Wieża Prochowa znajdowała się w okolicy skrzyżowania ulicy Włodkowica (w połowie XVIII wieku była to ulica Wałowa) i ulicy Krupniczej, prawdopodobnie niedaleko odnowionego dzisiaj pałacu Ballestremów. Współcześnie po Wieży nie ma już żadnego śladu. Wieża została wzniesiona w latach 30. XVI wieku jako część murów miejskich. Około sto lat później przebudowano ją na magazyn prochu.
Wybuch Wieży Prochowej
Do tragedii doszło 21 czerwca 1749 roku. W nocy z 20 na 21 czerwca, w czasie burzy, około 2:30 piorun uderzył w Wieżę Prochową. Natychmiast pojawił się ogień, który doprowadził do wybuchu zgromadzonego w Wieży prochu – znajdowało się tam bowiem około 200 beczek prochu. Według przekazów, wybuch uniósł całą wieżę do góry, po czym rozbił ją na tysiące odłamków, które spadły na znaczną część Starego Miasta czyniąc niewyobrażalne szkody.
W wyniku eksplozji zginęło około 65-100 osób, a około 400 ludzi zostało rannych. Zniszczenia były ogromne. Ucierpiały wszystkie budynki znajdujące się w promieniu kilkudziesięciu, a nawet kilkuset metrów. Odłamki uszkodziły zabudowania na sąsiedniej ulicy Świętego Antoniego, w tym należący do franciszkanów kościół świętego Antoniego (wtedy: kościół Franciszkanów Reformatów), gdzie zrujnowane zostało całe wyposażenie. Ucierpiał również znajdujący się przy ulicy Kazimierza Wielkiego kościół protestancki pw. Opatrzności Bożej, który znajdował się on wówczas w budowie (ówcześnie nazywany kościołem Dworskim). Aż 43 domy zostały kompletnie zniszczone, a około 50 było tak poważne uszkodzonych, że nadawały się tylko do rozbiórki.
W 2014 roku archeolodzy, którzy przeprowadzali prace w rejonie ulicy Włodkowica natknęli się bloki muru obronnego, który został wyrwany w wyniku wybuchu. Eksplozja byłą tak silna, że niektóre potężne fragmenty murów leżały wbite w ziemie, obrócone o 180 stopni. To znalezisko pomogło wskazać dokładniejszą lokalizację Wieży Prochowej. Wiadomo, że znajdowała się ona przy ulicy Włodkowica 4 lub 6.
„(...) Późnym popołudniem, 21 czerwca 1749 roku niebo nad Breslau spowiły gęste, czarne chmury. Wzmagający się wiatr zaniepokoił nieco Klausa Nürbergera, nerwowo toczącego beczki prochu do baszty na Wal Strasse. W prochowni znajdowało się już około pięciuset cetnarów materiałów wybuchowych, wysoka wieża pozwalała bowiem na gromadzenie ogromnych zapasów. Wkrótce skondensowana w chmurach woda przeszyła duszne powietrze, okraszając miasto obfitym deszczem. Niemal równocześnie pojawiły się błyskawice, uderzające jedna za drugą w podmiejskie rubieże. Nürberger zakończył pracę i odwrócił się na pięcie w stronę Graupen Strasse. Wtem otoczyła go feeria szeptów, wyjątkowo teatralnych i trącących złowieszczością. Tajemnicze głosy tańczyły wokół przerażonego Niemca, który zaczął zastanawiać się pospiesznie, czy to jego słaba głwa powoduje urojenia, czy też rzeczywiście atakują go nieczyste siły. Mimowolnie uczynił znak krzyża i przyspieszył kroku. Ułamek sekundy później piorun dosięgnął baszty, powodując zapłon prochu. Nieszczęsny pracownik został pierwszą ofiarą eksplozji, jakiej nie widział dotąd cały Śląsk. Ogromny, ogłuszający huk zburzył spokój sobotniego wieczoru, zapełniając cynobry miejskich żył ogniem i setkami uciekinierów. Fala uderzeniowa potraktowała pobliskie zabudowania niczym domki z kart, równając je z ziemią. Płomienie nieustannie wdzierały się do domostw, pogruchotane ściany padały na ziemię, przerywając chwilami nieznośne płacze i lamenty. W błotnistym korycie Czarnej Oławy zatonęły resztki dawnej świetności, w fosie zaś osiadły wyrwane z posad mury obronne (...)
Grzegorz Pietrzak, „Miejski szept”, 2009; tajemniczywroclaw.pl
Czytaj też:
Niedołężny system PRL i zaginiony skarb ze Środy ŚląskiejCzytaj też:
Najstarszy polski park narodowy. Skąd wzięła się nazwa Pieniny?Czytaj też:
Rondele. Tajemnice „polskiego Stonehenge”. Kto tworzył te konstrukcje?