Piekło kobiet z Wysp Sołowieckich. To była bolszewicka sodoma i gomora

Piekło kobiet z Wysp Sołowieckich. To była bolszewicka sodoma i gomora

Dodano: 
Więźniowie łagrów budują Kanał Białomorski-Bałtycki. Kobiety były w sowieckich obozach zmuszane do katorżniczej pracy.
Więźniowie łagrów budują Kanał Białomorski-Bałtycki. Kobiety były w sowieckich obozach zmuszane do katorżniczej pracy. Źródło: Fot: Domena publiczna
Zesłać uczciwą kobietę na Sołówki – to znaczy w kilka miesięcy zamienić ją w coś gorszego od prostytutki, w kłębek milczącego, brudnego ciała, przedmiot handlu wymiennego w rękach personelu obozowego.

(Poniższy tekst jest fragmentem książki „Początki Gułagu. Opowieści z Wysp Sołowieckich", która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Replika)

Największe dobro, jakie przypadło politycznym, polega na tym, że ich żony i dzieci nie muszą mieć kontaktu z kryminalistkami. Kompania tych kobiet jest nieznośna. Obecnie w SŁON przetrzymywanych jest około sześciuset kobiet. W klasztorze osadzono je w „budynku kobiecym”, w kremlu. Na Wyspie Popiej przeznaczono całkowicie dla nich barak nr 1 i część innych. Trzy czwarte z nich to żony, kochanki, krewne i po prostu wspólniczki przestępców pospolitych. Oficjalnie kobiety zsyłane są na Sołówki i do kraju narymskiego za „uporczywą prostytucję”. W określonych okresach w dużych miastach Rosji europejskiej organizuje się łapanki w celu odesłania ich do koncłagrów.

Czytaj też:
Dla Lenina zabił własnego ojca. W nagrodę został władcą łagrów

Prostytutki, które za władzy radzieckiej skupiły się w swego rodzaju oficjalne związki zawodowe, raz na jakiś czas urządzają w Moskwie i Piotrogrodzie protestacyjne marsze uliczne przeciwko łapankom i zsyłkom, ale efekt jest mizerny. Charakter i tryb życia tych kobiet jest do tego stopnia dziki, że za urojenia obłąkanego może uznać opowieść o tym każdy, kto nie zna warunków więziennictwa radzieckiego. Gdy na przykład kryminalistki idą do kąpieli, uprzednio rozbierają się w swoich barakachi zupełnie nagie przechadzają się po obozie wśród wybuchów śmiechu i aplauzu sołowieckiego personelu. Kryminalistki tak samo jak mężczyźni uwielbiają gry hazardowe. W razie przegranej nie mogą się wypłacić pieniędzmi, porządną odzieżą lub żywnością. Nic nie mają. W rezultacie codziennie można być świadkiem nieludzkich scen. Kobiety grają w karty pod tym warunkiem, że ta, która przegra, ma obowiązek niezwłocznie udać się do męskiego baraku i oddać się dziesięciu mężczyznom z rzędu. Wszystko to ma się odbywać w obecności oficjalnych świadków. Obozowa administracja nigdy nie wtrącała się do tych świństw. Można sobie wyobrazić odrazę, jaką kryminalistki wywołują wśród dobrze wychowanych kobiet z kategorii kontrrewolucyjnej.

Okładka książki

Najohydniejsze przekleństwa z użyciem imion Boga, Chrystusa, Matki Bożej i wszystkich świętych, nieustanne pijaństwo, nieopisane brewerie, złodziejstwo, brak higieny, syfilis – tego byłoby za dużo nawet dla człowieka z mocnym charakterem. Zesłać uczciwą kobietę na Sołówki – to znaczy w kilka miesięcy zamienić ją w coś gorszego od prostytutki, w kłębek milczącego, brudnego ciała, przedmiot handlu wymiennego w rękach personelu obozowego. Czerwonoarmiści z ochrony łagru gwałcą kobiety zupełnie bezkarnie. Każdy czekista na Sołówkach ma naraz trzy do pięciu nałożnic. Toropow, którego w 1924 roku mianowano zastępcą komendanta obozu kemskiego do spraw gospodarczych, urządził w łagrze oficjalny harem, ustawicznie uzupełniany wedle jego gustu i dyspozycji. Według obozowych zasad od kontrrewolucjonistów i kryminalistek codziennie pobiera się po dwadzieścia pięć kobiet do obsługi czerwonoarmistów z 95. Dywizji pilnującej Sołówek. Żołnierze są na tyle leniwi, że aresztantki muszą nawet słać im łóżka. Staroście łagru kemskiego Czistiakowowi kobiety nie tylko gotują obiady i czyszczą buty, ale nawet go myją. Do tego celu zwykle wybiera się najmłodsze i najatrakcyjniejsze kobiety. Czekiści robią z nimi, co chcą.