Anna Walentynowicz. Cichy bohater sierpnia 1980

Anna Walentynowicz. Cichy bohater sierpnia 1980

Dodano: 
Anna Walentynowicz podczas wykładu. Nowy Jork, siedziba Instytutu Józefa Piłsudskiego 16 czerwca 1989 rok
Anna Walentynowicz podczas wykładu. Nowy Jork, siedziba Instytutu Józefa Piłsudskiego 16 czerwca 1989 rok Źródło: YouTube / IPN
Anna Walentynowicz nigdy nie zabiegała o zaszczyty i splendor, choć tak naprawdę to ona była jednym z największych bohaterów w czasie schyłkowego istnienia PRL.

Anna Walentynowicz przez lata znajdowała się w cieniu Lecha Wałęsy, choć to właśnie z jej powodu rozpoczął się słynny strajk w Stoczni Gdańskiej. Anna Walentynowicz to jedna z najbardziej bohaterskich postaci w najnowszej historii Polski.

15 sierpnia mija kolejna rocznica urodzin „Anny Solidarność”, jak w swojej książce określił ją Sławomir Cenckiewicz. Przypomnijmy jej biografię.

Niełatwe życie

Anna Walentynowicz (z domu Lubczyk) przyszła na świat 15 sierpnia 1929 roku w wiosce Sienne na Wołyniu w biednej rodzinie. Jej rodzice byli rolnikami, wychowywali dziesięcioro dzieci. Anna ukończyła zaledwie cztery klasy szkoły powszechnej, co jednak – jak na owe czasy i sytuację materialną rodziny – było i tak sporym osiągnięciem (wiele dzieci chodziło do szkoły tylko przez krótki czas, aby nauczyć się pisać i czytać, gdyż były potrzebne do pracy w gospodarstwie). Edukację przerwał wybuch II wojny światowej lub (być może) śmierć rodziców. Nie wiadomo na pewno, czy zmarli, bowiem ze względu na biedę mogli oddać dziecko do pracy u innych ludzi. Nie była to wówczas praktyka odosobniona.

Anna Walentynowicz, mając 10 lat, trafiła więc do pracy u bogatszych gospodarzy, którzy w 1943 roku zabrali ją z Wołynia. Początkowo mieszkali pod Warszawą, a później przenieśli się w okolice Gdańska. Nie była przez nich dobrze traktowana. Po latach wspominała:

„Byłam poniewierana przez moich opiekunów, a nie miałam rodziców. Wiadomo, jak wygląda sieroce życie. Musiałam w końcu odejść od nich. Pracowałam u lekarza, opiekowałam się dzieckiem, chodziłam sprzątać do ludzi i tak się utrzymywałam. Potem przez pół roku pracowałam w zakładach tłuszczowych, w Amadzie, przy produkcji margaryny”.

Anna Walentynowicz

Po ucieczce od dotychczasowych opiekunów udało się jej dostać pracę opiekunki do dziecka u rodziny Gładkowskich. Ta praca dowartościowała ją, pozwoliła poznać trochę inny świat i dała Annie Walentynowicz podstawy do dalszego życia. Wraz z końcem wojny, Anna mając zaledwie 16 lat trafiła do fabryki margaryny Amada w Gdańsku. Jak sama po latach mówiła „czuła się w końcu robotnicą, a nie służącą”. Dla młodej, a już mocno doświadczonej przez los dziewczyny, taka zmiana musiała mieć kolosalne znaczenie. Mogła pracować, zadbać o siebie. Nowy system dał jej tę możliwość, więc trudno się dziwić, że patrzyła w przyszłość z pewnym entuzjazmem.

Koleżanki z pracy namówiły ją, aby zapisała się na kurs (stosowny do czasów) spawacza. Podjęła go i ukończyła w roku 1950, po czym zaczęła pracować w Stoczni Gdańskiej. Niemal od początku była wyróżniającym się pracownikiem. Została przodownikiem pracy, wyrabiała 270 procent normy. Władze Stoczni zauważyły ją. Jej zaangażowanie doceniono wysyłając Annę na zjazd młodzieży do Berlina. Po powrocie wstąpiła do Ligi Kobiet. Coraz bardziej zaczęła interesować się sytuacją robotników w Stoczni. Dostrzegła, że choć władza używa wzniosłych haseł, to nie idą one w parze z tym, jak pracownicy są traktowani. Walentynowicz nie bała się o tym głośno mówić. Swoją „butną” postawą zwróciła na siebie uwagę Urzędu Bezpieczeństwa, który zaczął się jej baczniej przyglądać.

„(…) zaczęłam domagać się szacunku dla człowieka i należytej zapłaty za ciężką pracę. Występowałam zgodnie z wywieszonymi wszędzie hasłami. Okazało się, że jestem niewygodna”. – mówiła Anna Walentynowicz po latach.

W 1952 roku urodziła syna Janusza, lecz nie wyszła za mąż. Poświęcała się od tamtej pory dziecku i pracy. Jej starania obejmowały nie tylko lepsze traktowanie robotników. Anna nie bała się mówić głośno o defraudacji pieniędzy i przekrętach, które dostrzegała u szczytów władz stoczni. Jednocześnie cały czas była nieskazitelnym pracownikiem. Jej zdjęcia trafiały do gazet.

Niewygodny przodownik

W 1964 roku Anna i Kazimierz Walentynowicz pobrali się. Od 1966 roku pracowała na stanowisku suwnicowej (praca spawacza bardzo popsuła jej stan zdrowia) – nadal wzorowo. Anna Walentynowicz otrzymała dwa brązowe, jeden srebrny i jeden złoty Krzyż Zasługi za długoletnią i nienaganną pracę w Stoczni. Kogoś takiego nie było łatwo zwolnić, nawet w tamtych czasach. Przeniesiono ją jednak na inne stanowisko, chcąc odciąć od dotychczasowego środowiska.

W 1970 roku Walentynowicz brała udział w strajkach, które wybuchły na Pomorzu Gdańskim i Zachodnim. Rok później zmarł jej mąż, a ona dowiedziała się, że z powodu nowotworu pozostało jej jeszcze pięć lat życia – czas ten był zatem dla Anny Walentynowicz wyjątkowo trudny.

Stocznia Gdańska. Brama Nr 2 Stoczni podczas strajków sierpniowych 1980

Nie działała jeszcze „formalnie” w ruchu antykomunistycznym, lecz z czasem i to zaczęło się zmieniać. Jej mieszkanie stało się miejscem spotkań dla opozycji. W 1978 roku wstąpiła do Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Służba Bezpieczeństwa otworzyła wtedy sprawę „Suwnicowa” skierowaną przeciwko Annie Walentynowicz. Zaczęły się zatrzymania. Anna trafiała do więzienia na 48 godzin. Ponadto obniżano jej pensje, wystawiano nagany. Jej nieugięta postawa coraz bardziej irytowała władze. 7 sierpnia 1980 roku, pięć miesięcy przed osiągnieciem wieku emerytalnego, Anna Walentynowicz została dyscyplinarnie zwolniona z pracy.

Jej zwolnienie było punktem zapalnym. Rozpoczął się wówczas strajk w Stoczni Gdańskiej. Pierwszym postulatem było przywrócenie Anny Walentynowicz na zajmowane wcześniej stanowisko. Władza ugięła się i Walentynowicz wróciła do pracy. Jednak nawet mimo to Anna zdążyła już stać się symbolem, „matką Solidarności” i twarzą strajków. To z kolei coraz bardziej nie było po myśli Lecha Wałęsy, który chciał być jedynym liderem i twarzą całego ruchu. Z tego względu Walentynowicz zaczęto coraz mocniej odsuwać w cień. Nie została nawet wybrana jako delegat na regionalny czy krajowy zjazd NSZZ „Solidarność”.

18 grudnia 1981 roku, po wprowadzeniu stanu wojennego, została internowana i osadzona w Bydgoszczy, a później Gołdapi. Wypuszczono ją w lipcu kolejnego roku. W marcu 1983 roku odbył się proces, w którym Anna Walentynowicz została skazana na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu. Jej stan zdrowia się pogarszał, jednak pomimo to, a także pomimo wyroku, nie zrezygnowała ze społecznego zaangażowania. Wzięła udział w upamiętnieniu zamordowanych górników z kopalni „Wujek” oraz w strajku głodowym po zabiciu księdza Jerzego Popiełuszki.

Anna Walentynowicz przez Lecha Wałęsę i środowisko z nim związane została całkowicie wyrugowana z życia „Solidarności”, a także z życia politycznego przed i po roku 1989. Przez lata była zapomniana. Dopiero w roku 2006 prezydent Lech Kaczyński uhonorował Annę Walentynowicz najwyższym odznaczeniem państwowym: Orderem Orła Białego.

Anna Walentynowicz zginęła 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem.

Czytaj też:
Jaruzelski prezydentem. Kompromis czy ustawka?
Czytaj też:
Manifest PKWN. Wrogie przejęcie pod pozorem legalizmu
Czytaj też:
Pierwsza wolna sobota. Kto i kiedy wprowadził dłuższy weekend

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl / IPN