Święty z Niepokalanowa. Nawet w Auschwitz zadziwiał swą niezłomną postawą

Święty z Niepokalanowa. Nawet w Auschwitz zadziwiał swą niezłomną postawą

Dodano: 
O. Maksymilian Maria Kolbe (z prawej) oraz o. Kornel Czupryk przed wyjazdem do Japonii w 1933 r.
O. Maksymilian Maria Kolbe (z prawej) oraz o. Kornel Czupryk przed wyjazdem do Japonii w 1933 r. Źródło: Wikimedia Commons
Święty Maksymilian Maria Kolbe był twórcą Niepokalanowa i Rycerstwa Niepokalanej. Kult Matki Bożej Niepokalanej zaniósł aż do Nagasaki w Japonii, gdzie rozwija się on do dziś. Japoński Niepokalanów to miejsce, którego nie zniszczyła nawet bomba atomowa zrzucona na Nagasaki 9 sierpnia 1945 roku. Sam święty Maksymilian wojny jednak nie przeżył. Został skazany przez Niemców na śmierć głodową.

Święty Maksymilian Kolbe, który w Auschwitz trafił z rozkazu Niemców do celi śmierci, znalazł się tam poniekąd z własnej woli. Zdecydował się bowiem oddać życie za innego człowieka. To największe poświęcenie, do którego można być zdolnym.

Ku służbie Bogu

Maksymilian Maria Kolbe, a właściwie Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli w pobożnej, patriotycznej rodzinie. Jego rodzice byli tkaczami. Z powodu trudnej sytuacji finansowej przenieśli się niedługo później do Łodzi, a potem do Pabianic, gdzie ojciec Rajmunda pracował w fabryce, a mama w sklepie, a później jako położona.

O. Maksymilian Maria Kolbe

W 1907 roku wstąpił, wraz z bratem, do zakonu franciszkanów we Lwowie, gdzie przyjął imię Maksymilian. Od 1912 roku studiował w Krakowie, a później, dzięki dobrym wynikom w nauce, w Rzymie. Śluby wieczyste złożył 1 listopada 1914 roku przyjmując imię Maria. Przyszły święty kontynuował naukę na uniwersytecie Gregorianum; studiował teologię, kształcił się też w zakresie matematyki i fizyki. Święcenia kapłańskie przyjął 28 kwietnia 1918 roku w Rzymie. Niedługo później wrócił do Polski. Wykładał m.in. historię Kościoła w seminarium ojców franciszkanów w Krakowie, a później we Lwowie.

W styczniu 1917 roku Maksymilian Kolbe założył związek duszpasterski o nazwie Rycerstwo Niepokalanej, którego celem był apostolat. Z inicjatywy Kolbego zaczęto wydawać także wkrótce czasopismo pt. „Rycerz Niepokalanej”, który drukowany był w Krakowie, Grodnie, a później w Niepokalanowie, gdzie powstał najbardziej znany ośrodek wybudowany przez ojca Maksymiliana.

Niepokalanów

W latach 20. XX wieku rozpoczął budowę klasztoru franciszkanów pod Warszawą. Ośrodek powstał na „gołej ziemi”, na gruntach, które franciszkanie otrzymali od księcia Jana Druckiego-Lubeckiego. Wcześniej było tam tylko puste pole i tylko dzięki determinacji Kolbego i nadzwyczajnemu zmysłowi organizacyjnemu udało się postawić klasztor, kościół, zorganizować wydawnictwo, radio, a nawet ochotniczą straż pożarną. Charyzma ojca Kolbego przyciągała setki osób, które, tak jak on, chciały włączyć się w walkę o świętość za pośrednictwem Niepokalanej Maryi. W 1928 roku Kolbe powołał w Niepokalanowie nowicjat franciszkański, a rok później zorganizował Małe Seminarium Misyjne.

Bazylika klasztoru Niepokalanów we wsi Paprotnia (gmina Teresin)

To właśnie w Niepokalanowie zastała ojca Maksymiliana druga wojna światowa. Niemcy niemal od razu zakazali działalności klasztoru, więc jego gwardian, ojciec Kolbe nakazał braciom (było ich 619), aby powrócili do domów. Na miejscu została tylko niewielka grupa zakonników. 19 września do klasztoru weszli Niemcy i aresztowali 35 osób, w tym Maksymiliana Kolbego. Przewożono ich do różnych obozów: w Łambinowicach (Lamsdorf), do Gębic (Amtitz) i obozu w Ostrzeszowie. Franciszkanów wykorzystywano do różnych robót. Wypuszczono ich 8 grudnia 1939 roku. Ojciec Kolbe z współbraćmi powrócił do Niepokalanowa. Niemcy w tym czasie doszczętnie ograbili klasztor, zabrali materiały budowlane, dalekopisy. Ojciec Maksymilian się jednak nie poddawał – zaczął organizować miejsce dla trzech tysięcy Polaków i Żydów wysiedlonych z regionu poznańskiego. Otworzył także warsztaty naprawy zegarków i rowerów, kuźnię, blacharnię i oddział sanitarny – wszystko w służbie okolicznych mieszkańców.

W obozie

17 lutego 1941 roku Niemcy przyjechali do franciszkanów do Niepokalanowa i zarzucili im prowadzenie nielegalnego seminarium duchownego. Ojciec Kolbe i czterech innych braci zostało aresztowanych. Trafili na Pawiak, gdzie brutalnie ich przesłuchiwano, bito i kopano. Stamtąd ojciec Kolbe trafił do transportu jadącego do Auschwitz. W drodze podnosił na duchu osoby jadące z nim w jednym wagonie, intonując pieśni religijne i patriotyczne.

Cela śmierci św. Maksymilina Marii Kolbego w obozie Auschwitz

Do obozu koncentracyjnego Auschwitz Maksymilian Kolbe trafił 28 maja 1941 roku.

„W obozie nie zapomniał, że jest kapłanem i zakonnikiem. Umacniał współwięźniów swoją postawą, podtrzymywał na duchu, spowiadał, głosił kazania i potajemnie odprawiał msze święte. Pocieszał, dzielił się okruchami chleba i do końca nie tracił wiary w człowieka. „Nienawiść nie jest siłą twórczą – powiedział kiedyś – Siłą twórczą jest miłość. Nie potrafią zabić naszych dusz (…), nie potrafią zabić w nas godności katolika i Polaka. A jeżeli umrzemy, to czyści i spokojni, pogodzeni z planami Bożymi” – przytaczają słowa świętego Maksymiliana Kolbego autorzy książki „Bohaterowie Auschwitz”, Teresa Kowalik i Przemysław Słowiński.

Piotr Włoczyk w tekście „To był początek jego męczeńskiej drogi” pisał: „[W Auschwitz] skierowano go do ciężkich prac, podczas których bity był przez kapo. W obozie wielokrotnie zadziwiał innych więźniów swoją niezłomnością i okazywaną wszystkim dokoła życzliwością. O. Kolbe w niepamięć potrafił puścić nawet jedną z największych zbrodni, jakie jeden więzień mógł wyrządzić drugiemu – kradzież chleba.

Jedną z takich historii opowiadał po wojnie Tadeusz Pietrzykowski, przedwojenny wicemistrz Polski w boksie w wadze koguciej, który był więźniem Auschwitz. Pewnego dnia Pietrzykowski usłyszał, że inny więzień okradł z jedzenia o. Kolbego. Bokser zamierzał pobić go za to, ale o. Kolbe zaczął go błagać, by nie robił krzywdy złodziejowi. Ponieważ miałem w kieszeni kawałek chleba dałem go Kolbemu, a ten na moich oczach przełamał go na połowę i jedną z nich dał złodziejowi mówiąc »on też jest głodny« – wspominał Pietrzykowski”.

W lipcu 1941 roku jeden z więźniów, Zygmunt Pilawski uciekł z obozu. Komendant Auschwitz, Karl Fritsch skazał z tego powodu dziesięć osób na śmierć głodową. Ojciec Maksymilian Maria Kolbe dobrowolnie poszedł na śmierć, ofiarując swe życie za jednego ze skazanych, obcego mu człowieka, Franciszka Gajowniczka. Świadek tamtych wydarzeń tak wspomina chwile, kiedy ojciec Kolbe zdecydował, że pójdzie do celi głodu:

„Ojciec Maksymilian szedł w więziennym pasiaku, z miską u boku, w drewniakach. Nie szedł jak żebrak, ani też jak bohater. Szedł jak człowiek świadomy wielkiej misji. Stanął spokojnie przed oficerami. Cała świta, która dokonywała selekcji, wszyscy stali i patrzyli po sobie, nie wiedzieli, co robić. Wreszcie opamiętał się kierownik obozu i wściekły, zapytał swojego zastępcę:

– Was will dieses polnische Schwein? (pol. Czego chce ta polska świnia?).

Zaczęli szukać tłumacza, ale okazało się, że tłumacz jest zbędny. O. Maksymilian w postawie na baczność odpowiedział spokojnie po niemiecku:

– Ich will sterben für ihn (pol. Chcę umrzeć za niego) – i wskazał lewą ręką na stojącego obok Gajowniczka. Padło kolejne pytanie:

– Wer bist du? (pol. Kim jesteś?)

– Ich bin ein polnischer katolischer Priester (pol. Jestem polskim księdzem katolickim.)

Ojciec Maksymilian, mimo iż wiedział, jak Niemcy traktują polskich księży, nie bał się przyznać do swojego kapłaństwa. Panowała wtedy nieznośna cisza. Każda sekunda wydawała się trwać wieki. Wreszcie stało się coś, czego do dzisiaj nie mogą zrozumieć ani Niemcy, ani więźniowie. Kapitan SS, który zawsze zwracał się do więźniów przez wulgarne »ty«, zwrócił się do o. Maksymiliana per »pan«:

– Warum wollen Sie für ihn sterben? (pol. Dlaczego pan chce umrzeć za niego?)

O. Maksymilian odpowiedział:

– Er hat eine Frau und Kinder (pol. On ma żonę i dzieci.)

Po chwili esesman powiedział:

– Gut (pol. Dobrze)”.

Iluminacja na fasadzie Pałacu Prezydenckiego

Ojciec Maksymilian Kolbe trafił do celi głodu w bloku 11, gdzie przebywał przez kolejne dwa tygodnie. Więźniowie umierali w celach bez okien, nadzy, leżąc na betonowej podłodze. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji ojciec Maksymilian Kolbe umacniał na duchu innych więźniów, rozmawiał z nimi, śpiewał pieśni.

„Początkowo więźniowie krzyczeli z rozpaczy, bluźniąc przeciw Bogu. Później pod wpływem ojca Kolbego zaczęli się modlić i śpiewać pieśni do Matki Najświętszej. Zakonnik dodawał im otuchy, spowiadał i przygotowywał na śmierć. Stojąc lub klęcząc, wpatrywał się pogodnym wzrokiem w dokonujących inspekcji esesmanów – piszą autorzy „Bohaterów Auschwitz”, przytaczając słowa jednego z więźniów, Bruna Borgowca”.

Ojciec Maksymilian Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. Inni, skazani na śmierć głodową przez Fritscha, już zmarli. 14 sierpnia 1941 roku Niemcy dobili świętego Maksymiliana zastrzykiem z fenolu.

Śmierć Maksymiliana Kolbego wywołała w obozie wstrząs. Ludzie byli głęboko poruszeni, że zmarł człowiek, który oddał życie za innego. Jego heroizm dodawał innym sił, pokazywał, że można zachować godność nawet tam, gdzie nie sposób szukać człowieczeństwa.

Maksymilian Maria Kolbe został beatyfikowany 17 października 1971 roku. W poczet świętych zaliczył go papież Jan Paweł II, 10 października 1982 roku.

Czytaj też:
Tadeusz Wiejowski jako pierwszy uciekł z Auschwitz. Niemcy strasznie się za to zemścili
Czytaj też:
Bronisław Czech. Sport, wojna i tragiczna śmierć olimpijczyka
Czytaj też:
Zbyt wrażliwy, zbyt uczciwy

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl