Powstanie Warszawskie wciąż wywołuje wiele sporów. Do dziś historycy zastanawiają się, czy decyzja o Powstaniu była decyzją słuszną i kto za nią odpowiada.
Powszechne powstanie
Koncepcja powszechnego powstania przeciwko Niemcom pojawiła się już w 1939 roku. Zastanawiano się nad tą kwestią przez kolejne miesiące, ale sytuacja międzynarodowa i liczne sukcesy Niemców uniemożliwiały wywołanie takiego zrywu. W październiku 1943 roku generał Tadeusz „Bór” Komorowski na posiedzeniu Krajowej Reprezentacji Politycznej mówił: „naczelne hasło wszystkich naszych poczynań zostało postawione »Powstanie nie może się nie udać«”.
O tym, czy zryw, który wybuchnie ewentualnie w przyszłości się powiedzie miało, według „Bora”, zadecydować kilka czynników:
1. Ścisłe powiązanie powstania z operacjami frontowymi aliantów
2. Wybór odpowiedniego momentu
3. Uzyskanie zewnętrznego poparcia (lotnictwo, zaopatrzenie w broń i amunicję)
4. Nowoczesne dowodzenie
5. Skoordynowanie działań powstańczych („powstanie musi być jednoczesne, powszechne, gwałtowne i krótkotrwałe”)
Odpowiedni moment mógł jednak nigdy nie nadejść. Na przełomie listopada i grudnia 1943 roku podczas konferencji w Teheranie przywódcy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Związku Sowieckiego zdecydowali, de facto, o tym, że Polska, po wojnie, podobnie jak cała Europa Środkowo-Wschodnia dostanie się w sowiecką strefę wpływów. O decyzjach tych (łącznie z planowanym kształtem granic Polski) nie poinformowano polskich władz.
Niemal w tym samym czasie rozpoczęła się Akcja „Burza” w czasie której żołnierze polskiego Podziemia otrzymali rozkaz ujawniania się przed wkraczającymi do Polski żołnierzami Armii Czerwonej. Była to decyzja polityczna (ZSRS był w końcu sojusznikiem aliantów), lecz mająca tragiczne konsekwencje – tysiące polskich oficerów i żołnierzy zostało wkrótce aresztowanych przez NKWD i wywiezionych w głąb ZSRS lub zamordowanych.
Kto podjął decyzję o wybuchu Powstania Warszawskiego?
Wobec postępującej ofensywy Sowietów, wśród oficerów Komendy Głównej AK powstał pomysł wyłączenia z Akcji „Burza” Warszawy, gdzie wybuchnąć miało powstanie. Argumentowano, że samodzielne wyzwolenie Warszawy okupowanej przez Niemców będzie miało wymiar propagandowy także dla świata i zada kłam twierdzeniom Moskwy, jakoby Polacy „stali z bronią u nogi” czekając na wyzwalające ich wojska sowieckie.
Także władzom w Londynie zależało na sukcesie ewentualnego zrywu, który w oczach aliantów byłby dowodem na to, że Polacy sami potrafią wywalczyć swoją wolność. Dostrzegano jednak liczne zagrożenia związane z powstaniem. Naczelny Wódz, generał Kazimierz Sosnkowski był zdania, że powstanie, choćby wywołane na niewielkim obszarze, może pociągnąć za sobą rzeź ludności cywilnej („próba powstania przerodzić się musi w rzeź masową ludności polskiej, zaś morze krwi przelanej nie da bynajmniej spełnienia polskich celów wojny”). Sosnkowski był zdania, że powstanie może się powieść tylko w porozumieniu z wojskami ZSRS „na godziwych podstawach”, choć jednocześnie zauważał, że wszystko uzależnione jest od rozwoju sytuacji na froncie niemiecko-sowieckim. Jeszcze w grudniu 1943 roku Sosnkowski pisał: „powstanie zbrojne w Polsce we współdziałaniu z armiami sowieckimi musi być poprzedzone przez nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Sowietami, przy czym rząd polski obstaje przy integralności granic wschodnich Rzeczpospolitej”.
Jak twierdzi w swej książce „Przyczynki Historyczne do okresu 1939-1945” Witold Babiński, adiutant generała Sosnkowskiego, do powstania – wbrew Sosnkowskiemu – parł jednak najbardziej premier Stanisław Mikołajczyk. Uważał on, że narodowy zryw będzie świetną karta przetargową w rozmowach z Sowietami, a nawet, że przestraszy ono Stalina.
„Mikołajczyk zwracał uwagę na groźbę faktów dokonanych ze strony Rosji i groził, że w obronie przed bezprawiem może w Polsce wybuchnąć powstanie przeciw Sowietom (»najpierw przeciw Niemcom, później przeciw Sowietom«), a w takim wypadku rząd nasz udałby się z Londynu do Polski. Minister Eden wysoce zainteresował się sprawą zbrojnego powstania i dał do zrozumienia, że wykorzysta to jako argument do rozmów w czasie konferencji w Moskwie”. – pisał Babiński.
Jego zdaniem premier posunął się nawet do tego, że w lipcu 1944 roku wysłał do Polski depeszę, w której zawarł wiele tez nieuzgodnionych w ogóle z Sosnkowskim: „[Mikołajczyk] dodał dłuższe wywody, nie tylko z Naczelnym Wodzem nieuzgodnione, ale stojące w sprzeczności z jego poglądem. Wywody te nie mogły być przez kraj zrozumiane inaczej jak tylko jako zachęta do powstania”.
Być może to właśnie po otrzymaniu takiej depeszy wstępną zgodę co do wybuchu powstania dał, 21 lipca 1944 roku, Tadeusz „Bór” Komorowski. Kilka dni później, 26 lipca, jak pisał Babiński, Stanisław Mikołajczyk, tuż przed swoim odlotem na negocjacje w Moskwie, miał wysłać do Kraju kolejną depeszę. Tym razem bez zgody i wiedzy prezydenta oraz Naczelnego Wodza. W depeszy tej pisał: „Na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła uchwała upoważniająca Was do ogłoszenia powstania w momencie przez Was wybranym. Jeżeli możliwe – powiadomić nas przedtem”.
Dwa dni później, tj. 28 lipca na posiedzeniu Rady Ministrów okazało się, że nikt z rządu o depeszy Mikołajczyka nie wiedział. Nie mieli o niej wiedzy także generał Stanisław Kopański (szef Sztabu Naczelnego Wodza) i generał Stanisław Tatar (zastępca szefa Sztabu Naczelnego Wodza do Spraw Krajowych), odpowiedzialni za łączność z Komendą Główną AK.
Czy to oznaczałoby, że faktyczną odpowiedzialność za wybuch Powstania Warszawskiego ponosi Stanisław Mikołajczyk? Sprawa pewnie pozostanie jeszcze przez długi czas niewyjaśniona.
Decyzja o Powstaniu
Od 26 lipca zastanawiano się nad najbardziej odpowiednim momentem wybuchu powstania. Proponowano 28 lub 29 lipca, ale daty te nie zyskały powszechnej aprobaty.
W tym czasie przygotowywano broń, której – jak się okazało – było nadzwyczaj niewiele. Niedobry uzbrojenia, miała wynagrodzić „furia odwetu”, jak mówił pułkownik Antoni Chruściel ps. „Monter”, dowódca Okręgu Warszawskiego AK. Planowano przeprowadzenie gwałtownego i jednoczesnego natarcia na wszystkie niemieckie obiekty w Warszawie, co miało zaskoczyć wroga i obezwładnić go. Ustalono, że powstanie wybuchnie nie wcześniej, jak w chwili, gdy wojska sowieckie zaczną poważnie zagrażać Niemcom oraz „gdy zarysuje się sowiecki ruch oskrzydlający Warszawę od południa”.
W samej Warszawie widać było wówczas panikę Niemców – w tym czasie ponosili porażki na wszystkich frontach. Przez miasto przechodziły wycofujące się ze wschodu oddziały. Warszawę opuścił także gubernator Fischer. Pod koniec lipca 1944 roku wydawało się, że Niemcy są już na tyle osłabieni, że pokonanie ich może być łatwiejsze, niż wcześniej sądzono.
W stolicy pojawili się w tym czasie także sowieccy agenci, którzy nawoływali do wybuchu powstania i rozprowadzali fałszywe informacje, jakoby generał Komorowski opuścił Warszawę. Jednocześnie na wschodnim brzegu Wisły znajdowały się już wojska sowieckie, które, jak się spodziewano, lada dzień przekroczą rzekę.
Decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego zapadła 31 lipca 1944 roku około godziny 18:00. Zdecydowano, że zryw rozpocznie się kolejnego dnia, 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17:00.
O godzinie 19.00 pułkownik „Monter” wydał rozkaz bojowy o treści: „Alarm, do rąk własnych Komendantom Obwodów. Dnia 31.7. godz. 19.00. Nakazuję »W« dnia 1.08. godzina 17.00. Adres m.p. Okręgu: Jasna nr 22 m. 20 czynny od godziny »W«. Otrzymanie rozkazu natychmiast kwitować. X”.
Siły polskie
W Powstaniu Warszawskim walczyło, w różnym czasie, około 50 tysięcy Powstańców. Największą wartość bojową przedstawiały oddziały Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej (Kedywu). Wielu uczestników Powstania nie miało żadnego doświadczenia lub tylko niewielkie doświadczenie na froncie (np. walczyli podczas wojny obronnej we wrześniu 1939 roku).
Powstańcy nie dysponowali także dobrym uzbrojeniem. W ich posiadaniu znajdowała się głównie broń ręczna (3846 pistoletów, 2629 karabinów, 657 pistoletów maszynowych, 145 ręcznych karabinów maszynowych, 47 ciężkich karabinów maszynowych). Problemem był niemal zupełny broni przeciwpancernej (tylko 2 działka przeciwpancerne, 30 miotaczy ognia, 416 granatów przeciwpancernych). W efekcie, w chwili wybuchu Powstania Warszawskiego zaledwie od 1,5 do 3,5 tysiąca Powstańców (na 36 tysięcy) dysponowało bronią palną.
W czasie Powstania Warszawskiego broń produkować zaczęto we własnym zakresie. Były to m.in. granatniki, granaty (tzw. filipinki), a nawet pojazd opancerzony „Kubuś”. Powstańcom udało się także zdobyć od Niemców dwa czołgi PzKpfw. V Panther, samobieżny niszczyciel czołgów Jagdpanzer 38(t)Hetzer, dwa transportery opancerzone Sd.Kfz. 251 i samochód pancerny FAI.
W Powstaniu Warszawskim, po stronie polskiej walczyło także około 1000 Żydów, a także ludzie innych narodowości, m.in. Węgrzy, Słowacy, Gruzini, Francuzi, Belgowie, Holendrzy, Grecy, Brytyjczycy, Włosi, Ormianie, Rosjanie, a nawet jeden Nigeryjczyk (August Agbola O’Brown – mieszkał on w Warszawie przed wojną).
W chwili wybuchu Powstania Warszawskiego stacjonowało w Warszawie prawdopodobnie około 16 tysięcy Niemców. W ciągu trwania Powstania udział w walkach wzięło udział łącznie około 50 tysięcy niemieckich żołnierzy, w tym niesławna grupa dowodzona przez SS-Gruppenführera Heinza Reinefarth oraz Pułk Specjalny SS „Dirlewanger” dowodzony przez SS-Oberführera Oskara Dirlewangera, w skład którego wchodzili m.in. kryminaliści i więźniowie obozów koncentracyjnych.
Zadanie stłumienia powstania otrzymał SS-Obergrupenführer Erich von dem Bach-Zelewski, który przybył do Warszawy 5 sierpnia 1944 roku. To jemu zostały podporządkowane wszystkie jednostki Wehrmachtu, SS i policji niemieckiej na terenie miasta.
Godzina „W”
Powstanie Warszawskie rozpoczęło się 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17:00. Trwało 63 dni. Walki zakończyły się w nocy z 2 na 3 października 1944 roku. Początkowo zakładano, że Powstanie potrwa kilka dni, maksymalnie dwa tygodnie – przy założeniu, że możliwe będzie uzyskanie pomocy militarnej ze zrzutów oraz dzięki zdobyczom.
1 sierpnia o godz. 17.00 jednostki Okręgu Warszawskiego AK oraz oddziały dyspozycyjne Komendy Głównej AK zaatakowały niemieckie obiekty we wszystkich dzielnicach okupowanej Warszawy. Krótki czas na przygotowanie zrywu (de facto kilka godzin, gdyż decyzja o Powstaniu zapadła poprzedniego dnia tuż przed godziną policyjną) sprawił, że wielu Powstańców nie zdążyło dotrzeć na miejsce zbiórki lub nie odebrało broni.
Niemcy, choć nie mogli zapobiec już wybuchowi Powstania Warszawskiego, wiedzieli, że „coś” się szykuje, dzięki pomocy konfidentów, a także po pierwszych potyczkach z AK, do których doszło 1 sierpnia już przed godziną 14:00.
Powstańcy mieli bardzo ambitne plany, lecz zrealizowali je tylko w niewielkim stopniu. Z bardziej newralgicznych miejsc stolicy, opanować nie zdołali m.in. lotniska Okęcie, siedziby Gestapo przy Alei Szucha, Pałacu Brühla (siedziba gubernatora Fischera), Pałacu Saskiego (kwatera generała Stahela), Poczty Głównej czy Komendy Policji przy Krakowskim Przedmieściu. Zajęli natomiast m.in. gmach „Prudentialu” przy placu Napoleona (najwyższy budynek w Warszawie), elektrownię na Powiślu, magazyny żywności i mundurów na Stawkach, gmach sądów na Lesznie, budynek Ratusza przy placu Teatralnym, areszt śledczy przy ulicy Daniłowiczowskiej i Poselstwo Czechosłowackie przy ulicy Koszykowej.
Tylko 1 sierpnia 1944 roku zginęło lub odniosło rany 2 tysiące żołnierzy AK. Działania ofensywne Powstańcy prowadzili jeszcze do 4 sierpnia. Kolejnego dnia, inicjatywę przejęli już Niemcy i utrzymali ją do końca Powstania Warszawskiego. Dla Warszawy rozpoczął się czas niemal 60-dniowej obrony.
Powstanie Warszawskie zakończyło się ostatecznie 3 października 1944 roku. Zginęło w nim niemal 200 tysięcy Polaków – większość stanowiły ofiary cywilne. Około 600 tysięcy ludzi zostało wypędzonych z Warszawy, a stolica została zrównana z ziemią. Zniknęły najważniejsze polskie zabytki, jak Zamek Królewski czy Pałac Saski. Warszawa już nigdy miała się nie odrodzić.
Czytaj też:
Co zatrzymało sowieckie czołgiCzytaj też:
Zbrodnia warszawskaCzytaj też:
Powstanie Warszawskie. 20 faktów, które trzeba znać