Polska diaspora jest piątą najliczniejszą grupą w krajach OECD. Przeszło jedną czwartą polskich emigrantów (28,8 proc.) stanowią ludzie z wyższym wykształceniem. Dziś, gdy pojawia się realna szansa przywrócenia Polonii należnego miejsca, nie można tej okazji zmarnować. To czas, by zerwać z balastem kontraktów Magdalenki i otworzyć Polskę na ludzi wolnych od PRL-owskich koneksji, pełnych energii, kompetencji i lojalności wobec Ojczyzny.
Istota sukcesu Polonii
Finanse i potencjał Polonii:
W pierwszym kwartale 2025 roku Polonia przesłała do Polski około 2,86 mld złotych. Dla porównania, w całym 2023 roku łączna kwota przekazów wyniosła około 6,43 mld USD, czyli niemal połowę rekordowego poziomu z 2008 roku (12,32 mld USD).
Polsko-Słowiańska Federalna Unia Kredytowa, z 22 oddziałami w USA, pod koniec czerwca 2025 r. posiadała 2,45 mld USD depozytów i 124,708 członków – średnio ponad 19,600 USD na osobę. Trudno przecenić potencjał finansowy ok. 10 milionów amerykańskich Polaków.
Wykształcenie i wpływ intelektualny:
Amerykanie polskiego pochodzenia są zamożniejsi od przeciętnego Amerykanina (79 tys. USD dochodu rodzinnego wobec 63 tys. USD) i lepiej wykształceni (36 proc. z wyższym wykształceniem wobec 28 proc. w populacji ogólnej). Większość (71 proc.) deklaruje przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego (Piast Institute, 2013).
W na całym świecie mieszka ponad kilka tysięcy polskich naukowców– pracujących na setkach światowych uniwersytetów. To grupa z ogromnym potencjałem intelektualnym, która powinna stać się motorem rozwoju Polski. Polskie uczelnie, ośrodki badawczo-rozwojowe i instytucje państwowe powinny aktywnie zabiegać o współpracę z tą elitą, podobnie jak czyniła to II Rzeczpospolita. Na świecie funkcjonują liczne środowiska biznesowe, które ciągle są skonfundowane, jak wygląda transparentna droga, do inwestowania w Polsce. Na świecie funkcjonują inne środowiska polskich profesjonalistów, którzy dysponują najwyższym know-how, jeśli chodzi o rozwój ekonomiczny, militarny, kulturalny i społeczny. Od 1989 roku do polskich drzwi bezskutecznie ci wszyscy ludzie pukają a jedyną odpowiedzią jest głuche milczenie. Polska diaspora nie jest reliktem historii, jest strategicznym partnerem, który powinien wspomagać Polskę. Do tego niezbędna jest wola polityczna, której w Warszawie brakuje od 1989 roku.
Tło historyczne
Pomoc Polonii dla Polski po I wojnie światowej
Polonia amerykańska i inne grupy polskiej diaspory odegrała jedną z kluczowych ról w procesie odrodzenia Polski. Jej wysiłek miał trzy oblicza: militarny, polityczny i finansowy.
Danina krwi
Armia Hallera – tzw. Błękitna Armia – powstała dzięki tysiącom ochotników. Dołączyli do niej Polacy z armii francuskiej, jeńcy z formacji niemieckich i austriackich, a przede wszystkim emigranci z Ameryki. Ze Stanów Zjednoczonych przybyło ok. 22 tys. ochotników, z Kanady ponad 200, a z Brazylii ponad 300. Rekrutację prowadziło Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, od lat wychowujące młodzież w duchu patriotyzmu i sprawności. To był wkład Polonii, jakiego nie miała żadna inna diaspora – unikalny w świecie akt solidarności i ofiary.
Polityczne wsparcie
Równie ważne były działania dyplomatyczne. Działając w Ameryce Paderewski wszedł w bezpośredni kontakt z rządem USA za pośrednictwem polskiej diaspory. Już w 1915 r. nawiązał kontakt i współpracę z płk. Edwardem Housem, doradcą Prezydenta Woodrowa Wilsona, a następnie, w 1916 r. z samym Prezydentem. Dzięki jego staraniom w 1917 roku Polacy otrzymali prawo do tworzenia własnej armii, a Kanada udostępniła teren obozu szkoleniowego w Niagara-on-the-Lake, nazwanego imieniem Tadeusza Kościuszki.
Memoriały Paderewskiego i sprawa polska w Białym Domu
Na początku 1917 roku Ignacy Jan Paderewski odegrał kluczową rolę w wprowadzeniu sprawy polskiej na międzynarodową scenę. Na prośbę prezydenta Woodrowa Wilsona, przekazaną przez jego doradcę, pułkownika Edwarda Housa, przygotował pierwszy Memoriał o Polsce (w oparciu o memoriały przygotowane przez polonijne organizacje). Dokument z 11 stycznia 1917 roku zawierał syntetyczny zarys historii narodu, opis geograficzny ziem polskich oraz analizę sytuacji politycznej pod trzema zaborami. Paderewski jasno wzywał do odbudowy Polski w granicach sprzed rozbiorów, z pełnym dostępem do morza.
Kilka dni później muzyk i polityk przedstawił kolejne opracowanie – tym razem podkreślając konieczność przyznania przyszłej Polsce Prus Wschodnich i Gdańska. Memoriały te wywarły ogromne wrażenie na Wilsonie i znalazły szybkie odzwierciedlenie w amerykańskiej polityce. Już 22 stycznia 1917 roku prezydent USA, przemawiając w Senacie, oficjalnie opowiedział się za powstaniem „zjednoczonej, niepodległej i autonomicznej Polski”.
Kulminacja nastąpiła rok później – 8 stycznia 1918 roku – gdy Wilson ogłosił swój słynny plan pokojowy. W punkcie 13 znalazł się jednoznaczny zapis o konieczności stworzenia „zjednoczonej i niepodległej Polski z dostępem do morza”. Jak później pisał generał Józef Haller, w tamtych dniach Ameryka była Polsce „naprawdę przyjazna”. Był to przełomowy moment, bo stanowisko Ameryki nadało sprawie polskiej rangę międzynarodową.
Pomoc finansowa
Polonia wsparła też materialnie odradzającą się ojczyznę. W 1919 roku powstała wielka akcja humanitarna – American Relief Administration Herberta Hoovera – wsparta przez polonijne komitety, w tym Polsko-Amerykański Komitet Pomocy Dzieciom. Łącznie przekazano Polsce około 250 milionów dolarów, co w realiach sprzed wielkiego kryzysu było sumą astronomiczną. Dystrybucją tych darów zajęli się Polacy mieszkający w Ameryce. Zainicjowali Polski Biały Krzyż i Polskie Szare Samarytanki z YWCA (Young Women's Christian Association, Chrześcijański Związek Młodych Kobiet), które rekrutowały pielęgniarki do wspierania polskich żołnierzy i rodzin. Działania te były kluczowe dla powojennej odbudowy Polski. Niestety, ich historie zostały zapomniane. Dodatkowo prowadzono liczne zbiórki, które dokumentował m.in. dr Aleksander Rytel, współtwórca Związku Lekarzy Polskich w Chicago.
Trzy filary pomocy – krew, polityka i pieniądze – sprawiły, że Polonia amerykańska na trwałe wpisała się w historię odrodzenia Polski. To przykład, jak siła diaspory może zmieniać bieg dziejów nie tylko narodu, ale i całej Europy.
„Syndrom Błękitnej Armii”
„Syndrom Błękitnej Armii” to zjawisko obecne w polskiej rzeczywistości politycznej już od 1919 roku. Sam termin został po raz pierwszy publicznie użyty przez prof. Marka Rudnickiego po jego kampanii do Senatu w 2019 roku. Określa on niechętną, a często wręcz lekceważącą postawę władz w Polsce wobec inicjatyw podejmowanych przez Polonię amerykańską, wykorzystania jej i pozostawienia z niczym.
Warto przypomnieć, że ponad 22 tysiące ochotników z Ameryki zasiliło szeregi liczącej około 70 tysięcy żołnierzy „Błękitnej Armii” gen. Józefa Hallera. Była to – jak na tamte czasy – nowoczesna, świetnie wyposażona i wyszkolona formacja Wojska Polskiego. Dysponowała 120 czołgami, 98 samolotami, oddziałami inżynieryjnymi, kawalerią, artylerią, wojskami łączności, siedmioma szpitalami polowymi oraz kadrą instruktorów. Towarzyszyło jej także wysokie morale. Hallerczycy przywieźli do Polski nie tylko amunicję, lecz także 10 tysięcy koni.
Dalsze losy „Błękitnej Armii” naznaczone były jednak politycznymi rozgrywkami Józefa Piłsudskiego, który starał się ograniczyć jej znaczenie i wpływy. W czerwcu 1919 r. gen. Haller został pozbawiony dowództwa, co wywołało rozgoryczenie i poczucie zdrady wśród żołnierzy. Stopniowo wymieniano kadrę dowódczą na oficerów wywodzących się z legionów, lojalnych wobec Marszałka. Ostateczny cios przyniósł rozkaz z 1 września 1919 r. o całkowitym rozformowaniu armii. Jej oddziały włączono do innych jednostek wojskowych, a ochotników ze Stanów Zjednoczonych zdemobilizowano.
Decyzja ta wywołała silne oburzenie wśród Polonii amerykańskiej. Od marca 1920 r. do marca 1921 r. około 12 tysięcy Hallerczyków powróciło statkami do Nowego Jorku. Warunki, w jakich się znaleźli, były dramatyczne – wielu przebywało w obozach przejściowych, cierpiąc z powodu głodu i chorób, w tym początków tyfusu. Opieką otoczyli ich dopiero lekarze okrętowi. Sprawa odbiła się szerokim echem w Stanach Zjednoczonych, gdzie interweniowali kongresmeni Julius Kahn z Kalifornii oraz Kleczka z Milwaukee w stanie Wisconsin.
Fiasko Światpolu
Problem traktowania Polonii z góry i prób „uczenia jej patriotyzmu” sięga jeszcze czasów sanacji. Podczas II Światowego Zjazdu Polaków z Zagranicy, który odbył się 5 sierpnia 1934 r. w Warszawie, aż 40 delegatów i część organizacji polonijnych z USA odmówiło przystąpienia do Światpolu – organizacji mającej skupiać Polonię i realizować politykę zagraniczną rządu. Celem Zjazdu było powołanie jednolitej struktury podporządkowanej władzom w Warszawie.
Dlaczego Polonia amerykańska powiedziała „nie”? Powód był oczywisty: żadna amerykańska organizacja nie mogła formalnie związać się z instytucją tworzoną przez rząd wyłoniony w wyniku zamachu majowego 1926 r. Fakt ten zignorowano w entuzjastycznej narracji Światpolu. Tym samym zaprzepaszczono wcześniejsze osiągnięcia II Rzeczypospolitej, kiedy polityka państwa sprzyjała emigracji i kontaktom z Polonią. Po przejęciu władzy przez sanację sytuacja pogorszyła się znacząco. Jak zauważa prof. Wojciech Skóra z Akademii Pomorskiej w Słupsku, opieka nad Polonią i obywatelami polskimi w USA uległa osłabieniu. W 1922 r. w Stanach działało 6 polskich placówek konsularnych, w latach trzydziestych pozostały już tylko 3 (Chicago, Pittsburgh, Nowy Jork) oraz ambasada w Waszyngtonie. Tymczasem Stany Zjednoczone były w 1935 r. trzecim partnerem handlowym Polski po Wielkiej Brytanii i Niemczech. Na kraj o 126 milionach obywateli – w tym niemal 4 milionach Polonii – taka skala obecności dyplomatycznej była zdecydowanie niewystarczająca. Dla porównania: tyle samo konsulatów Polska utrzymywała wówczas we Włoszech.
Pomoc Polonii amerykańskiej dla Polski po II wojnie światowej
Pierwsze inicjatywy – pieniądze i paczki
Zaraz po wojnie, kiedy Polska leżała w ruinach, Polonia amerykańska ruszyła z pomocą. Pierwszą organizacją, która zorganizowała zakrojone na szeroką skalę działania, była Rada Polonii Amerykańskiej. Zbiórki pozwoliły jej zebrać ponad 5,3 mln dolarów – kwotę gigantyczną jak na lata czterdzieste. Wspólnie z Kongresem Polonii Amerykańskiej prowadzono akcję wysyłania paczek z żywnością, ubraniami i lekarstwami, które docierały do rodzin w całym kraju.
UNRRA – amerykańska fala pomocy
Jeszcze większy rozmach miała pomoc organizowana przez UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration), która rozpoczęła działalność w Polsce dzięki staraniom Polonii w USA. Początkowo transporty szły przez port w Konstancy, a od września 1945 roku – bezpośrednio do Gdańska i Gdyni.
18 września 1945 roku do gdańskiego portu zawinął amerykański transportowiec Oremar. Na jego pokładzie znajdowało się 1450 ton żywności, ponad 1000 ton mydła, 900 ton odzieży używanej i 100 ton nowej, a także tysiące ton narzędzi, maszyn, taboru kolejowego i materiałów przemysłowych. Do przewiezienia tej jednej dostawy potrzeba było ponad 500 wagonów kolejowych. W kolejnych miesiącach przypływały całe statki z traktorami, ciężarówkami, parowozami i maszynami rolniczymi.
Bilans był imponujący: do końca 1946 roku zmontowano w Polsce 1812 ciągników, 20 parowozów, 500 ciężarówek i setki maszyn rolniczych. Łącznie kraj otrzymał od UNRRA około 2 miliony ton towarów – od odzieży i leków, przez paliwa, po zwierzęta gospodarskie: 140 tysięcy koni i 17 tysięcy sztuk bydła. Miliony pięciokilogramowych paczek żywnościowych pochodziły z zapasów wojskowych USA. W sumie wartość pomocy wyniosła 453 mln dolarów – suma astronomiczna w tamtym kursie.
Fiasko misji gen. Sikorskiego
W marcu 1941 roku do sąsiadującej ze znów neutralnymi Stanami Zjednoczonymi, wciąż gościnnej Kanady przybyła polska misja werbunkowa. Misja rekrutacyjna Polskich Sił Zbrojnych w USA i Kanadzie miała miejsce w latach 1941-42 i została przeprowadzona na zlecenie gen. Władysława Sikorskiego, po jego wizycie w Ameryce, gdzie był entuzjastycznie witany przez środowiska polonijne i na tej podstawie zakładał, że rekrutacja zaowocuje napływem ochotników do PSZ w Wielkiej Brytanii. Misja okazała się fiaskiem. Polonia wyciągnęła wnioski z negatywnych doświadczeń Błękitnej Armii.
Inwigilacja Polonii po 1945 roku
Patriotyczne działania Polonii nie były akceptowane przez władze PRL. Wręcz przeciwnie, już w trakcie trwania II wojny światowej wywiad sowiecki oddelegował do zdezintegrowania Polonii setki agentów. Później to główne zadanie przejęła na siebie polska bezpieka. Celem działania polskiej i sowieckiej bezpieki było całkowite podzielenie patriotycznej Polonii i stan ten trwa do dziś, jednakże rolę bezpieki komunistycznej, przejęły inne służby.
Po 1989 roku nie powstała żadna kompleksowa monografia na ten temat, a obserwując działania IPN można odnieść wrażenie, że dzieło zlustrowania Polonii prawdopodobnie nie zostanie zrealizowane.
Mimo, że PRLu nie ma już od ponad 30 lat, jednak wiele z osób "zadaniowanych" do niszczenia emigracji nadal bryluje na rautach w polskich placówkach dyplomatycznych, na paradach i uroczystościach religijnych, lub wręcz idzie na czele polskich parad w największych miastach Ameryki.
Do dziś kuleje proces odkłamywania historii emigracji w oparciu o archiwalne zbiory IPN, w tym tzw. zbiór zastrzeżony. Odnosi się wrażenie, że historycy koncentrują się chętnie na pierwszych latach powojennych, ale jak ognia unikają np. okresu lat 80 tych, przecież kluczowych także dla naszej współczesności i budowania wielu karier, także na emigracji. Powstaje tutaj nowe pytanie: ilu z tych esbeckich agentów przewerbowało się do amerykańskich służb i dlaczego nikomu w Polsce nie zależy aż tak bardzo na lustracji Polonii?
Lobbing Polonii w czasach zimnej wojny
Polonia nie ograniczała się do paczek i pomocy materialnej. W kluczowych momentach historii potrafiła wykorzystać swoje wpływy polityczne w Waszyngtonie. To dzięki jej działaniom rząd USA:
- sfinansował działalność Radia Wolna Europa,
- przyjął program Displaced Persons, umożliwiający 150 tys. Polakom emigrację do USA,
- uznał polskie granice na Odrze i Nysie,
- przeprowadził śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej, obciążając winą Sowietów,
- zrównał świadczenia polskich weteranów z benefitami weteranów amerykańskich.
Solidarność i upadek komunizmu
W latach 80. aktywność Polonii była nie do przecenienia. Dzięki jej lobbingowi rząd USA zaangażował się w finansowanie podziemia demokratycznego poprzez National Endowment for Democracy (NED). Kolejne sukcesy to:
- doprowadzenie do uchwalenia SEED Act – programu wielomiliardowej pomocy dla Polski i innych krajów Europy Wschodniej,
- utworzenie Polish American Enterprise Fund (PAEF) – wsparcia dla polskiej gospodarki w okresie transformacji,
- pomoc w uzyskaniu prawa azylu dla uchodźców politycznych z Polski w stanie wojennym,
- wsparcie dla amnestii imigracyjnej w USA (dla osób przybyłych przed 1979 rokiem),
- intensywny lobbing na rzecz przyjęcia Polski do NATO.
Pomoc w najnowszych kryzysach
Polonia nie odwróciła się od Polski także w czasach pokoju. W latach 1997 i 2001, gdy kraj dotknęły wielkie powodzie, środowiska polonijne zorganizowały akcje pomocowe o wartości 200 mln dolarów. Wspierały również negocjacje o odszkodowania dla ofiar pracy przymusowej w III Rzeszy.
Patrząc na całość XX wieku, widzimy wyraźnie: Polonia amerykańska była dla Polski nie tylko źródłem pieniędzy i pomocy materialnej, ale też skutecznym lobby w Waszyngtonie. Od paczek UNRRA, przez Radio Wolna Europa i pomoc dla Solidarności, aż po wprowadzenie Polski do NATO – Polonia pokazała, że może być realną siłą w kształtowaniu losów ojczyzny.
Polska racja stanu a Polonia amerykańska
Dzieło Ignacego Jana Paderewskiego, Jana Smulskiego – pierwszego polskiego milionera w USA – działaczy Związków Sokolich, dr. Teofila Starzyńskiego oraz ochotników Błękitnej Armii było kontynuowane po II wojnie światowej przez kolejne pokolenia emigrantów polskich w Ameryce. Po zdradzie jałtańskiej i zerwaniu ciągłości państwowej, Polonia amerykańska — współdziałając z rządem londyńskim — stała się jedynym rzeczywistym reprezentantem polskiej racji stanu na Zachodzie.
Pierwszy prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej (KPA), Karol Rozmarek, wypowiedział historyczne słowa:
„Obrona Polski jest dzisiaj naszym najświętszym i najważniejszym obowiązkiem. Od nas zależy, czy ta obrona będzie tylko patriotycznym frazesem, czy będzie rzeczywistą obroną, taką, za którą Polonia amerykańska nie będzie się musiała w przyszłości wstydzić”.
Słowa te nigdy nie straciły aktualności. Jesteśmy dumni z takich przywódców, jak Rozmarek, Alojzy Mazewski oraz setki innych patriotów oddanych sprawie polskiej, którzy pracowali dla dobra Polski w różnych zakątkach Stanów Zjednoczonych.
Polonia amerykańska wywierała istotny wpływ na politykę USA. Sprzyjały temu osobistości polskiego pochodzenia i przyjaciele Polski – senator Edmund Muskie, kongresmen Klemens Zabłocki czy Zbigniew Brzeziński. To również dzięki prof. Oskarowi Haleckiemu, wybitnemu historykowi, w zachodniej terminologii pojawiło się pojęcie Europy Środkowo-Wschodniej.
Ważnym wkładem w budowanie świadomości elit amerykańskich było także dzieło prof. Kamila Dziewanowskiego. W 1969 roku, w Milwaukee, opublikował on po angielsku książkę Józef Piłsudski. Europejski federalista, 1918–1922 (Hoover Institution Press, Stanford University), w której przedstawił ideę Międzymorza.
Do największych osiągnięć Polonii należy doprowadzenie do śledztwa w Kongresie USA w sprawie zbrodni katyńskiej i uznanie odpowiedzialności Związku Sowieckiego. Wpływ Polonii widoczny był także w działaniach na rzecz uznania przez USA polskich granic na Odrze i Nysie, w finansowaniu Radia Wolna Europa, a także w wydaniu w 1966 roku amerykańskiego znaczka pocztowego z wizerunkiem Białego Orła w koronie z katolickim krzyżem – z okazji tysiąclecia państwa polskiego.
Dziedzictwo to dopełniają ważne publikacje. Jerzy Walter w 1957 roku wydał zbiór dokumentów Czyn zbrojny wychodźstwa polskiego w Ameryce, a Władysław Zachariasiewicz opublikował Etos niepodległościowy Polonii amerykańskiej. Edmund Banasikowski w książce Na zew Ziemi Wileńskiej (1990) jako pierwszy wspomniał legendarną sanitariuszkę „Inkę” – Danutę Siedzikównę – i wprowadził pojęcie „Żołnierze Niezłomni”. Za tę publikację otrzymał w 1989 roku nagrodę Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Emanacją idei Pax Polonica stała się książka prof. Donalda Pienkosia For Your Freedom Through Ours (Za waszą wolność przez naszą). Z kolei w 2008 roku prof. Anna Cienciała wydała w USA głośną publikację Katyń: A Crime Without Punishment.
Narrację tę uzupełniały artykuły polonijnych naukowców oraz audycje radiowe w Głosie Ameryki i Radiu Wolna Europa. To dzięki nim podtrzymywano pamięć o Katyniu, Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, Armii Krajowej, Narodowych Siłach Zbrojnych, zbrodniach Gułagu, Holokauście czy zdradzieckiej roli agentury Moskwy w Polsce.
Wielką zasługą Polonii było także działanie Edwarda Moskala, prezesa KPA od 1994 roku. To on wraz z Amerykanami polskiego pochodzenia i przyjaciółmi Polski doprowadził do powstania petycji podpisanej przez dziewięć milionów obywateli USA, wzywającej do przyjęcia Polski do NATO.
Magdalenka, Okrągły Stół i ich konsekwencje
Od początku III RP Polonia została odsunięta od współtworzenia życia publicznego. Symbolicznym przykładem był brak zaproszenia Ryszarda Kaczorowskiego – ostatniego legalnego prezydenta RP na uchodźstwie – do rozmów Okrągłego Stołu. Po 1989 roku emigracja, zamiast stać się częścią politycznego krwiobiegu odradzającej się Polski, została świadomie pominięta.
W efekcie naród został głęboko podzielony. Elity postkomunistyczne „dogadały się” z komunistami – jak sam przyznał Włodzimierz Czarzasty z SLD – a środowiska patriotyczne, niepodległościowe i emigracyjne zostały odsunięte od odbudowy państwa. Znamienny jest dokument Wojskowego Biura Historycznego z 15 lutego 1990 roku, opisujący planowane spotkanie prezydenta Kaczorowskiego z premierem Tadeuszem Mazowieckim w Londynie. Do spotkania ostatecznie nie doszło – oficjalnie z powodów protokolarnych – co tylko potwierdziło marginalizację emigracji.
Kaczorowski proponował rozmowę z premierem i polską delegacją po spotkaniu z londyńską Polonią, pod warunkiem zachowania ceremoniału „wejścia prezydenta RP”. Mazowiecki odmówił, uznając to za gest obraźliwy wobec prezydenta Jaruzelskiego i własnego rządu. Podczas samego spotkania z Polonią usłyszał pytanie: „Dlaczego w pana rządzie nadal zasiadają komuniści, a prezydentem Polski jest Jaruzelski?”. Odpowiedział krótko: „Dzięki tym ludziom doszło do przemian w Polsce, a ja jestem premierem”.
Była to jednoznaczna deklaracja akceptacji „modelu z Magdalenki” – kompromisu z komunistami. Konsekwencją tego wyboru stał się trwały podział narodu, marginalizacja i polityczne zablokowanie Polonii, której skutki odczuwamy do dziś.
Waldemar Biniecki, redaktor naczelny Kuryera Polskiego, Milwaukee