Tyszkowski, którego niedługo później wykupił z jasyru osobiście król Jan III Sobieski. Drugi z dowódców, Konstanty Zahorowski zmarł trzy dni później z powodu licznych obrażeń.
Zwycięstwo spod Hodowa odbiło się echem po całej Rzeczpospolitej. Lekarza dla rannych husarzy opłacił hetman wielki koronny Stanisław Jan Jabłonowski, a król Jan III Sobieski wypłacił obrońcom nagrody i obdarował nowymi wierzchowcami.
Bitwa pod Hodowem to jedno z ciekawszych zwycięstw polskiego oręża. Polacy zmusili Tatarów do wycofania się do Kamieńca Podolskiego oraz do zaprzestania, przynajmniej na jakiś czas, grabieżczych ataków na tereny Rzeczypospolitej. Już w czasach, kiedy się rozegrała, bitwę pod Hodowem porównywano w Europie do bitwy pod Termopilami. Spartanie jednak polegli, Polacy zaś obronili swoje granice przed tatarską ordą. Na pamiątkę tego wydarzenia król Jan Sobieski ufundował w Hodowie pomnik. Stoi on do dzisiaj; odrestaurowany został w 2007 roku.
Czytaj też:
Bitwa pod Cecorą. Niepotrzebne starcie okupione wielką stratąCzytaj też:
Anna Dorota Chrzanowska. Jak kobieta odparła najazd TurkówCzytaj też:
Masakra pod Legnicą. Głowę polskiego księcia Tatarzy obnosili wokół murów