Naprawdę wybitni mężowie stanu zdarzają się w dziejach nieczęsto. U schyłku życia Józef Piłsudski – jako jeden z nielicznych ówczesnych liderów politycznych – trafnie ocenił niebezpieczeństwo ze strony Hitlera i jako jedyny wśród nich gotów był zdusić je w zarodku. Przypomnijmy dziś, przy okazji 150. rocznicy urodzin tego wielkiego Polaka, jego rzeczywisty – wbrew czarnej legendzie – stosunek do Niemiec. W tym – najmniej znany z jego wielkich zamysłów: wojny prewencyjnej przeciw III Rzeszy Niemieckiej.
Francuskie poglądy w tym względzie sondował Jerzy Potocki. Jego misja została przeprowadzona z pominięciem kanałów dyplomatycznych, ale rozmawiał z szefem dyplomacji francuskiej Josephem Paul-Boncourem. Francuzi do wojny się nie palili, ale misja Potockiego została zauważona. Po Potockim z taką samą misją wyprawiono Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego. Sam Marszałek odebrał natomiast 18 kwietnia w Wilnie (a więc w pobliżu Prus Wschodnich) wielką defiladę wojskową. Jednocześnie powstańcy śląscy urządzili paradę u siebie. Wszystkie te wydarzenia zaniepokoiły posła niemieckiego w Warszawie Hansa Adolfa Moltkego, który 29 kwietnia raportował do swego MSZ o niebezpieczeństwie wojny prewencyjnej.
Zdecydowana postawa polskiego przywódcy zrobiła wrażenie na chuliganie. Po rozmowie z posłem polskim Alfredem Wysockim (2 maja) – który to zasugerował – Hitler publicznie wydał uzgodniony z Warszawą komunikat, że pragnie utrzymania stosunków z Polską ściśle w ramach obowiązujących traktatów.
Oczywiście, Marszałek w traktaty nie wierzył, toteż w październiku w Paryżu przebywał Ludwik Hieronim Morstin, zaprzyjaźniony od czasów wojny 1920 r. z gen. Maxime’em Weygandem. Był to moment przełomowy. Akurat Niemcy opuściły konferencję rozbrojeniową i zapowiedziały wycofanie się z Ligi Narodów, ale nawet to i pośrednictwo Weyganda nie pomogło.
Na pytania Piłsudskiego, czy w razie zaatakowania Niemiec przez Polskę Francja ogłosi powszechną mobilizację i ustawi swe wojska nad niemiecką granicą, rada ministrów, która dwukrotnie obradowała z udziałem prezydenta Alfreda Lebruna, udzieliła znów niejednoznacznych odpowiedzi zamiast jasnego przekazu: tak lub nie, jak oczekiwał Marszałek. Wyraźnie nasz sojusznik nie chciał brać udziału w wojnie prewencyjnej przeciw hitlerowskiej III Rzeszy, choć czas był jeszcze stosowny...
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.