Złota ręka Żelisława
  • Leszek LubickiAutor:Leszek Lubicki

Złota ręka Żelisława

Dodano: 
Walery Eljasz-Radzikowski, "Bolesław Krzywousty"
Walery Eljasz-Radzikowski, "Bolesław Krzywousty" Źródło: Wikimedia Commons
Jednym z zaufanych rycerzy Bolesława Krzywoustego był komes Żelisław. W „Kronice polskiej” Galla Anonima jego imię pada tylko jeden raz, ale za to w spektakularnych okolicznościach.

Gdy w czerwcu 1102 r. umiera Władysław Herman, na pogrzeb do katedry płockiej przybywają jego dwaj synowie – pierworodny Zbigniew wraz ze swoim młodszym przyrodnim bratem Bolesławem. Co prawda, arcybiskup czekał na nich z pochówkiem aż pięć dni, ale ostatecznie stawili się obydwaj. Wydaje się jednak, że nie po to, aby opłakiwać śmierć ojca, ale po to, aby jak najwięcej uszczknąć dla siebie z książęcego skarbca. Z pewnością nie tylko o sam drogocenny kruszec im chodziło, lecz także o insygnia władzy monarszej.

Nad trumną ojca doszło do braterskiej scysji. I to publicznej. Wydarzenie to najpewniej obserwował sam Gall Anonim (część historyków przyjmuje, że Gall Anonim przybył do Polski w roku 1086 wraz z królewiczem Mieszkiem).

O ile zachowanie Bolesława da się w pewien sposób wytłumaczyć, ponieważ był on wówczas bardzo młody, wychowany w duchu rycerskim, o tyle Zbigniewa trudno zrozumieć – kilka lat przebywał w klasztorach i powinien zachować umiar w obliczu powagi śmierci. Braciom nie chodziło o to, aby w dzisiejszym pojęciu być bogatym dla samego bogactwa. Cel był zupełnie inny. Kto ma więcej, ten ma także większą władzę. A Krzywoustemu chodziło o jedno – skupić zwierzchność nad krajem w swoich rękach, natomiast Zbigniewa odsunąć w cień. I odwrotnie. Celem braci było objęcie jednowładztwa, choć stary książę życzył sobie, aby po jego śmierci powstały „dwa równorzędne organizmy państwowe”.

„Dwie pół-Polski”

Wsłuchajmy się zatem w słowa Anonima, który później tak to opisał: „Skoro zaś obaj bracia przybyli, zanim jeszcze pochowali ojca, doszło pomiędzy nimi do wielkiego sporu o podział skarbów i królestwa, lecz za natchnieniem łaski Bożej i za pośrednictwem wiernego starca, arcybiskupa, zastosowali się w obliczu zmarłego do zarządzeń wydanych przezeń za życia. Tak więc po wcale zaszczytnym i okazałym pogrzebie księcia Władysława w kościele płockim, po rozdzieleniu skarbca ojcowskiego pomiędzy synów i po urządzeniu królestwa polskiego wedle podziału dokonanego jeszcze za życia ojca, każdy z braci zajął część przypadłą mu z podziału”.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.